piątek, 17 listopada 2017

Drzwi do przeszłości – „Etykieta japońska”

okładka książki z: www.wuj.pl
Jak wygląda japońska ceremonia parzenia herbaty? Dlaczego chorym nie daje się w Japonii kwiatów doniczkowych? Skąd wziął się zwyczaj noszenia przez Japończyków maseczek zasłaniających nos i usta? Czym różni się japoński uścisk dłoni od europejskiego? Wreszcie: jak zrozumieć, jacy naprawdę są Japończycy i z czego wynika oryginalność i egzotyka ich kultury?

„Etykieta japońska” Boyé Lafayette’a De Mente’a i Geoffa Bottinga to poradnik poświęcony typowym dla Japonii sposobom zachowywania się, tamtejszym formom towarzyskim i ceremoniałom. Wiedzie nas do świątyń i chramów, do metra i łaźni publicznych, do restauracji i na spotkania biznesowe, abyśmy – odbywając „interesującą i pouczającą podróż”[1] – poznali zwyczaje „jednego z najbardziej fascynujących społeczeństw świata”[2]. Ponieważ społeczeństwo Japonii cechuje swoiste połączenie tradycji z nowoczesnością, ale też dążenie do harmonii, rytualizacja różnych stron życia i poszanowanie natury, odkrywamy kraj postępowy, gościnny i coraz bardziej otwarty na inne kultury, jednocześnie zaś jesteśmy uczestnikami „emocjonalnej, intelektualnej i duchowej wycieczki w przeszłość”[3]. Dodam, że jednej z tych wycieczek, które zapadają w pamięć.

sobota, 4 listopada 2017

Chcieliśmy zrobić coś pięknego – „Koń doskonały” Elizabeth Letts

źródło okładki: www.wuj.pl
Janów Podlaski, 1939 rok. „Białe stajnie (…) stadniny, założonej w 1817 roku, na kształt podkowy zamykały z trzech stron rozległy dziedziniec; środkowa nosiła nazwę stajni Zegarowej od prostokątnej wieży z zegarem pośrodku budynku”[1]. W boksach szlachetne konie arabskie o imionach tak tajemniczych i eleganckich jak nazwy gwiazdozbiorów: gniady Witeź z białą gwiazdką na szerokim czole, Wielki Szlem, Witraż, Federacja, Najada, Lotnik… Ich dramatyczne, niezwykle wzruszające wojenne losy Elizabeth Letts, amerykańska pisarka i wielka admiratorka koni, odtworzyła w reportażu historycznym „Koń doskonały. Ratując czempiony z rąk nazistów”. Dzięki wspomnieniom, pamiętnikom i listom ludzi, którzy podczas drugiej wojny światowej walczyli o ich przetrwanie, stworzyła porywającą opowieść o wojennej odysei janowskich arabów i wiedeńskich lipicanów, a także o niemal mistycznej więzi między człowiekiem a jego koniem. Więzi ujętej najdoskonalej w przysłowiu: „Dobry jeździec może usłyszeć mowę swojego rumaka, a wielki jeździec potrafi usłyszeć jego szept”[2].

Araby z Janowa Podlaskiego - współcześnie

Elizabeth Letts nie boi się patosu. Pisząc o arabach z Janowa Podlaskiego i lipicanach z Hiszpańskiej Szkoły Jazdy w Wiedniu nie stroni od wielkich słów dla podkreślenia wyjątkowości wierzchowców. Każdy ma udokumentowany rodowód, fascynującą biografię, rzadkie i cenne cechy, wśród których odwaga i lojalność wobec ludzkich opiekunów powtarzają się najczęściej. Byłoby to może nieco przesadzone, gdyby nie tocząca się w tle wojna. Witraż i Wielki Szlem cudem uchodzą z bombardowania Drezna. Witeź, nazywany przez autorkę „polskim księciem”, wywieziony przez nazistów z okupowanej Polski do najlepiej strzeżonej stadniny Trzeciej Rzeszy w Hostau, został uratowany przez amerykańskich żołnierzy 2. Pułku Kawalerii przed nadciągającą Armią Czerwoną, która ze zdobycznymi końmi czystej krwi obchodziła się po barbarzyńsku. Federacja, siwa klacz z plamą rudawej sierści, zaginęła podczas ewakuacji janowskiej stadniny we wrześniu 1939 roku. Wstrząsające, budzące protest czytelnika fakty o wojennych losach koni rasowych i tych zwyczajnych, „zaprzęgniętych do wozów artyleryjskich”, „ciągnących ciężkie fury”, „z dziurami od kul”[3], uświadamiają oczywistą, choć może lekceważoną prawdę, że „konie zasługują na to, by je zawsze dobrze traktować”[4].