sobota, 3 września 2016

Las rzeczy

okładka z: www.znak.com.pl
Jakiś czas temu moja bezpośrednia i bardzo jeszcze niedorosła siostrzenica zapytała mnie z powagą typową dla pięciolatki o to, co lubię. Pytanie padło ni stąd, ni zowąd, bez kontekstu, i rozbrajając mnie kolokwialnością, bo brzmiało: „Ciocia, a co ty lubisz?”, zabiło przy okazji ćwieka, zwłaszcza że siostrzenica wbiła we mnie ten swój przenikliwy wzrok. Nie dała się też przekonać, że byłoby dobrze uściślić kategorie, spośród których mogłabym wybierać. Czy chodzi o książki? O kolory, smaki, muzykę, ulubione zwierzęta albo o miejsca? Kręciła tylko głową, aż rzuciła z rozczarowaniem: „No nie wiesz?”. I wówczas pomyślałam, że właściwie nie wiem, i że łatwiej mi wymienić to, czego nie lubię. Na przykład: nie znoszę plastiku udającego zabawki, hałasu nieudolnie naśladującego muzykę, zaśmieconych ulic, zimowych roztopów, terkotu kosiarki, manipulacji, zimnej kawy, dworców kolejowych, polityki. Wszystko to jednak zachowałam dla siebie, wymyślając dostosowaną do wieku mojej rozmówczyni pozytywną listę, na której umieściłam rysowanie, zwierzęta, książki i, rzecz jasna, ją. Skłamałabym, gdybym stwierdziła, że zadowoliła się tak banalną odpowiedzią, bo zdaje się, że miała nadzieję na coś więcej. Ale gdyby spytała o to, co lubię od niedawna, nie miałabym kłopotu z udzieleniem odpowiedzi, i to dość wyczerpującej. Tydzień minął mi bowiem pod znakiem niezłych filmów i rewelacyjnych książek, więc gdyby była starsza, wspomniałabym o nich.

Byłaby to zatem hipnotyzująca opowieść o Litwie i Wilnie z drugiej połowy siedemnastego wieku oraz o rodzinie Narwojszów i Janie Kirdeju, utracjuszu obdarowanym czułym sercem, a dla niektórych wcielonym diabłem, i napiętnowanym tragiczną przeszłością rodu Birontów. W „Silva rerum[1]” Kristiny Sabaliauskaitė jak w szlacheckiej sylwie mieszają się tak różne gatunki, tematy, plany i postacie, że mimo w gruncie rzeczy nieskomplikowanej fabuły czytelnik, olśniony pięknem i bogactwem świata stworzonego przez wyjątkowo utalentowaną autorkę, chciałby jedynie więcej i więcej. W moim przypadku przyjemność z lektury miała jednak dwie dodatkowe przyczyny. Po pierwsze, powieść podsunęła mi niezliczone skojarzenia z motywami, które znam z innych, często klasycznych tekstów, i bawiłam się świetnie, wyszukując coraz to nowe tropy wiodące do „Mistrza i Małgorzaty” Bułhakowa (proroctwa Bonifacego Głuptaska i jego, zgodnie z przepowiednią, obcięta głowa), „Ferdydurke” Gombrowicza (pojedynek Jana Kirdeja z Marianem Dowgiałłą: „Marian Dowgiałło walczył o prawo, żeby wszyscy stali się równi – tak samo nieszczęśliwi i żałośni jak on. A Jan Kirdej Biront bronił prawa, żeby pozostać sobą – właśnie takim łotrem, jakim chce być”[2]), „Padliny” Baudelaire’a (choć nie mogłam przeboleć losu biednego Maurycego), i wielu innych. Po drugie, urzekła mnie stylizacja językowa, a więc sążnista składnia, niewymuszona potoczność, nieprzedawkowana archaizacja, w ogóle pierwszorzędna narracja. A jeśli dodam, że powieść tę z litewskiego na polski przełożyła fenomenalnie osoba, którą pamiętam z dzieciństwa i z którą jakiś czas siedziałam w szkole w jednej ławce, dla wszystkich będzie jasne, że spotkanie z „Silva rerum” było dla mnie podróżą sentymentalną.

fragment "Silva rerum" - czyta Agata Kulesza


Byłby to też „Ben-Hur” w reżyserii Timura Bekmambetova, najnowsza ekranizacja powieści Lewisa Wallace’a. Mimo że znam tę historię na pamięć, bo wielokrotnie oglądałam wersję z 1959 roku, dałam się uwieść tak ukazanej przyjaźni Judy Ben-Hura i Messali, i zniosłam nawet nieprzekonujący finał. W wersji 3D świat sprzed dwóch tysięcy lat zapiera dech w piersiach; chciałoby się choć raz przejść wśród straganów na targu w Jerozolimie albo zajrzeć do domu Hurów, aby podziwiać niezwykłej urody sprzęty, biżuterię, stroje, bo nawet haftowane lamówki przy sukniach Estery wzbudziły mój entuzjazm.

"Ben-Hur" - zwiastun


Na koniec dodałabym „Gorzki smak cukru” w reżyserii Jeana van de Velde’a, pierwszy odcinek serialu z akcją rozgrywającą się w osiemnastowiecznej Ameryce Południowej wśród plantatorów trzciny cukrowej, głównie holenderskich Sefardyjczyków o portugalskich korzeniach. I choć telewizor omijam zazwyczaj szerokim łukiem, tym razem dałam się skusić, czego nie żałuję, bo opowieść jest zgrabna, ciekawa, a przede wszystkim zmusiła mnie do wyszukania informacji o historii Surinamu, której wcześniej nie znałam.

"Gorzki smak cukru" - zwiastun






[1] Silva rerum (łac.) – las rzeczy;
[2] Kristina Sabaliauskaitė, Silva rerum, tłum. Izabela Korybut-Daszkiewicz, Wyd. Znak, Kraków 2015, s. 228.

4 komentarze:

  1. Zastanawiam się, co ja odpowiedziałabym na tak postawione pytanie; chyba powiedziałabym o tym, co jest moją pasją (a zatem i lubię to, choć słowo nie oddałoby całej gamy uczuć) a zatem szalenie lubię czytać, słuchać muzyki (pewnego rodzaju), podróżować (a zatem lubię też dworce kolejowe i hotele, co w przypadku tych drugich nie jest chyba powszechne) oraz spacerować wśród zieleni i odwiedzać wystawy malarskie (określonego rodzaju). I może dodałabym jeszcze smak cytrynowy, kształt okrągły i szczerych, uczciwych ludzi mających odwagę cywilną. Czy taka odpowiedz zadowoliłaby małą dziewczynkę- nie wiem, być może chciała usłyszeć to co sama w danej chwili uważa że lubi najbardziej na świecie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe, że chciała, abym wymieniła to, co i ją zachwyca, ale znając moją siostrzenicę, spodziewałabym się wyliczenia wszelkich pasikoników, ślimaków, motyli, myszek i innych żyjątek, które nieustannie wprawiają ją w zachwyt. Mnie jednak zadziwia w takich sytuacjach pozytywne spojrzenie na świat dziewczynki, której nie przyszło do głowy zadać mi pytania o to, czego nie lubię. :-) Pozdrawiam serdecznie. :-)

      Usuń
  2. Ooo, "Silva rerum" miałam ochotę przeczytać, ale przyznam ze wstydem, że o niej zapomniałam! Tzn. jest gdzieś na liście książek do przeczytania, może kiedyś po nią sięgnę. Ben Hura czytałam, ale dawno temu. Ta nowa ekranizacja może być ciekawa, ale nie ukrywam, że miło by było też książkę odświeżyć. Co do wymienionego serialu to myślę, że mógłby być ciekawy, choć ja rzadko oglądam filmy i seriale.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam zwłaszcza "Silva rerum", natomiast filmowy "Ben-Hur" zapewni chwilę doskonałej rozrywki. :-)

      Usuń

Będzie mi miło, drogi Czytelniku, gdy podzielisz się refleksjami o moich tekstach. :-)