wtorek, 28 czerwca 2016

I jak tu być romantycznym?

Ralph Albert Blakelock (1847-1919), Płonące niebo;
obraz z: en.wikipedia.org
Nie znam doskonalszych opisów lata od tych, które wyszły spod pióra Brunona Schulza. Te słoneczne lipce i żółte od żaru sierpnie, kiedy wszystko staje się jasne, jaskrawe, lśniące, szafranowe, a ludzie, starzy, młodzi, kobiety i dzieci, „brodzą w złocie” z „grymasem skwaru”[1] na twarzach! Lecz latem, trochę z przekory, od dni wolę noce. Ciepłe, usiane gwiazdami, tętniące ciszą, której brak odczuwam za dnia. Nocą świat dźwięczy czyściej i głębiej, szmery i trzaski nareszcie dochodzą do głosu, urzeczywistniają się sny. Oto „z labiryntu nocy wychodzą dwaj wędrowcy. Plotą wspólnie, wyciągają z ciemności jakiś długi, beznadziejny warkocz rozmowy. Stuka monotonnie parasol jednego z nich o bruk (takie parasole nosi się na deszcz gwiazd i meteorów), wałęsają się jak pijane, wielkie głowy w baniastych melonikach”[2].

wtorek, 21 czerwca 2016

Romans na tle Tatr - "Niepokorne. Judyta"

Rafał Malczewski, Pejzaż (Południe), ok. 1926;
źródło: www.pinakoteka.zascianek.pl
Aby wyjaśnić to i owo, zachęcić do lektury, przypomnieć bohaterów poprzednich tomów serii "Niepokorne" oraz zapowiedzieć nowych, w prezencie dla czytelniczek i czytelników – fragment książki "Niepokorne. Judyta".  Zapraszam. :-)



Rafał Malczewski, Jesień, 1926 r.;
źródło: www.pinakoteka.zascianek.pl
W pociągu z Krakowa do Chabówki zajęli większą część wagonu. Z Piotrusiem, Agatką i Hanią siedziała panna Tekla, której – niczym dowódcy – podporządkowała się cała trójka. Spozieranie za okno, przekomarzanie, kosztowanie przygotowanych na drogę wiktuałów – wszystko to miało miejsce, o ile przyzwoliła opiekunka. Judyta usiadła przy Julii, na wprost Elizy, która opowiadała o wynajętym dla niej domku, powołując się niekiedy na Antona i prosząc, aby uzupełnił opis.
– Będzie ci tam wygodnie – zapewniła. – Chatę zbudowano z myślą o letnikach i w otoczeniu drzew, bo zieleni tam tyle, że człowiek ma wrażenie, jakby cywilizacja została daleko, gdzieś na marginesie świata. Do Krupówek będziesz miała jednak blisko i do nas, na Kościeliską, również.

sobota, 18 czerwca 2016

Smutne serce gorse niźli chorość...

Aleksander Kotsis, Sabała i stara góralka, ok. 1870;
źródło: rogalin.mnp.art.pl/wirtualne-muzeum/malarstwo
„Stary myśliwiec, morderca niedźwiedzi, włóczęga tatrzańskiej pustyni, niekiedy towarzysz zbójników, cały jednolicie wytworzony przez Tatry, ledwie umiejący się podpisać, bez innej kultury, prócz tej, którą wszczepia w duszę walka i współżycie z naturą”[1] – tak o Janie Sabale Krzeptowskim napisał Stanisław Witkiewicz. Przyjaźń starego górala i malarza zaczęła się wraz z przyjazdem Witkiewiczów do Zakopanego w lutym 1886 roku i trwała do śmierci Sabały. Witkiewicz widział w podhalańskim bajarzu „skończonego artystę”[2], porównywał go do „dobrze napisanej książki, w której najbłahszy przedmiot interesuje doskonałością obrobienia”[3], poświęcał mu utwory, świadomie budując jego legendę. Sabała bywał u Witkiewiczów na prawach domownika, a gdy dopełniali chrztu sześcioletniego synka, Stanisława Ignacego, Sabałę poprosili w kumy (z Heleną Modrzejewską, która, po powrocie z Ameryki w 1890 roku, specjalnie w tym celu przyjechała do Zakopanego). Dzięki Witkiewiczowi góral zetknął się z Karolem Potkańskim, Stefanem Żeromskim, Kazimierzem Przerwą-Tetmajerem, Lucjanem Rydlem, Adamem Chmielowskim, Janem Grzegorzewskim.

sobota, 11 czerwca 2016

Malarz snów – Tadeusz Makowski (1882-1932)

Tadeusz Makowski, Dwoje dzieci z psem, ok. 1932 r.;
źródło: 
www.pinakoteka.zascianek.pl
Nazywany jest malarzem bez biografii, bo w jego życiu, bez reszty podporządkowanym sztuce, trudno o skandale, spektakularne zwroty, artystyczne prowokacje. To, co po nim zostało, świadczy o pasji i konsekwencji w dążeniu do stworzenia niepowtarzalnego stylu. O jego obrazach Roger Brielle napisał, że są „naładowane magią”[1], a André Salmon nazwał go „realizatorem snów”[2]. Przyjaciele bez wyjątku przypisywali mu łagodność, skromność, nieśmiałość, uprzedzającą grzeczność, serdeczność, pracowitość i wszechstronność, bo oprócz talentu malarskiego miał lekkie pióro i czuły muzyczny słuch. Zanim zdobył uznanie i stanął u progu prawdziwej sławy, żył w nędzy, co akceptował z pokorą artysty, który w imię sztuki gotów jest znieść każdą niedogodność. Podczas studiów w Krakowie „mieszkał samotnie i niesłychanie ubogo. Razu pewnego przez dłuższy czas nie pojawił się w zwykłym środowisku. Okazało się, że zachorował. Leżał w łóżku w nieopalonym pokoju, nakryty wszelkimi nadającymi się do tego rzeczami, na które – dla uszczelnienia – zwalono (…) sporą ilość blejtramów”[3]. Równie biednie żyło mu się w Paryżu i podczas letnich miesięcy w Bretanii, gdzie żywił się ziemniakami i zsiadłym mlekiem albo mlekiem i chlebem, bo nie było go stać na nic więcej. Właściciel Maliny, ukochanego psa, którego śmierć szczerze opłakiwał. Syn kolejarza, zdobywca dyplomu i srebrnego medalu Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie w 1909 roku, uczeń Józefa Mehoffera i Jana Stanisławskiego. Tadeusz Makowski.

niedziela, 5 czerwca 2016

Zapach białych zabija nas

zdjęcie z: www.wysokieobcasy.pl
W ciągu minionych dwustu lat świat skurczył się, niepokojąco zmalał, tracąc na tajemniczości i egzotyce. Dziś jest na wyciągnięcie ręki i nie trzeba wiele, by poznać jego najodleglejsze zakamarki, bo zdobyliśmy i opisaliśmy wszystko, ścierając białe plamy z map Afryki, Australii, Azji i obu Ameryk. Nieznane dawniej rzeki, jeziora, pasma górskie, gatunki zwierząt i roślin zyskały nowe nazwy oraz wyczerpujące opisy w podróżniczych i naukowych opracowaniach. My, biali, żyjących w izolacji od cywilizacji skazaliśmy na kolonizację równoznaczną nawet z unicestwieniem. Dla rozrywki i by zaspokoić żądzę posiadania przetrzebiliśmy naturę. Dziewiętnaste stulecie można by bez przesady nazwać czasem nasilonej eksploracji świata. Wyścigowi w jego odkrywaniu, podbijaniu i eksploatowaniu tylko niekiedy towarzyszyła refleksja, że wcześniej był już czyjąś własnością. Wnioski te, w sumie banalne i powszechnie znane, a mimo to bolesne, nasuwa lektura książki „Podróżniczki. W gorsecie i krynolinie przez dzikie ostępy” Wolfa Kielicha i „Notatek myśliwskich z Dalekiego Wschodu. Cejlon” hrabiego Józefa Mikołaja Potockiego.