niedziela, 17 lipca 2016

Córka pustyni - Gertrude Bell

zdjęcie z: ksiazki.wp.pl
„Nazywam się Sindbad. Mieszkam na stałe w Bagdadzie. Rodzice moi umierając zostawili mi w spadku tysiąc worków złota, tysiąc beczek srebra, sto pałaców, sto ogrodów i jeden trzonowy ząb mego pradziadka, który ojciec mój przechowywał w hebanowej szkatułce jako pamiątkę i osobliwość”[1] – tak zaczynają się cudownie nieprawdopodobne opowieści o Sindbadzie Żeglarzu, bohaterze „Księgi tysiąca i jednej nocy”, ale w wersji, która wyszła spod pióra Bolesława Leśmiana. I tym właśnie była dla mnie dotąd Arabia. Osobliwością łączącą egzotykę codziennego życia z przebogatą kulturą duchową, poezją Hafiza, architekturą niezdobytych twierdz, dzikością pustyń – i baśniami o Sindbadzie, Szeherezadzie, latających dywanach, lampie Aladyna. O prawdziwej Arabii, jej historii i kulturze, nie mam specjalistycznej wiedzy i w gruncie rzeczy nigdy wcześniej nie poświęciłam jej szczególnej uwagi. Mimo to lektura „Córki pustyni…” Georginy Howell okazała się trwającą wiele wieczorów niesamowitą przygodą.

Pustynia jest oceanem
kadr z filmu Lawrence z Arabii, 1962 /po rekonstrukcji/
Pustynia jest sercem dawnej Arabii. W wiekowym już filmie Davida Leana „Lawrence z Arabii” jawi się jako pejzaż, którego cechą główną jest zmienność. Inaczej wygląda o wschodzie słońca, gdy horyzont eksploduje odcieniami oranżu, szafranu, czerwieni, choć ziemia, piasek wciąż są bazaltowo czarne, inaczej za dnia, w pełni spływającego z nieba żaru, inaczej w środku nocy. Z pustynią Gertrude Bell, bohaterka „Córki pustyni…”, zetknęła się około 1900 roku. Będąc w Jerozolimie, miała zwyczaj zjeżdżać z utartych szlaków i galopować samotnie w tumanach kurzu, a „każdy dzień przynosił nową naukę życia na pustyni: dowiedziała się, że słońce może poparzyć stopy nawet w skórzanych butach, jeśli ich nie okuta się materiałem, w «ogromnych taflach wody», stale obecnych na widnokręgu, rozpoznała miraże, uszyła sobie muślinowy śpiwór dla ochrony przed muchami w nocy”[2]. Pokochała pustynię; miłość do pustkowi była konsekwencją tego, co nadawało sens jej życiu: mnożących się tam wyzwań. Trzeba więc było poznać języki i obyczaje autochtonów, nauczyć się kartografii, mieć pojęcie o miejscowej historii oraz o archeologii. „Do tego dochodziło ryzykowne zadanie przetrwania i dotarcia do celu oraz upojne potwierdzenie swojej tożsamości”[3].

Gertrude Bell i T. E. Lawrence;
zdjęcie z: www.cliohistory.org
Tymczasem Thomas Edward Lawrence został człowiekiem pustyni, gdy prowadzony przez przewodnika zmierzał do księcia Fajsala. Pustkowie urzekło go i podsyciło wątpliwości; zastanawiał się, kim naprawdę jest i do jakiego należy świata. Znamienna jest ta fascynacja, bo jego przyjaciel, szejk Ali ibn el Kharish twierdził, iż Beduini nienawidzą pustyni, kochają bowiem wodę i zieleń. Ale Lawrence był człowiekiem cywilizacji Zachodu i nie miał co do niej złudzeń, znając od podszewki wątpliwej jakości moralność tych, którzy bili się o Arabię i jej bogactwa naturalne. Gdy więc udzielał wywiadu amerykańskiemu dziennikarzowi, na pytanie o to, co widzi szczególnie pasjonującego w pustyni, odrzekł krótko: Jest czysta. Inaczej brzmiałaby odpowiedź Beduina: Jest jak ocean, ale nie można zanurzyć w niej wiosła[4].

"Lawrence z Arabii", reż. David Lean, 1962
/po rekonstrukcji/ - zwiastun


Wielkie rzeczy mają skromny początek[5]
Gertrude Bell;
zdjęcie z: es.pinterest.com
„Córka pustyni…” zestawia dwie biografie. To książka o Gertrude Bell, Angielce wywodzącej się z bardzo zamożnej rodziny przemysłowców, co ułatwiło jej zdobycie takiego wykształcenia, jakie w czasach wiktoriańskich miało niewiele kobiet. Urodzona w 1868 roku, uparta, kłopotliwa i rozbrykana jako dziecko, odznaczała się śmiałością sądów i zamierzeń. Ukochana córka swego ojca – „nie znosiła dyscypliny i lubiła doprowadzać ludzi do szału”[6]. Mnóstwo czytała, a gdy rozpoczęła studia w Queen’s College na Oksfordzie w 1886 roku, wyróżniała się błyskotliwością i ponadprzeciętnymi zdolnościami. Mimo że skończyła kurs w dwa (a nie trzy) lata, jako pierwsza kobieta uzyskując najwyższą notę z historii nowożytnej, znajdowała czas na rozrywki. „Pływała, wiosłowała, grała w hokeja, występowała w teatrze, tańczyła i zabierała głos w debatach”[7]. Potem podróżowała, uczyła się języków, zajmowała się kartografią i archeologią, stając się najwybitniejszą arabistką swoich czasów. W końcu za drugi dom uznała Bagdad.

T. E. Lawrence;
zdjęcie z: observer.com
T. E. Lawrence jest w książce Georginy Howell bohaterem drugiego planu. Mimo to, jako człowiek o podobnych do Gertrude zainteresowaniach i jej znajomy z czasów, gdy pracowała w Biurze Arabskim w Kairze, daje czytelnikowi alternatywny wariant biografii powiązanej z historią Arabii. Gertrude zetknęła się z nim po raz pierwszy podczas wykopalisk archeologicznych w Karkemisz w 1911 roku. W Kairze spotkali się cztery lata później, a więc mniej więcej wtedy, gdy zaczyna się akcja filmu „Lawrence z Arabii”. W „Córce pustyni” sportretowano go następująco: „był klasą dla samego siebie, bez przerwy gdzieś przepadający i wiecznie irytujący wojskowych. Zaniedbany, błyskotliwy, wpatrzony w siebie, był jednocześnie serdeczny i agresywny (…). Poza biurem ubierał się w haftowane kamizelki i peleryny lub w strój arabski, chociaż język [arabski] znał gorzej niż Gertrude. Nie posiadający jej majątku, a tym samym szacunku wśród szejków pustyni, nie został jeszcze uznany przez nich za równego sobie”[8]. Zajmował się wówczas kartografią, choć jego rzetelność pozostawiała wiele do życzenia, dlatego „obawiał się, że któregoś dnia spotka go zemsta losu: będzie musiał odnaleźć się w tej pustynnej krainie, mając w kieszeni tylko swoją mapę”[9], gdyż jako kartograf część ważnych punktów, na przykład miejsca położenia studni, wymyślał.

kadr z filmu Lawrence z Arabii;
zdjęcie z: www.insomnia.pl
To Lawrence sprzed Akaby i Damaszku. Ukazane w filmie rozterki o niemożności pogodzenia lojalności wobec armii brytyjskiej z miłością do Arabii dopiero go dotkną, zmieniając tak bardzo, że w oczach niektórych stanie się szaleńcem, człowiekiem o podejrzanych intencjach, mimo niewątpliwej inteligencji i charyzmy. Natomiast dla Gertrude Bell kontakt z Arabią zadziałał niczym bodziec, czyniąc z niej znawczynię tematu, „specjalistkę od Beduinów, którzy jeszcze przed czasami Proroka płynęli z ubogich ziem Jemenu na pustynię, wioząc daktyle, stroje, broń, które mogli sprzedać”[10].

Twierdza o murach z błota
kadr z filmu Lawrence z Arabii, 1962 /po rekonstrukcji/
Zanim Gertrude została oficerem sztabowym w Biurze Arabskim w Kairze, odbyła niejedną wyprawę do Arabii. Ta najtrudniejsza i przełomowa, związana z licznymi niebezpieczeństwami, przypadła na rok 1913. Celem była twierdza Hail, „o murach z błota wybielonych tynkiem i zwieńczonych zębatymi blankami, nad którymi łagodnie powiewały zielone liście palm”[11]. Ekspedycję komplikował konflikt między rodami Saudów i Raszidów, rodzaj wojny międzyplemiennej. Pejzaże, które podziwiała po drodze, to te same, które widział Lawrence, zmierzając do księcia Fajsala. Gertrude „na pierwszym etapie podróży znajdzie się w środku Arabii i przejdzie ogromną wyżynę Nadżdu, która ciągnie się od Syrii na północy po Jemen na południu. Potem przemierzy ruchome piaski Nefud, jako pierwszy człowiek Zachodu przejeżdżając tę część pustyni. Wyjedzie z Nefud przed góry Misma, nieziemską krainę podobną nieco do gotyckich wizji Gustave’a Doré (…). Następnie zjedzie na monotonny płaskowyż z granitu i bazaltu, w którego sercu niczym miraż unosi się śnieżnobiałe, średniowieczne miasto Hail”[12]. W skład jej karawany wejdzie siedemnaście wielbłądów. Zabierze ze sobą podarunki dla miejscowych szejków, bo tylko od ich dobrej woli zależało powodzenie wyprawy. Robiąc wrażenie majątkiem, doskonałą znajomością arabskiego i miejscowych zwyczajów, zapewniała sobie ich szacunek i protekcję. Dotarłszy do Hail, zatrzyma się w letnim mieszkaniu rodziny królewskiej, ze świadomością, że znajduje się w miejscu, gdzie „zabójstwo jest jak rozlane mleko”[13]. I zwiedzi harem.

Kobiety w indyjskich brokatach
Gertrude Bell;
zdjęcie z: ciekawe.onet.pl
„Lawrence z Arabii” pokazuje świat mężczyzn. W filmie nie ma ani jednej sceny, w której kobieta wypowiedziałaby choćby krótką kwestię. Kobiet arabskich nie pokazano w nim wcale – i chyba słusznie. W „Córce pustyni” jest ich również niewiele, choć dochodzą do głosu w Hail, gdzie Gertrude poznała Turkiję, Czerkieskę przysłaną przez zastępcę emira twierdzy. Turkija opowiedziała jej koleje swego życia i zapoznała z zasadami obowiązującymi Beduinki. Zatem: „kobieta winna opuszczać dom tylko trzy razy: prowadzona do domu nowego małżonka, po śmierci rodziców i na własnym pogrzebie. Powinna mieć strażnika, nawet chłopca dwa razy młodszego od siebie, który zawiera w jej imieniu małżeństwo. Mąż mógł mieć do czterech żon, pod warunkiem że do każdej odnosił się z jednakową szczodrością, i dowolną liczbę konkubin”[14]. Wydawać by się mogło, że kobiety w świecie Beduinów nie mają głosu, „owinięte w indyjskie brokaty, obwieszone klejnotami, obsługiwane przez niewolników”[15], przechodzące z rąk do rąk. A jednak szarą eminencją twierdzy Hail była Fatima, potężna, niezależna i wykształcona babka panującego emira, szesnastolatka, który liczył się z jej zdaniem i pozwalał, by rozporządzała królewską sakiewką. Nic w Hail nie działo się bez wiedzy i aprobaty Fatimy.

Obolała dusza
Gertrude Bell;
zdjęcie z: www.bbc.co.uk
Lektura „Córki pustyni…” pozostawia niezatarte wrażenie. Biografią Gertrude Bell można by obdzielić niejedną kobietę, a i tak zostałoby dla niej aż nazbyt wiele. Wszystkie fakty z jej życia zostały potwierdzone odwołaniami do listów, notatek z podróży, książek, dokumentów. Zapierające dech opisy wspinaczek wysokogórskich w Alpach równoważą dwie historie miłosne, ukazane ze smakiem i taktem, czyniąc portret panny Bell wiarygodnym i wielowymiarowym, zwłaszcza że nieszczęśliwe związki podróżniczki z mężczyznami tym bardziej pchały ją ku Arabii, gdzie usiłowała wyleczyć obolałą duszę. Jakby w zgodzie z zasadą, że „dziś jest ciężko, ale jutro będzie lepiej”[16].

"Królowa pustyni", film o Gertrude Bell
reż. Werner Herzog, 2015 /zwiastun/






[1] Bolesław Leśmian, Przygody Sindbada Żeglarza, Wyd. Krąg, Warszawa 1991, s. 5.
[2] Georgina Howell, Córka pustyni. Niezwykłe życie Gertrude Bell, Wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2016, s. 142.  [ebook]
[3] Tamże, s. 160.
[4] Kwestia z filmu Lawrence z Arabii, reż. David Lean, Wielka Brytania 1962.
[5] Kwestia z filmu Lawrence z Arabii.
[6] Georgina Howell, Córka pustyni. Niezwykłe życie Gertrude Bell, Wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2016, s.41.
[7] Tamże, s. 66.
[8] Tamże, s. 295.
[9] Tamże, s. 296.
[10] Tamże, s.338.
[11] Tamże, s. 240.
[12] Tamże, s. 210.
[13] Tamże, s. 245.
[14] Tamże, s. 243.
[15] Tamże, s. 251.
[16] Kwestia z filmu Lawrence z Arabii.

12 komentarzy:

  1. Rewelacyjny tekst. Tyle. Rewelacyjny.
    Bardzo mi się podobała anegdotka o koszmarze Lawrence'a, padającego ofiarą swego brakoróbstwa ;-)
    A film Herzoga muszę gdzieś zoczyć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Zabawne jest to, że filmowy Lawrence korzysta tylko z kompasu - i gubi go podczas burzy piaskowej. Ciekawe, czy scenarzyści zdawali sobie sprawę z jego kartograficznych fuszerek. :-) Film jest niesamowity, a wersja po rekonstrukcji - cudo. Dziękuję też za podpowiedź w kwestii linków; blogger z jakiegoś powodu wstawiał je automatycznie (faktycznie były przy przypisach). :-)

      Usuń
  2. Świetna recenzja !!! Myślę, że i książka warta przeczytania, tym bardziej, że "Lawrence z Arabii" znany mi był tylko ze wzmianki z "Seksu w wielkim mieście", a tu widzę - że to całkiem poważna postać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poważna i z dorobkiem literackim. Napisał "Siedem filarów mądrości", film był inspirowany tą książką. Pozdrawiam! :-D

      Usuń
    2. Lawrence to jedna z legend Imperium, obok Baden-Powella, Livingstone'a i Drake'a :-)

      Usuń
    3. Owszem. :-) I jak każda legenda łączy zmyślenie z prawdą.

      Usuń
  3. Świetny tekst! Zazdroszczę... Tak coś czułam, że książka może być lepsza i bardziej wszechstronna niż film o Gertrude Bell. Co prawda też nie był zły - pustynia w nim zapiera dech - ale bardziej się skupiał na jej związkach z mężczyznami niż jej działalności na rzecz własnego rządu. Co do Lawrenca to kiedy przeczytałam jego "Siedem filarów mądrości" jakoś straciłam dla niego sympatię. Chociaż pamiętnik napisany jest naprawdę dobrze to jednak mężczyzna, który się z niego wyłania nie jest tym, którego ujrzałam w filmie. Pozdrawiam. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W książce o Gertrude Bell najważniejsza jest polityka. Zwłaszcza w rozdziałach dotyczących czasów powojennych widać wyraźnie, że Bell to nie bohaterka romansów,choć o nich też jest mowa. Niesamowite są natomiast opisy jej wizyt u szejków i ich obyczajów. Jeśli chodzi o "Siedem filarów...", jeszcze ich nie czytałam, ale mam w planach. Bardzo jestem ciekawa tej książki. :-D

      Usuń
    2. No tak... polityka to niekoniecznie najbardziej interesująca rzecz - za dużo tego w życiu codziennym. I przepychanki, walka o pozycję... - u Lawrenca też tego sporo, niestety. Ale opisy wizyt u ludzi pustyni kuszą - pewnie się nie oprę i kiedyś zerknę. :-)

      Usuń
    3. Warto! Ale "Siostra Zygmunta Freuda" Goce Smilevskiego bije tę książkę na głowę. Dziękuję! :-)

      Usuń
  4. Rewelacyjna recenzja. Bardzo mnie urzekła. Z przyjenością zapoznam się z Córką Pustyni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :-D Biografia Gertrude Bell naprawdę zasługuje na uwagę.

      Usuń

Będzie mi miło, drogi Czytelniku, gdy podzielisz się refleksjami o moich tekstach. :-)