niedziela, 10 lipca 2016

Niech przyjdzie Emilie...

„Panna Flöge pojawiła się (…) tuż po śniadaniu. W jasnej bluzce i zielonej spódnicy z klinów zachwycała niewymuszoną prostotą ubioru, naturalnym i bezpośrednim obejściem oraz szczerym uśmiechem dziewczyny zakochanej w rozkoszach życia. Ponagliwszy Judytę, bo na dole czekał wynajęty powóz, nakazała dorożkarzowi upchnąć kosz z prowiantem w bagażowym schowku, a gdy zeszły przed kamienicę, zaprezentowała resztę towarzystwa.
– Paulina, moja siostra – powiedziała. – I przyjaciel rodziny, Gustav Klimt.
Paulina od pierwszej chwili przyjaźnie okazywała Judycie zainteresowanie, natomiast Klimt odzywał się z rzadka, cedząc od czasu do czasu krótkie frazy. Wywierał osobliwe wrażenie; rudobrody i kędzierzawy, w białym letnim surducie i identycznego koloru czapce z daszkiem nasuwał na myśl wilka morskiego, lecz w żadnym razie wziętego malarza”[1].

Emilie Flöge;
zdjęcie z: pl.pinterest.com
Kim była Millie Flöge, przyjaciółka fikcyjnej Judyty Schraiber, i co ją łączyło z Gustavem Klimtem? Pozostaje tajemnicą, czy pannę Flöge można zaliczyć do grona kochanek malarza, czy też ich relacja oparta była na głębokiej przyjaźni i pokrewieństwie dusz. Choć do naszych czasów dotrwała ich korespondencja, listy i widokówki, które przez dekady wysyłali do siebie z podróży, niewiele z nich wynika. Dlatego gdy pisze się o związku Flöge i Klimta, spekulacje przeważają nad pewnikami.



Panna z dobrego domu
Gustav Klimt;
zdjęcie z: pl.pinterest.com
Emilie Flöge przyszła na świat w Wiedniu w 1874 roku w dość dobrze sytuowanej rodzinie mieszczańskiej. Była najmłodsza z czwórki rodzeństwa, miała bowiem brata i dwie siostry, wspomnianą już Pauline (1866-1917) oraz Helene (1871-1936). Gustav Klimt pojawił się w ich życiu wówczas, gdy Helene została żoną Ernsta Klimta, jego brata. Kiedy wkrótce po ślubie, zostawiwszy żonę i córeczkę, Ernst zmarł, Gustav przez lata łożył na ich utrzymanie, ponieważ „obiecał zająć się nimi wszystkimi. Odpowiedzialność, którą na siebie wziął, była ogromna. Czasy były okrutne dla biednych, zwłaszcza dla kobiet. Zubożałym mężczyznom zawsze pozostawała armia i los mięsa armatniego, za to na każdym kroku można było zobaczyć, co czeka kobiety, które znalazły się w nędzy. Ulice Wiednia pełne były dziewcząt, które musiały zostać prostytutkami. Były narażone na zimno, gruźlicę i szalejący syfilis, którego bał się cały Wiedeń”[2].

Zacieśnianie więzi
Emilie (po lewej), Pauline (po prawej);
zdjęcie z: theredlist.com
Wiadomo, że już w 1891 roku powstał pierwszy namalowany przez Gustava Klimta portret Emilie. Natomiast ten najbardziej znany, z 1902 roku, „ukazuje (…) szczupłą, wysoką kobietę w długiej, niebieskiej, kosztownie zdobionej sukni, całkowicie osłaniającej jej ciało”[3]. Podobno nie spodobał się Emilie, ale gdy zestawi się z nim ówczesne jej fotografie, widać uderzające podobieństwo. Przede wszystkim łączy je widoczny na twarzy modelki spokój, jakby był jej stałą cechą, choć wiedeńczycy plotkowali o „nadmiernej, trwającej całe życie nerwowości Emilie”[4]. Z czasem więzi między Klimtem a szwagierką i jej młodszą siostrą zacieśniły się tak bardzo, że spędzali razem wakacje nad jeziorem Attersee w willi należącej do wuja obu pań, dekoratora pracującego dla cesarza Franciszka Józefa. Miejsce było idylliczne i lubiane przez dzieci.


Gustav Klimt, Portret Emilie Flöge, 1902;
obraz z: es.wikipedia.org

Salon mody
Emilie i Gustav Klimt w strojach reformowanych;
zdjęcie z: 
www.pinterest.com
Niezależność Emilie przejawiała się na wiele sposobów. Nie tylko tym, że w epoce, gdy małżeństwo gwarantowało kobietom pozycję towarzyską, ona nie wyszła za mąż. W 1904 roku z siostrą Pauline otworzyła dom mody, stając się kobietą interesu, przeciwniczką gorsetów i zwolenniczką strojów reformowanych dyktującą wiedenkom, co i gdzie wypada nosić. Niejasne są okoliczności powstania salonu. Wiadomo, że Emilie wraz z siostrą ukończyła kursy krawieckie, byłoby to jednak za mało, żeby w tak krótkim czasie zostać liczącą się kreatorką mody. Prawdopodobnie mogła liczyć na finansowe wsparcie szwagra, ale przede wszystkim pomógł jej brat, gdyż „jego obrotności zawdzięczała, że otrzymała licencję, chociaż nie miała żadnego dyplomu mistrzowskiego, który był do tego potrzebny”[5]. Emilie miała wtedy trzydzieści lat.

Casa Piccola i dom mody Emilie;
zdjęcie z: www.pinterest.com
Salon otwarto w szóstej dzielnicy Wiednia, a więc w miejscu popularnym, o ogromnych czynszach, zdominowanym przez przemysł tekstylny, liczne tkalnie, fabryki dzianin i trykotażu oraz gigantyczne domy towarowe oferujące gotową odzież[6]. Emilie i Pauline wynajęły pomieszczenia w Casa Piccola, istniejącym do dziś budynku na rogu Mariahilfer Strasse. Wnętrza urządzili artyści Warsztatów Wiedeńskich, podkreślając tym ekskluzywność salonu obliczonego na arystokratyczną klientelę. „Nad wejściem wisiała mozaika secesyjna w tonach niebieskich i zielonych, w którą wtopiona była nazwa wypisana czarnymi literami. Przez przedpokój przechodziło się do dużego salonu, utrzymanego całkowicie w czerni i bieli. Ściany pokryte były białym lakierem, inkrustowanym wyklejankami z kolorowego papieru Kolomana Mosera, ukazującymi modnie ubrane kobiety”[7]. Meble, bibeloty, manekiny, nowoczesne lustra – wszystko było ostatnim krzykiem mody. Podłogi wyłożono szarym filcem, co wzbudziło sensację, gdyż powszechnie stosowano wówczas parkiety. Przygotowano też pokoje do pracy dla szwaczek i krojczyń oraz mieszkanie sióstr. Z czasem zatrudniono modelki, Emilie jeździła na pokazy mody do Londynu i Paryża, każda stała klientka miała u niej lalkę imitującą jej figurę, za stroje żądano znacznie więcej niż w popularnych domach towarowych i nie zatrudniono żadnego mężczyzny. Nawet w roli kierowcy.

Strój reformowany
strój z domu mody Emilie;
zdjęcie z: es.pinterest.com
Klimt, jak część secesjonistów, interesował się tkaniną. Znajomość z siostrami Flöge była zapewne istotną przyczyną projektowania przez niego ubiorów. Stroje te cechowały się lekkością i elegancją; artysta stosował wysokie kołnierzyki, szerokie falbany, obfite marszczenia i riuszki, identycznie jak Emilie i Pauline, prawdopodobnie więc projektowali je wspólnie. „Klimt sam chodził w długim kitlu, których miał zapewne kilka. Także te kitle – reformowany strój dla mężczyzn – powstawały w salonie Flöge. Taki ubiór z meksykańskiego materiału zachował się w spuściźnie po Emilie”[8].


Kosz na bieliznę
List Klimta do Emilie;
zdjęcie z: www.leopoldmuseum.org
Po śmierci Klimta w 1918 roku rozeszła się plotka, że Emilie spaliła ich korespondencję „wielkości kosza na bieliznę”[9]. Nawet jeśli to prawda, zachowało się kilkaset listów i kart pocztowych. Wiadomo z nich, że niekiedy artysta pisywał do niej aż cztery razy dziennie, donosząc o zdarzeniach w gruncie rzeczy błahych, tylko z rzadka wspominając o pracy. Jednak ich ciepły ton nie stanowi dowodu, że mieli romans. Zwłaszcza że „Emilie Flöge była równie mało zainteresowana tym, aby stracić wolność przez małżeństwo z Klimtem, jak to się zwykle przyjmuje w odniesieniu do malarza. Możliwe, że wiedziała o innych związkach Klimta. Przypuszczalnie mogła je całkowicie akceptować”[10]. A może, jak wiele ówczesnych kobiet, postawiła na wolną miłość?

Niech przyjdzie Emilie
Emilie w 1935 roku;
zdjęcie z: www.pinterest.com
O głębokiej przyjaźni łączącej Klimta z Emilie świadczy krążąca po Wiedniu opowieść o okolicznościach śmierci artysty. Gdy uległ udarowi mózgu w 1918 roku, to Emilie chciał mieć przy sobie, mimo że przez jego życie przewinęło się wiele kobiet. Życzenie, by przyszła, wypowiedziane w chwili śmierci, potwierdza, że dla niego była kimś wyjątkowym. „Oboje czerpali korzyść z wzajemnych kontaktów, a także inspirowali się nawzajem w swoich zawodach”[11], dotrzymywali sobie towarzystwa, znali się zapewne na wylot. To zaskakująco nowoczesna relacja, trochę jak z naszych czasów.
Emilie Flöge zmarła w 1952 roku.


Polecam też:





[1] Niepokorne. Klara, Wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa 2015, s. 167-168.
[2] Anne-Marie O’Connor, Złota dama. Niezwykła opowieść o arcydziele Gustawa Klimta, portrecie Adeli Bloch-Bauer, W.A.B, Warszawa 2016, s. 37. [e-book]
[3] Susanna Partsch, Klimt. Życie i twórczość, Arkady, Warszawa 2000,  s. 183.
[4] Tamże, s. 188.
[5] Tamże, s. 165.
[6] Tamże.
[7] Tamże, s. 166.
[8] Tamże, s. 192.
[9] Tamże, s. 185.
[10] Tamże, s. 191.
[11] Tamże, s. 192.

10 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy wpis. Wierzę, że listów było aż tyle, że zajęły kosz na bieliznę, bo kiedyś ludzie dużo pisali. Nam, którzy ograniczamy się do krótkich maili, trudno to sobie wyobrazić... Pismo Klimta jest mało czytelne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe, że listów tych było nawet więcej, bo Klimt pisywał bardzo krótkie, ale za to po kilka dziennie. Też usiłowałam wyczytać coś z powyższego - ale bez powodzenia. :-)

      Usuń
  2. Milly z "Judyty" ceniła jakość i oryginalnośc rozwiązań projektów, które powstawały w pracowni. Była też szczerą przyjaciółką Judyty, nie tylko pracodawcą. Najpierw "...przyniosła tacę ze świeżo zaparzoną kawą, cukiernicą i dzbanuszkiem śmietanki...", a dopiero oznajmiła, że oczekuje od Judyty nowych zimowych projektów. Takich stosunków pracodawca- pracownik należałoby życzyć dzisiaj. Wiem,wiem... były przyjaciółkami. Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To istotnie miłe, że zaczęła od kawy, zanim poprosiła o projekty. :-) Byłoby świetnie, gdybyśmy takich relacji doświadczali na co dzień. Ale jestem pewna, że są tacy szefowie i ich grzeczność oraz brak nadmiernego formalizmu nie wynikają z zaprzyjaźnienia z pracownikiem, lecz ze znajomości kindersztuby. :-)

      Usuń
  3. Piekna historia, fajnie yloby sie przeniesc w tamte czasy, zey tak naocznie poczuc klimaty tamtego swiata. Pozdrawiam serdecznie Pani Agnieszko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, to świat pełen uroku. Pozdrawiam gorąco! :-)

      Usuń
  4. Ciekawe uzupełnienie "Judyty" :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :-) Taki miałam cel - aby dopowiedzieć to, czego nie ma w książce. :-)

      Usuń
  5. Twórczość Klimata zachwyca! A jego życie osobiste szokuje, bardziej pasuję do czasów dzisiejszych niż do odległej przeszłości.
    Z przyjemnością przeczytałam artykuł, który obudził moją ciekawość i chęć poznania prywatnego życia artysty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Klimta ciekawy jest wpływ życia prywatnego na twórczość. Trudno je oddzielić. :-D

      Usuń

Będzie mi miło, drogi Czytelniku, gdy podzielisz się refleksjami o moich tekstach. :-)