sobota, 17 września 2016

Młodzieniec comme il faut*

Kolce. Tygodnik humorystyczno-satyryczny ilustrowany,
1895-1900;
źródło: http://ebuw.uw.edu.pl/
„Jesteś młodym człowiekiem w pełni sił i urody męskiej, masz, co prawda, skromną jeszcze posadę, ale przy twojej pilności i staranności czeka cię awans niebawem. Prezentujesz się dobrze, masz zapasik odłożonej gotówki, masz trochę długów, kilka garniturów, kilka par butów, spory zapas bielizny, frak, cylinder i nieskończoną liczbę modnych rękawiczek, krawatów, kołnierzyków i lasek spacerowych. Jednym słowem jesteś młodzieńcem comme il faut (…)”[1] i pora ci się żenić. Pamiętając o tym, że są kobiety złe, dobre, stare, młode, z właściwej sfery i z nizin (oraz artystki, aktorki, szansonistki, choć to oddzielna kategoria i nie warto zawracać sobie nią głowy), i jeśliś urodzony około 1880 roku gdzieś w Kongresówce albo w Galicji, podejdź do kwestii ożenku jak do interesu. Przebieraj i obserwuj, a gdyby w sfinalizowaniu przedsięwzięcia przeszkadzało ci niezdecydowanie, sięgnij po „Przewodnik zakochanych, czyli jak zdobyć szczęście i powodzenie u kobiet”, a ustrzeżesz się przed gafami i błędami podczas żmudnych i skomplikowanych zalotów.

niedziela, 11 września 2016

W skrzyni albo w szafie z drogocennego hebanu

Tomasz Sętowski, Opiekunka wielu tradycji;
źródło obrazu:
 strona artysty
Gdybym miała zebrać i przechować najpiękniejsze i najdroższe mi skarby ludzkiej wyobraźni, długo wybierałabym dla nich miejsce, aby ściany, na których je rozwieszę, podkreślały barwy, a postumenty pozwalały docenić doskonałość formy i bogactwo treści. Jednak wystrzegałabym się muzeów, choćbym mogła wznieść Muzeum Wyobraźni, Muzeum Wymyślone, „które nie istnieje w żadnym punkcie globu poza moją czaszką”[1], bo sale muzealne są niczym cmentarze przebrzmiałych idei, skruszałych ze starości symboli, zapominanych z wolna skojarzeń. Być może dla owych skarbów właściwszy byłby Targ Wyobraźni, choć „większość rzeczy, jakie się znajduje na jarmarkach Wyobraźni, a zwłaszcza najlepsze z nich, wytworzono z cienkiego szkła i przezroczystej glinki, więc przy najczulszej nawet ostrożności wiele z nich tłucze się”[2] w drodze między statkiem, na którym przypłynęły, a straganem lub sklepem. A jednak sklep też nie spełniłby moich oczekiwań, choćby był magazynem z rodzaju domów handlowych, bo drażniłby przyziemnością handlu, obrotami i zyskami, z czym sztuce rzadko jest po drodze, nawet jeśli kolekcjonerzy i znawcy tematu twierdzą inaczej.

Tomasz Sętowski, Lot w wyobraźni;
źródło obrazu:
 strona artysty
Wybrałabym zatem Pałac Wyobraźni, koniecznie z białego marmuru, by wyglądał jak wysnuty z mgły. Jego komnatom nadałabym imiona, a w każdej szumiałyby fontanny, wabiąc zza okien ptactwo, które prześlizgiwałoby się między gęstwiną liści, i wpadałoby z trzepotem do środka, ażeby krążyć wśród ceramiki, egipskiej biżuterii i posążków z Grecji. Zwiedzanie nie wymagałoby biletów ani specjalnych zaproszeń, wystarczyłoby pokonać prowadzące do komnat korytarze, wąskie i tak kręte, aby już na początku wędrówki zniechęciły najmniej wytrwałych i by tylko niektórzy dotarli do pierwszej komnaty.

sobota, 3 września 2016

Las rzeczy

okładka z: www.znak.com.pl
Jakiś czas temu moja bezpośrednia i bardzo jeszcze niedorosła siostrzenica zapytała mnie z powagą typową dla pięciolatki o to, co lubię. Pytanie padło ni stąd, ni zowąd, bez kontekstu, i rozbrajając mnie kolokwialnością, bo brzmiało: „Ciocia, a co ty lubisz?”, zabiło przy okazji ćwieka, zwłaszcza że siostrzenica wbiła we mnie ten swój przenikliwy wzrok. Nie dała się też przekonać, że byłoby dobrze uściślić kategorie, spośród których mogłabym wybierać. Czy chodzi o książki? O kolory, smaki, muzykę, ulubione zwierzęta albo o miejsca? Kręciła tylko głową, aż rzuciła z rozczarowaniem: „No nie wiesz?”. I wówczas pomyślałam, że właściwie nie wiem, i że łatwiej mi wymienić to, czego nie lubię. Na przykład: nie znoszę plastiku udającego zabawki, hałasu nieudolnie naśladującego muzykę, zaśmieconych ulic, zimowych roztopów, terkotu kosiarki, manipulacji, zimnej kawy, dworców kolejowych, polityki. Wszystko to jednak zachowałam dla siebie, wymyślając dostosowaną do wieku mojej rozmówczyni pozytywną listę, na której umieściłam rysowanie, zwierzęta, książki i, rzecz jasna, ją. Skłamałabym, gdybym stwierdziła, że zadowoliła się tak banalną odpowiedzią, bo zdaje się, że miała nadzieję na coś więcej. Ale gdyby spytała o to, co lubię od niedawna, nie miałabym kłopotu z udzieleniem odpowiedzi, i to dość wyczerpującej. Tydzień minął mi bowiem pod znakiem niezłych filmów i rewelacyjnych książek, więc gdyby była starsza, wspomniałabym o nich.