niedziela, 22 listopada 2015

Między ziemią a... magią

J. W. Waterhouse, The Magic Circle, 1886;
obraz z: 
it.wikipedia.org
Od zarania dziejów ludzie obawiali się magii i czarów, a jednocześnie, pragnąc zapewnić sobie szczęście, powodzenie i władzę, sięgali po praktyki i rytuały, dzięki którym zyskiwali przeświadczenie, że zjednali los. Źródła historyczne i literatura piękna nieustannie wracają do fascynującej historii wierzeń w magiczną moc amuletów i zaklęć, do opowieści o demonach, czarownicach, wyrokach Inkwizycji, procesach o uprawianie czarów i płonących stosach, choć my, współcześni czytelnicy, racjonalni i pragmatyczni, wiarę w gusła traktujemy z przymrużeniem oka.

Shira, jedna z bohaterek „Gołębiarek” Alice Hoffman, nazywana jest Czarownicą z Moabu. Przybyła do Masady znad odległego brzegu Morza Soli i już ten niezwykły fakt sprawił, że przypisywano jej nadludzkie umiejętności. Mawiano, że umie przywoływać chmury i sprowadzać deszcz oraz że zna rytuały miłosne. Widziano „złote amulety na szyi tej czarownicy. Krążyły plotki, że ma w kuchni szkatułkę zamykaną na klucz w kształcie zakazanej figurki egipskiego węża, Deraqona. Ponoć trzymała w niej niezliczone występki i jeśli ktoś ośmieli się uchylić wieko i je uwolnić, obciążą one sumienie tej osoby – opadną ją jak osy, zaczną żądlić i nigdy jej nie odstąpią”[1].

zwiastun "Gołębiarek" w wersji filmowej

Daniel Gardner, Witches Round the Cauldron, 1775;
obraz z: 
en.wikipedia.org
Shira recytuje zaklęcia, wykonuje magiczne gesty, korzysta z amuletów, w których działanie wierzy cały starożytny świat, czego przykład podaje Maureen Bloom[2]: „W tradycji magii egipskiej, zgodnie z którą formuły magiczne pisano na złotym liściu, sporządzano puste w środku posągi i poświęcano je, aby uwięzić za pomocą ziół, klejnotów i woni dusze demonów i aniołów”[3]. Amuletami były stosowane w judaizmie misy z zaklęciami wypisanymi atramentem; inskrypcja zaczynała się u podstawy naczynia, następnie wiła się okrężnie aż po ceramiczną krawędź i mogła brzmieć następująco: „Przez twoje imię robię ten amulet, aby był uzdrowieniem dla tego człowieka, dla progu (jego domu […] i jakiejkolwiek posiadłości), jaka do niego należy. Wiążę skały ziemi i związuję tajemnice nieba, poskramiam je (…), wiążę, krępuję i poskramiam wszystkie demony i szkodliwe duchy, wszystkie te, które są na świecie, męskie i żeńskie, od dorosłych spośród nich aż po ich młode (…)”[4]. Sposób zapisu magicznego tekstu miał sprawić, aby „demon (…) bliski był omdlenia, po prostu z powodu wysiłku wędrowania raz po raz po ścieżce utworzonej przez słowa, spiralnej i falującej, od środka na zewnątrz, zanim został schwytany, przezwyciężony, zmiażdżony, związany i szczelnie zamknięty w obrębie swego ceramicznego więzienia”[5]. Misy zakopywano dnem do góry pod progami, aby zabezpieczały domostwa przed wtargnięciem złych duchów.

drzeworyt z 1555 r.; palenie na stosie kobiet oskarżonych o czary;
obraz z: http://wyborcza.pl/
Pragnienie zapewnienia domowi spokoju i bezpieczeństwa także w kulturze staropolskiej przyczyniało się do popularności magicznych gestów i wiary w moc amuletów. Wierzono, że przed demonami najlepiej chroni sól i żelazo; sól poświęcona w dniu świętej Agaty zabezpieczała przed pożarami i powodziami, natomiast żelazo kładziono na progu domu, zaznaczając w ten sposób granicę nieprzekraczalną dla duchów (z czego wzięła się wiara w moc żelaznej podkowy).

Francisco Goya, Sabat czarownic, 1798;
obraz z: pl.wikipedia.org/wiki/Sabat_czarownic_(obraz_Goi)
To, co dziś nazywamy zabobonami i przesądami, dawniej porządkowało świat, przywracając ład zakłócany przez siły, nad którymi człowiek nie miał pełnej władzy (jeśli w ogóle ją miał), stąd w XVI wieku powszechne było przekonanie, że ochronne właściwości mają minerały, zioła, koła zakreślone poświęconą kredą. A zatem: „Agat (…) leczył ukąszenie żmii i pomagał w chorobie oczu; ametyst był antidotum na truciznę, leczył bóle głowy i oduczał pijaństwa; chryzolit służył przeciwko melancholii i astmie, szafir był ochroną przeciwko zarazie (…)”[6]. Dobrze też było nosić perły i korale, gdyż także chroniły przed niebezpieczeństwami, które czyhały wszędzie i pod wieloma postaciami. Zagrożenie widziano w niezrozumiałych zjawiskach pogodowych, omenach zwiastujących większe lub mniejsze nieszczęścia (pęknięcie obrączki ślubnej, nagłe zatrzymanie się zegara, zgaśnięcie świecy w czasie ślubnej ceremonii), w obcych, którzy różnili się od tubylców wyglądem, mową i obyczajami. Obawiano się Cyganów, Tatarów, Żydów, Finów (!), czarownic. I choć w XVI wieku na ziemiach polskich oskarżenia o czary należy zaliczyć do rzadkości, już w wieku XVII było ich bez liku.

Młot na czarownice, wydanie z 1520 r.;
obraz z: pl.wikipedia.org/wiki/Malleus_Maleficarum
Lękano się demonów. Szczególną rolę w szesnastowiecznej demonologii słowiańskiej odgrywały demony kobiece, a więc na przykład mieszkające w lasach i w pobliżu rzek boginki porywające niezamężne dziewczęta. Niektóre „demony kobiece porywały dzieci, w zamian swoje potworne podrzucając; wierzono, że wystarczy bić mocno takie odmieńce, aby demon wrócił i oddał porwane dziecko”[7]. A ponieważ nikt nie wątpił w istnienie świata duchów, obawiano się diabłów, wilkołaków, roślin przemieniających się w zwierzęta…

J. W. Waterhouse, The Crystal Ball, 1902;
obraz z: commons.wikimedia.org
Magiczną moc przypisywano ciałom niebieskim. W średniowiecznej tradycji żydowskiej dobroczynny wpływ na powodzenie nowożeńców miał fakt zawarcia małżeństwa przy księżycu w nowiu lub w pełni (Żydzi hiszpańscy zawierali związki małżeńskie tylko podczas nowiu). W kulturze staropolskiej „słońce uważano za króla gwiazd, chodzącego po niebie”[8], a zaćmienie za jego chorobę i znak przepowiadający nieszczęście. Spadające gwiazdy miały być duszami dzieci zmarłych bez chrztu, pioruny – świętym ogniem zesłanym przez Boga (nie można go było gasić), a tęczę postrzegano jako smoka, który „pije wodę z rzek i jezior i następnie spuszcza ją znów na ziemię w postaci deszczu”[9].

Nie jestem przesądna, a jednak czuję niekiedy atawistyczny lęk przed zdarzeniami, których ludzkość obawiała się już przed wiekami i tysiącleciami. Choć rozumiem mechanizm powstawania burz i piorunów, boję się ich bardziej niż czegokolwiek innego, a kiedy przed tygodniem mój ulubiony budzik zmarł śmiercią naturalną (w końcu liczył sobie niemal ćwierć wieku), pomyślałam najpierw, czy nie jest to przypadkiem zła wróżba. I, tak na wszelki wypadek, jestem szczęśliwą posiadaczką żelaznej podkowy. ;-)

I jeszcze odrobina Gołębiarek - bardzo czekałam na tę ekranizację!
Oto Yael, Aziza i Shira:
zdjęcia z: pl.pinterest.com












[1] Alice Hoffman, Gołębiarki,  Warszawa 2013, s. 91.
[2] Maureen Bloom, Żydowski mistycyzm a magia, Kraków 2011.
[3] Maureen Bloom, Żydowski mistycyzm a magia, Kraków 2011, s. 249.
[4] Maureen Bloom, Żydowski mistycyzm a magia, Kraków 2011, s. 268.
[5] Maureen Bloom, Żydowski mistycyzm a magia, Kraków 2011, s. 266.
[6] Jan Stanisław Bystroń, Dzieje obyczajów w dawnej Polsce. Wiek XVI-XVIII, t. 1, Warszawa 1994, s. 282.
[7] Jan Stanisław Bystroń, Dzieje obyczajów w dawnej Polsce. Wiek XVI-XVIII, t. 1, Warszawa 1994, s. 308.
[8] Jan Stanisław Bystroń, Dzieje obyczajów w dawnej Polsce. Wiek XVI-XVIII, t. 1, Warszawa 1994, s. 281.
[9] Jan Stanisław Bystroń, Dzieje obyczajów w dawnej Polsce. Wiek XVI-XVIII, t. 1, Warszawa 1994, s. 282.

2 komentarze:

  1. Uwielbiam magię w książkach fantasy, ale również w historycznych lub podobnych, czyli bardziej przyziemnych. Amulety, klątwy, roztwory z rożnych ziół i masa zabobonów ;) Ciekawy temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także lubię takie tematy. Pozdrawiam serdecznie! :-)

      Usuń

Będzie mi miło, drogi Czytelniku, gdy podzielisz się refleksjami o moich tekstach. :-)