niedziela, 9 kwietnia 2017

Krótka historia tulipanowego szaleństwa

Jan Davidszoon de Heem, Waza z kwiatami, 1660 r.;
źródło obrazu: en.wikipedia.org
Tulipan „wyraża elegancję i wytworną zadumę”[1], jak czytamy w zbiorze „Martwa natura z wędzidłem” Zbigniewa Herberta. Współczesne tulipany urzekają bogactwem kształtów i barw kwiatów, i chyba trudno zdecydować, którym przyznać palmę pierwszeństwa. Tym o intensywnie czerwonych płatkach i czarnym dnie z żółtą obwódką (odmiana Apeldoorn wyhodowana w 1951 roku[2])? Albo eleganckim i wysmukłym, z bordowymi płatkami obwiedzionymi jasnożółtym pasmem przypominającym połyskliwą, grubą jak aksamit wstążkę (odmiana Gavota, wyhodowana w 1995 roku)? Ja wolę kwiaty ciemne, harmonizujące z zielenią liści, i pewnie dlatego zachwycam się Negritą (wyhod. w 1970 r.), purpurowym tulipanem o niebieskim dnie kwiatowym. Ale kwiaty wielobarwne, cieniowane lub z delikatnymi domieszkami kolorów też mają wiele uroku, jak choćby tulipany Rembrandta, których niepowtarzalne ubarwienie przywodzi na myśl plamy malarskie, a jest skutkiem działania wirusa przenoszonego przez mszyce. Jednak tulipany nie budzą dziś takich namiętności jak w siedemnastym wieku, kiedy „rozpętały zbiorowe i nieokiełznane namiętności”[3], rodzaj zbiorowej gorączki, manii połączonej z kultem, wreszcie szaleństwa.

„Tulipan jest darem Wschodu”[4], kwiatem azjatyckich gór i stepów, gdzie rósł jako dzika, a więc niezależna od człowieka i jego estetycznych upodobań roślina. Dopiero z czasem trafił do ogrodów sułtanów Imperium Osmańskiego, i – jako ornament zdobniczy – na ceramikę, kobierce, dywany, na kosztowne, przetykane złotem tkaniny i wieczka intarsjowanych puzder. Okres największej świetności tulipanów w Turcji „przypada na tzw. Erę Tulipanową za panowania sułtana Ahmeda III (1703-1730). Organizowano wtedy corocznie wyjątkowo uroczyste święto tulipana. Podczas fety prezentowano efekty pracy najzdolniejszych tureckich ogrodników, którzy prześcigali się w tworzeniu coraz bardziej niezwykłych odmian”[5]. Początki mody na tulipany sięgają jednak wieku szesnastego i panowania sułtana Sulejmana Wspaniałego, i właśnie wtedy zawędrowały do Europy. W 1554 roku markiz Augierius Ghislain de Busbecq, poseł austriacki cesarza Franciszka I, ujrzał je po raz pierwszy nieopodal Stambułu, w jednym z tamtejszych ogrodów, i ujęty ich urodą, wysłał na dwór Habsburgów w Wiedniu cebulki odkrytych kwiatów. Tulipan natychmiast stał się sensacją, osobliwością umieszczaną wśród eksponatów ówczesnych gabinetów kuriozów, wdzięcznym tematem malarstwa, a nawet daniem, bo „przez krótki okres gastronomowie próbowali z niego zrobić przysmak na wytworne stoły: w Niemczech jedzony był w cukrze, a w Anglii natomiast na ostro w oliwie i occie”[6]. Początkowo, z racji rzadkości występowania i wysokiej ceny, zarezerwowany był dla ludzi dobrze urodzonych i zamożnych, i dopiero w Holandii trafił w ręce bogaczy, nędzarzy, kupców, rzemieślników, rybaków i duchownych, odmieniając ich los na lepsze lub prowadząc ku ruinie.

Andreas Stech (1635-1697)
Martwa natura kwiatowa w szklanym wazonie i tulipany 
(opis obrazu w 7. minucie filmu o gdańskim artyście)


Carolus Clusius, Rariorum plantarum historia, 1601;
źródło ilustracji: www.royalcollection.org.uk
O historii holenderskich tulipanów zadecydowało jedno zdarzenie. Karol Kluzjusz, najpierw ogrodnik Habsburgów, potem profesor botaniki na Uniwersytecie w Lejdzie, gdzie zajmował się uprawą roślin cebulkowych, zwykł chwalić się nieroztropnie swoją kolekcją tulipanów, podkreślać jej piękno i przeliczaną na tysiące florenów wartość, czym skusił złodziei. W 1593 roku skradli mu cebulki, po czym sprzedali je na nieoficjalnym holenderskim rynku kwiatowym[7], przyczyniając się do ich rozpowszechnienia. Z biegiem lat w powściągliwych i pracowitych Holendrach kwiaty te wzbudzały coraz silniejsze emocje, pisano więc o nich książki, hodowano nowe odmiany i sprzedawano je za wygórowane ceny, aż w połowie lat trzydziestych siedemnastego wieku doszło do prawdziwego tulipanowego szaleństwa, kiedy to uprawiany w karczmach i domach zajezdnych „dziki handel tulipanami”[8] przynosił niewyobrażalnie wysokie zyski. Dość rzec, że uważany za najcenniejszy śnieżnobiały Semper Augustus o muśniętych czerwienią płatkach i niebieskawym dnie kielicha osiągnął cenę kamienicy lub wygodnego domu z ogrodem. Gdy w 1637 roku dla dobra pogrążonych w tulipanowym hazardzie Holendrów rząd Republiki Zjednoczonych Prowincji uregulował ceny cebulek, obniżając je do przyzwoitych, porównywalnych z cenami innych kwiatów, nastąpił gwałtowny krach tulipomanii połączony, co oczywiste, z bankructwami tych, którzy cebulki kupili po astronomicznych cenach i w ogromnych ilościach, a mogli je sprzedać za grosze. Tym sposobem „cały urojony świat rozpadł się w gruzy”[9]: spekulanci potracili majątki, a ponieważ wielu kupiło cebulki na kredyt, stali się niewypłacalni.

tulipanowa gorączka:
Hendrik Gerritsz Pot, Wóz szaleńców, ok. 1637 r.;
źródło obrazu: en.wikipedia.org/wiki/Hendrik_Gerritsz_Pot
Dziś zdumiewa ogrom tulipanowego szaleństwa, bo choć ludzkość ma dziwną skłonność do ryzykanctwa i dawania posłuchu mrzonkom, nietrwałe i łatwe w uprawie kwiaty niczym chyba nie zasłużyły na aż taką atencję. Możliwe więc, że w gruncie rzeczy nie chodziło o tulipany. Handel nimi „miał charakter gry zakazanej, właśnie dlatego stawał się coraz bardziej pociągający i zdobywał coraz nowych adeptów”[10], którzy wkraczali do elitarnego grona wtajemniczonych w rządzące nim niejasne zasady. O tym, jaki przyjmowało to rozmiar, czytamy w „Tulipanowej gorączce” Deborah Moggach. Jan van Loos, amsterdamski portrecista, kupuje cebulki tulipanów, licząc na błyskawiczny i pokaźny zysk. Zaczyna od odmian tanich i dość pospolitych, potem sprzedaje wszystkie dla kilku niezwykle cennych egzemplarzy, i choć na początku ważniejszy jest dla niego ostateczny cel transakcji, a więc zdobycie środków na podróż do Indii, zaraża się tulipanową gorączką: „zawiera transakcje w ciemno, »handluje wiatrem«, czyli tulipanami, które dopiero w przyszłości zostaną wyhodowane”[11], kupuje i sprzedaje, i choć bliski jest sukcesu, w najważniejszym momencie traci głowę, oddając cebulki (czyli cały swój majątek) w ręce niezbyt rozgarniętego sługi. Zresztą nikomu z bohaterów powieści tulipany nie przynoszą spodziewanego zysku i szczęścia, bo choć „od czasów raju zakazane owoce są najbardziej godne pożądania”[12], same z nimi kłopoty.

Zwiastun filmu "Tulipanowa gorączka" z 2017 r.
(na podstawie powieści Deborah Moggach)
reż. Justin Chadwick










[1] Tulipanów gorzki smak [w:] Zbigniew Herbert, Martwa natura z wędzidłem, Zeszyty Literackie, Warszawa 2003, s. 43.
[2] odmiany tulipanów za: Jolanta Piekarz, Tulipany, Horticom, Warszawa 2008.
[3] Tulipanów gorzki smak [w:] Zbigniew Herbert, Martwa natura z wędzidłem, Zeszyty Literackie, Warszawa 2003, s. 39.
[4] Tamże, s. 42.
[5] Jolanta Piekarz, Tulipany, Horticom, Warszawa 2008, s. 2.
[6] Tulipanów gorzki smak [w:] Zbigniew Herbert, Martwa natura z wędzidłem, Zeszyty Literackie, Warszawa 2003, s. 43.
[7] Za: Halina Galera, Historia uprawy tulipanów w Europie z: http://wilanow-palac.pl/historia_uprawy_tulipanow_w_europie.html
[8] Tulipanów gorzki smak [w:] Zbigniew Herbert, Martwa natura z wędzidłem, Zeszyty Literackie, Warszawa 2003,  s. 49.
[9] Tamże, s. 54.
[10] Tamże, s. 50.
[11] Deborah Moggach, Tulipanowa gorączka, Rebis, Poznań 2015, s. 164.[ ebook]
[12] Tulipanów gorzki smak [w:] Zbigniew Herbert, Martwa natura z wędzidłem, Zeszyty Literackie, Warszawa 2003, s. 56.

10 komentarzy:

  1. Swego czasu bardzo podobał mi się ceremoniał delektowania się herbatą ze szklanek w kształcie tulipanów. Dlatego pamiętam, że tulipany pochodzą z Turcji. Przyjemnie się czyta podobne legendy. Kradzież cebulek przypomina też historię przeszmuglowanej technologii wyrobu jedwabiu przez dwóch mnichów z Chin do Konstantynopola:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie słyszałam o zwyczaju picia herbaty z takich szklanek, a to oryginalne. ☺

      Usuń
  2. Dziękuję za przypomnienie o tej nadzwyczajnej obsesji, w którą popadło całe społeczeństwo.
    Musiałbym poszukać gdzieś tekstu anegdotki o marynarzu, który nieopatrznie zjadł tulipanową cebulkę biorąc ją za pospolite warzywo i chciano skrócić go o głowę. Był z tego ponoć dość głośny proces...

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaje się, że ta anegdota ma wiele wariantów. Znam ten o słudze, który zjadł cebulki należące do jego pana. ☺

      Usuń
  3. Zainteresowałaś mnie(myślę,że nie tylko) tulipanowym szaleństwem na korzyść nowego filmu, który zapowiada znaną skądinąd historię, ale teraz będę patrzeć na nią bogata w zdobytą tutaj wiedzę :) A propos tulipanów: bukiet postrzępionych, czerwonych, z żółtymi obwódkami stoi na sekretarzyku w sypialni... tulipany urodzinowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo czekam na ten film, ale premiera w Polsce jest nieustannie przekładana, teraz chyba na jesień. A tulipany na urodziny są doskonałym prezentem. Wszystkiego najlepszego! 😃

      Usuń
  4. Lubię obserwować pojawiające się na wiosnę tulipany w ogródku mojej mamy. Szkoda ale życie tulipanów jest bardzo krótkie. Piękny , refleksyjny wpis

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój Boże :) jaki ten świat jest ciekawy, a natura ludzka niezbadana :) dziękuję Agnieszko za tą opowieść o tulipanowym szaleństwie. Uśmiechnęłam się, bo kilka lat temu nornice pożarły wszystkie cebulki tulipanów, które zostawiłam na zimę i korzenie wierzby, którą sobie prawdziwie "umiłowałam". Na wiosnę zapłakałam nad wierzbą, nie za tulipanami. Co za faux pas :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może warto zaryzykować i posadzić nowe tulipany? :-)

      Usuń

Będzie mi miło, drogi Czytelniku, gdy podzielisz się refleksjami o moich tekstach. :-)