niedziela, 23 października 2016

Z przymrużeniem oka

"Bocian", Kraków, 15 lipca 1900 r.;
źródło: http://jbc.bj.uj.edu.pl/
Humor publikowany na łamach cesarsko-królewskiej prasy przeważnie trąci już myszką, lecz bez wątpienia oddaje ducha epoki, zwłaszcza gdy w tle pojawiają się teatry, parki, ulice oraz urzędy Krakowa i Lwowa. Z czego śmiano się na początku dwudziestego wieku? Czasem z tego, co nas już w ogóle nie śmieszy, a czasem z tego, co nie straciło na znaczeniu i jest aktualne. Satyrycy żartowali więc z emancypantek, literatów, cyklistów, niewiernych żon, księży, teściowych, studentów, profesorów uniwersytetów. Kpili z cenzury, z andrusów i przekupek, z kwiaciarek, żebraków (dziadów), żandarmów, dziennikarzy. Oto próbka humoru z „Bociana”, o którym nie wypadało wówczas mówić w lepszym towarzystwie, tak był niestosowny i tak swobodnie pisano w nim o sprawach nieprzystojnych, a nawet grubiańskich. Jak widać dostawało się tam każdemu, nawet Przybyszewskiemu i secesyjnym wieszczom. Ale czy można się jeszcze z tego pośmiać? :-)
/w większości tekstów zachowałam pisownię oryginału/

"Bocian", Kraków, 15 marca 1900 r.;
źródło: http://jbc.bj.uj.edu.pl/
Przytomna odpowiedź
Plantami w Krakowie idzie szybkim krokiem przystojna panienka, a w ślad za nią dwóch akademików. Jeden z akademików, zauważywszy, że spod czarnej sukienki, poniżej stanika, wychyliła się biała spodniczka, rzecze:
– Panienko! Błyska się!
– Zaraz będzie i grzmiało – brzmiała spokojna odpowiedź.

Na krakowskim bruku
Trzech andrusów wybiera się wieczorem kraść. Upatrzyli sobie mieszkanie parterowe – okno otworzyli i dwóch wlazło do środka mieszkania, a trzeci stoi na warcie i pilnuje, aby ich ktoś przy pracy nie zaskoczył. Nagle, stojący na warcie spostrzega policyanta, przykłada więc czemprędzej dłonie do ust, aby go było lepiej słychać i woła:
– Felek! chowaj depozyty do portek, bo policya idzie!...

sobota, 15 października 2016

Magia klejnotów

Władysław Czachórski, Dama z klejnotami, 1898 r.;
źródło: http://www.the-athenaeum.org/
„Od najdawniejszych czasów człowiek zachwycał się drogimi kamieniami i chętnie przypisywał im nadprzyrodzone własności”[1], wierząc, że ochronią go przed czarami i wyleczą z każdej choroby. Ponieważ kamieniom szlachetnym zwykł nadawać cechy istot żywych, przestrzegał, aby ich nie łajać, nie obchodzić się z nimi źle, nie rzucać nimi, gdyż mogłyby sprowadzić nieszczęście albo przemienić się w piasek. Czasem istotnie zarzucano im, że więcej z ich powodu trosk niż radości, bo – jak twierdzili Persowie – były dziełem szatana. Ten, „pragnąc wzniecić w sercach ludzkich chciwość i pokusy, stworzył różnobarwne kamienie, wzorując się na boskich tworach – kolorowych kwiatach łąk. Szatanowi udała się praca, bowiem ludzie pokochali owe kamienie i przez wieki szukali ich w przepastnych sztolniach i głębokich jaskiniach, cierpliwie szlifowali ich gładkie powierzchnie, przewozili lądem i wodą, przechowywali w kufrach i skarbcach, często narażając się na śmierć dla ich zdobycia”[2].

niedziela, 2 października 2016

Poradnik dla dam

Wiener Caricaturen, 1881 rok;
źródło: http://anno.onb.ac.at
Jak nasze praprababki dbały o urodę? „Przewodnik dla dam czyli rady dla płci pięknej”[1] opublikowany w 1842 roku w Warszawie podaje zbiór bezcennych rad, podpowiadając, jak szybko utyć, jak poprawić koloryt cery, jak przygotować perfumy i lecznicze eliksiry. Oto niektóre z nich – do wypróbowania. :-)
/w przeważającej części cytatów zachowałam pisownię i interpunkcję oryginału z 1842 roku/

Lekarstwo na zmarszczki. Jeżeli zmarszczki nie są niepowetowaną krzywdą wieku i jeżeli zgryzota lub złe przyzwyczajenie krzywienia śmiejąc się lub mówiąc zrodziły je, można mieć nadzieję zmniejszenia ich i zgładzenia pomału, przykładając co noc kompresy batystowe, maczane w (…) rosole cielęcym sporządzonym bez włoszczyzny i soli. Co się tyczy paznokci, chędożą się dobrze szczoteczką z mydłem, która jest do tego użytku przeznaczona. Macza się potem róg gąbki w flaszce cytrynowéj essencyi, wyciera się nią paznokcie, co ję wzmacnia i nadaje gładkość.