czwartek, 11 lutego 2016

"Niepokorne. Judyta"

W czerwcu ukaże się ostatni tom serii "Niepokorne", lecz już dziś malutki fragment powieści z Klarą Stojnowską, jedną z trzech bohaterek, w roli głównej. Życzę miłej lektury! :-)

okładka;
projekt graficzny: p. Katarzyna Borkowska
Wydawnictwo Nasza Księgarnia

Z ulicy Leopoldyny Klara udała się na Nowy Świat do Janki Broniewskiej. Tym razem droga była przyjemniejsza, gdyż nie miała bagażu oprócz walizeczki z rzeczami osobistymi, zrobiło się jednak ciepło i obszerny płaszcz ciążył jej ponad miarę. Z ulgą weszła do chłodnej klatki schodowej, po czym wspięła się na piętro do mieszkania, w którym miała nocować przed drogą powrotną do Krakowa.
Drzwi otworzyła Janka, panna o okrągłej, budzącej sympatię twarzy, zadartym nosku i ciemnoblond warkoczach spiętych na głowie w koronę. Utrzymywała się z lekcji muzyki, które dawała dzieciom po domach znajomych, lecz przede wszystkim, o czym mówiła bez żenady, pomagali jej rodzice. Przez jej mieszkanie przewijał się legion socjalistek, gdyż było miejscem noclegowym i, nieco rzadziej, składem konspiracyjnych druków.
– U mnie młyn, bo pakujemy bibułę – powiedziała, przekręcając klucz.
Klara postawiła walizkę na podłodze, a na wieszaku, obok licznych damskich okryć, powiesiła własne, po czym weszła do dużego, urządzonego prowizorycznie pokoju, który przy większej dbałości mógłby z powodzeniem pełnić funkcję salonu. Stały tu dwa – podobne do szpitalnych – łóżka, dwie stare komody, równie wiekowa, pokryta przetartą tapicerką sofa, stół z krzesłami, których nie brakowało także w kątach, oraz szafa.

Pomieszczenie służyło wyłącznie celom konspiracyjnym i stąd wynikały jego niedostatki estetyczne. Tym razem pełne było na wpół rozebranych kobiet. Wszystkie szyły; na stole, między kawałkami jasnego płótna, leżały nici, igły i krawieckie nożyce. Szwaczki przykładały kwadraty i prostokąty bawełny do halek, kaftaników, gorsetów i przenicowanych spódnic.
Na widok Klary uniosły głowy i się przywitały.
– Gdzie jest bibuła? – zapytała.
– W szafie i w drugim pokoju – odrzekła Janka. – Do wieczora wszystko stąd zniknie.
– Zostaję w Warszawie do niedzieli, więc już wam pomagam – oświadczyła Klara.
Janka podsunęła jej wolne krzesło i zrobiła miejsce przy stole. Z przygotowanego kuponu białej bawełny Klara szybko i zręcznie wycięła identyczne, szerokie i długie prostokąty, po czym przyfastrygowała do halki, którą zdjęła dla wygodniejszej pracy. Aby upewnić się, że fastryga nie puści, dodatkowo przypięła każdy fragment agrafkami.
Kiedy szwaczki sprzątnęły przybory do szycia, przyniosły agitacyjne i patriotyczne pisemka powielone na cienkiej bibule. Kobiety wkładały je do kieszeni, ubierały się i w piętnastominutowych odstępach opuszczały mieszkanie.
Klara również sposobiła się do wyjścia.
– My tylko na Tamkę – powiedziała Janka, puszczając ją przodem.
Wyszły na ulicę, przed wieczorem zrobiło się więc chłodniej i przyjemniej, zwłaszcza że słońce zakryły niegroźne chmury. Na ulicach panował wzmożony ruch, była to bowiem pora, gdy biura i urzędy kończyły pracę.
Klara znała z doświadczenia sposób rozprowadzania bibuły, która nigdy nie trafiała do przypadkowych osób, bo roznosiciele otrzymywali adresy, nazwiska, czasem rysopisy zainteresowanych lekturą broszur. Tak było i tym razem; Janka wiedziała, kogo ma znaleźć, więc szukały konkretnych kamienic.
Początkowo szło jak po maśle; jedyny mankament stanowił fakt, że potencjalni adresaci bibuły zajmowali najtańsze mieszkania, a więc od trzeciego piętra wzwyż; trzeba się było nieźle zmachać wspinaczką po schodach.
Gdy miasto otulał z wolna wiosenny zmierzch, a przechodniów ubyło, Janka oświadczyła z ulgą, że został ostatni adres.
– Nigdy tam nie byłam – powiedziała. – Jakiś Brzozowski, podobno lekarz w średnim wieku, szczupły blondyn z rudawymi wąsami. Mieszka sam. Rarytas, bo przeważnie trafiam na robotników.
Znalazły właściwą kamienicę, weszły do środka i znów wdrapały się po schodach, tym razem na drugie piętro, gdzie zadzwoniły do drzwi. Otworzył brodaty brunet w prążkowanych spodniach, białej kamizelce z jednym guzikiem, ale bez koszuli. Ledwo trzymał się na nogach.
– O! – zdziwił się, wyjmując z ust cygaro. – Panienki… do kogo?
– Pan Brzozowski? – zapytała Klara.
– Brzozowski? – powtórzył z namysłem. – Ja… nie, ale może się tu taki znajdzie? Co za zbieg okoliczności! Mówiliśmy właśnie, że towarzystwo płci… że tak się wyrażę… przeciwnej, byłoby nam bardzo na rękę. Proszę dalej, poszukamy… Brzozowskiego.
Zawahały się, lecz w końcu dały się poprowadzić do salonu.
Pokój spowijał dym z cygar i papierosów. Przy owalnym, przykrytym zielonym suknem stole siedziało pięciu mężczyzn w strojach tak swobodnych, że zawstydzona Janka spiekła raka. Karty i opróżnione butelki alkoholu poświadczały jawnie, że zaszła pomyłka; mieszkanie nie należało do sympatyka socjalistów.
– Panowie! – wykrzyknął brunet. – Panie… umilą nam wieczór! Ależ nam się poszykowało! To bez dwóch zdań łut szczęścia!
Od stołu, chwyciwszy dwa kieliszki i pełną butelkę, poderwał się wysoki blondyn. Napełnił szkło przezroczystym płynem, po czym tanecznym krokiem zbliżył się do Klary i Janki.
– Za nasze zdrowie! Piotrusiu, przyjacielu najsłodszy, a mówiłem ci ze sto razy, żeby zapraszać panie! Panienki… z kabaretu? – spytał, podsuwając kieliszek Jance, która z Klarą pod rękę wycofywała się do drzwi.
– To nieporozumienie… – powiedziała. – My do doktora Brzozowskiego…
– Piotrusiu, a jakie ty, słoneczko, nosisz nazwisko, bo wyleciało mi z pamięci?
– Ornitologiczne. Szpakowski, do usług – odrzekł brunet. – Ale dla panienek mogę być dziś Brzozowskim! Niechże panienki siądą, o tu, można na kolanach…
– Na nas już pora – bąknęła Janka.
– Jakże to? Nie może być, ja protestuję! Wódeczka prima sort, szkoda, żeby poszła na zmarnowanie. Panienki palce lizać, a towarzystwo zacne, najprzedniejsze…
– Spieszno nam do doktora Brzozowskiego – dziwnie głośno przerwała Klara. – Sprawa jest z tych delikatnych i pilnych. Żaden z panów nie jest doktorem Brzozowskim? Szkoda, bo moja biedna koleżanka na gwałt potrzebuje diagnozy specjalisty. Rozumieją panowie, ma już wysypkę, więc podejrzewa biedactwo… morbus gallicus. Syfilis.
Po chwili bez przeszkód wyszły z mieszkania.

*wszystkie ilustracje pochodzą z "Die Bombe", wiedeńskiego tygodnika satyrycznego, rok 1905-1907;  [z: http://anno.onb.ac.at/cgi-content/anno?aid=bom]


34 komentarze:

  1. ;-) Przeczytałam z przyjemnością, bardzo ciekawie się zapowiada! Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również jestem bardzo zainteresowana, postaram się przeczytać wszystkie części w wersji papierowej, bo zdecydowanie wolę bezpośredni kontakt z książką, choć nie powiem, ciekawa interpretacja lektora ma swoje zalety. Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja przekonałam się i do ebooków, i do audiobooków. :-) Oczywiście kontakt z papierową książką to nadal magia. Pozdrawiam! :-)

      Usuń
  3. I znów z wielką radością przeczytam dwa pierwsze tomy....

    OdpowiedzUsuń
  4. Obecnie czytam "Klarę" i z niecierpliwością czekam na "Judytę"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi Panią poznać. :-) Życzę ciekawej lektury i bardzo serdecznie pozdrawiam. :-)

      Usuń
  5. Mówiąc szerze nie mogę się doczekać :) serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  6. Pani Agnieszko, piękna okładka. Patrzę na nią i patrzę i napatrzeć się nie mogę. Czekam z niecierpliwością na książkę. Pozdrawiam serdecznie! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także nie mogę się napatrzeć, tak jest piękna. Pozdrawiam! :-)

      Usuń
  7. Zapowiada się ciekawa lektura! Czekam aż wpadnie w moje ręce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi Panią u siebie gościć! Pani blog jest rewelacyjny i na pewno będę u Pani częstym gościem. Pozdrawiam! :-)

      Usuń
  8. Nie mogę się doczekać, kiedy przeczytam całą :) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  9. Pierwszy tom na mnie czeka, koniecznie muszę zawitać w tym świecie:) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie, Olu, poczekaj do premiery "Niepokorne. Judyta". ;-) Pozdrawiam Cię gorąco! :-)

      Usuń
  10. Moja ciekawość jeszcze długo nie zostanie zaspokojona :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Szkoda, że to dopiero w czerwcu, ale cieszę się przynajmniej z fragmentu ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak sie zaczytalam, a tu sie nagle urwalo, nie wiem kiedy :-) Bardzo ciekawy, humorystyczny tekst. Pobudza fantazje i podnosi napiecie. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że spodobał się Pani fragment, zwłaszcza że jest wyrwany z kontekstu. :-) Bardzo serdecznie pozdrawiam. :-)

      Usuń
  13. Z niecierpliwoscia czekam do czerwca. Opatrzyla Pani ten fragment pieknymi zdjeciami:) pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziewiętnastowieczne tygodniki satyryczne były przepięknie ilustrowane, bardzo lubię właśnie "Die Bombe" i tylko żałuję, że moja wątpliwa znajomość niemieckiego pozwala mi zrozumieć niektóre (łatwiejsze) teksty. Cieszę się, że czeka Pani na "Niepokorne. Judyta". Gorąco pozdrawiam. :-)

      Usuń
  14. Piękny świat nam Pani ukazała. Czytając "Niepokorną Elizę" :), byłam zauroczona. Wspaniale oddany duch czasu, urok Krakowa, magia, magia, magia. Piękny język, to balsam na duszę. Nigdy nie wiadomo, kiedy nas książka znajdzie? Teraz to ja będę szukała "Klary" i oczekiwała na "Judytę", ale "Eliza" znalazła mnie: dostałam tę książkę od organizatorek Konkursu na Książkę Roku 2015 na portalu Książka zamiast Kwiatka (byłam w JURY, taki zaszczyt)i było to dla mnie odkrycie Pani talentu, pasji i złotego pióra. Dziś zamieściłam swoją opinię na moim blogu: http://myslirzezbioneslowem.blogspot.com/ Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry Pani! Dziękuję za Pani entuzjazm i sympatię dla "Niepokorne. Eliza". :-) Każdy czytelnik jest dla mnie szczególnie ważny, a gdy okazuje się, że książki trafiły w jego gust, upewniam się, że napisanie serii miało sens. Bez tej pewności nie mogłabym pisać. Już wczoraj przeczytałam Pani opinię o powieści i sprawiała mi ogromną radość. Pozwoli Pani, że za chwilę umieszczę do niej link na Fb? Bardzo gorąco Panią pozdrawiam. :-)

      Usuń
  15. Dziękuję za dostarczone doznania. Będzie mi miło, jeśli moja opinia zachęci następnych. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Stwierdzam stanowczo, że muszę się wreszcie zabrać z tę serię.

    OdpowiedzUsuń
  17. Nareszcie! Odliczam dni. Dwa pierwsze tomy to była cudowna podróż w mój ulubiony czas historyczny. A na Judytę czekam z niecierpliwością, bo to najbarwniejsza i najbliższa mi bohaterka cyklu. Pani Agnieszko, mam nadzieję, że kolejne Pani powieści będą równie porywające. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniale, że spodobały się Pani "Niepokorne". Mam nadzieję, że ostatni tom Pani nie rozczaruje. ;-) Bardzo gorąco pozdrawiam! :-)

      Usuń

Będzie mi miło, drogi Czytelniku, gdy podzielisz się refleksjami o moich tekstach. :-)