J. W. Waterhouse, The Magic Circle, 1886; obraz z: it.wikipedia.org
Od
zarania dziejów ludzie obawiali się magii i czarów, a jednocześnie, pragnąc
zapewnić sobie szczęście, powodzenie i władzę, sięgali po praktyki i rytuały,
dzięki którym zyskiwali przeświadczenie, że zjednali los. Źródła historyczne i
literatura piękna nieustannie wracają do fascynującej historii wierzeń w magiczną
moc amuletów i zaklęć, do opowieści o demonach, czarownicach, wyrokach
Inkwizycji, procesach o uprawianie czarów i płonących stosach, choć my,
współcześni czytelnicy, racjonalni i pragmatyczni, wiarę w gusła traktujemy z
przymrużeniem oka.
Shira,
jedna z bohaterek „Gołębiarek” Alice Hoffman, nazywana jest Czarownicą z Moabu.
Przybyła do Masady znad odległego brzegu Morza Soli i już ten niezwykły fakt
sprawił, że przypisywano jej nadludzkie umiejętności. Mawiano, że umie
przywoływać chmury i sprowadzać deszcz oraz że zna rytuały miłosne. Widziano
„złote amulety na szyi tej czarownicy. Krążyły plotki, że ma w kuchni szkatułkę
zamykaną na klucz w kształcie zakazanej figurki egipskiego węża, Deraqona.
Ponoć trzymała w niej niezliczone występki i jeśli ktoś ośmieli się uchylić
wieko i je uwolnić, obciążą one sumienie tej osoby – opadną ją jak osy, zaczną
żądlić i nigdy jej nie odstąpią”[1].
zwiastun "Gołębiarek" w wersji filmowej
Daniel Gardner, Witches Round the Cauldron, 1775; obraz z: en.wikipedia.org
Shira
recytuje zaklęcia, wykonuje magiczne gesty, korzysta z amuletów, w których
działanie wierzy cały starożytny świat, czego przykład podaje Maureen Bloom[2]:
„W tradycji magii egipskiej, zgodnie z którą formuły magiczne pisano na złotym
liściu, sporządzano puste w środku posągi i poświęcano je, aby uwięzić za
pomocą ziół, klejnotów i woni dusze demonów i aniołów”[3]. Amuletami
były stosowane w judaizmie misy z zaklęciami wypisanymi atramentem; inskrypcja zaczynała
się u podstawy naczynia, następnie wiła się okrężnie aż po ceramiczną krawędź i
mogła brzmieć następująco: „Przez twoje imię robię ten amulet, aby był
uzdrowieniem dla tego człowieka, dla progu (jego domu […] i jakiejkolwiek
posiadłości), jaka do niego należy. Wiążę skały ziemi i związuję tajemnice
nieba, poskramiam je (…), wiążę, krępuję i poskramiam wszystkie demony i
szkodliwe duchy, wszystkie te, które są na świecie, męskie i żeńskie, od
dorosłych spośród nich aż po ich młode (…)”[4]. Sposób
zapisu magicznego tekstu miał sprawić, aby „demon (…) bliski był omdlenia, po
prostu z powodu wysiłku wędrowania raz po raz po ścieżce utworzonej przez
słowa, spiralnej i falującej, od środka na zewnątrz, zanim został schwytany,
przezwyciężony, zmiażdżony, związany i szczelnie zamknięty w obrębie swego
ceramicznego więzienia”[5]. Misy
zakopywano dnem do góry pod progami, aby zabezpieczały domostwa przed
wtargnięciem złych duchów.
drzeworyt z 1555 r.; palenie na stosie kobiet oskarżonych o czary; obraz z: http://wyborcza.pl/
Pragnienie
zapewnienia domowi spokoju i bezpieczeństwa także w kulturze staropolskiej
przyczyniało się do popularności magicznych gestów i wiary w moc amuletów.
Wierzono, że przed demonami najlepiej chroni sól i żelazo; sól poświęcona w
dniu świętej Agaty zabezpieczała przed pożarami i powodziami, natomiast żelazo
kładziono na progu domu, zaznaczając w ten sposób granicę nieprzekraczalną dla
duchów (z czego wzięła się wiara w moc żelaznej podkowy).
Francisco Goya, Sabat czarownic, 1798; obraz z: pl.wikipedia.org/wiki/Sabat_czarownic_(obraz_Goi)
To,
co dziś nazywamy zabobonami i przesądami, dawniej porządkowało świat,
przywracając ład zakłócany przez siły, nad którymi człowiek nie miał pełnej
władzy (jeśli w ogóle ją miał), stąd w XVI wieku powszechne było przekonanie,
że ochronne właściwości mają minerały, zioła, koła zakreślone poświęconą kredą.
A zatem: „Agat (…) leczył ukąszenie żmii i pomagał w chorobie oczu; ametyst był
antidotum na truciznę, leczył bóle głowy i oduczał pijaństwa; chryzolit służył
przeciwko melancholii i astmie, szafir był ochroną przeciwko zarazie (…)”[6].
Dobrze też było nosić perły i korale, gdyż także chroniły przed
niebezpieczeństwami, które czyhały wszędzie i pod wieloma postaciami. Zagrożenie
widziano w niezrozumiałych zjawiskach pogodowych, omenach zwiastujących większe
lub mniejsze nieszczęścia (pęknięcie obrączki ślubnej, nagłe zatrzymanie się
zegara, zgaśnięcie świecy w czasie ślubnej ceremonii), w obcych, którzy różnili
się od tubylców wyglądem, mową i obyczajami. Obawiano się Cyganów, Tatarów,
Żydów, Finów (!), czarownic. I choć w XVI wieku na ziemiach polskich oskarżenia
o czary należy zaliczyć do rzadkości, już w wieku XVII było ich bez liku.
Młot na czarownice, wydanie z 1520 r.; obraz z: pl.wikipedia.org/wiki/Malleus_Maleficarum
Lękano
się demonów. Szczególną rolę w szesnastowiecznej demonologii słowiańskiej odgrywały
demony kobiece, a więc na przykład mieszkające w lasach i w pobliżu rzek
boginki porywające niezamężne dziewczęta. Niektóre „demony kobiece porywały
dzieci, w zamian swoje potworne podrzucając; wierzono, że wystarczy bić mocno
takie odmieńce, aby demon wrócił i oddał porwane dziecko”[7]. A
ponieważ nikt nie wątpił w istnienie świata duchów, obawiano się diabłów,
wilkołaków, roślin przemieniających się w zwierzęta…
J. W. Waterhouse, The Crystal Ball, 1902; obraz z: commons.wikimedia.org
Magiczną
moc przypisywano ciałom niebieskim. W średniowiecznej tradycji żydowskiej dobroczynny
wpływ na powodzenie nowożeńców miał fakt zawarcia małżeństwa przy księżycu w
nowiu lub w pełni (Żydzi hiszpańscy zawierali związki małżeńskie tylko podczas
nowiu). W kulturze staropolskiej „słońce uważano za króla gwiazd, chodzącego po
niebie”[8], a
zaćmienie za jego chorobę i znak przepowiadający nieszczęście. Spadające
gwiazdy miały być duszami dzieci zmarłych bez chrztu, pioruny – świętym ogniem
zesłanym przez Boga (nie można go było gasić), a tęczę postrzegano jako smoka,
który „pije wodę z rzek i jezior i następnie spuszcza ją znów na ziemię w
postaci deszczu”[9].
Nie
jestem przesądna, a jednak czuję niekiedy atawistyczny lęk przed zdarzeniami,
których ludzkość obawiała się już przed wiekami i tysiącleciami. Choć rozumiem
mechanizm powstawania burz i piorunów, boję się ich bardziej niż czegokolwiek
innego, a kiedy przed tygodniem mój ulubiony budzik zmarł śmiercią naturalną (w
końcu liczył sobie niemal ćwierć wieku), pomyślałam najpierw, czy nie jest to
przypadkiem zła wróżba. I, tak na wszelki wypadek, jestem szczęśliwą
posiadaczką żelaznej podkowy. ;-)
I jeszcze odrobina Gołębiarek - bardzo czekałam na tę ekranizację!
Oto Yael, Aziza i Shira:
zdjęcia z: pl.pinterest.com
[1]Alice Hoffman, Gołębiarki, Warszawa 2013, s. 91.
[2] Maureen Bloom,
Żydowski mistycyzm a magia, Kraków 2011.
[3] Maureen
Bloom, Żydowski mistycyzm a magia, Kraków 2011, s. 249.
[4] Maureen
Bloom, Żydowski mistycyzm a magia, Kraków 2011, s. 268.
[5] Maureen
Bloom, Żydowski mistycyzm a magia, Kraków 2011, s. 266.
[6] Jan
Stanisław Bystroń, Dzieje obyczajów w dawnej Polsce. Wiek XVI-XVIII, t. 1,
Warszawa 1994, s. 282.
[7] Jan
Stanisław Bystroń, Dzieje obyczajów w dawnej Polsce. Wiek XVI-XVIII, t. 1,
Warszawa 1994, s. 308.
[8] Jan
Stanisław Bystroń, Dzieje obyczajów w dawnej Polsce. Wiek XVI-XVIII, t. 1,
Warszawa 1994, s. 281.
[9] Jan
Stanisław Bystroń, Dzieje obyczajów w dawnej Polsce. Wiek XVI-XVIII, t. 1,
Warszawa 1994, s. 282.
Uwielbiam magię w książkach fantasy, ale również w historycznych lub podobnych, czyli bardziej przyziemnych. Amulety, klątwy, roztwory z rożnych ziół i masa zabobonów ;) Ciekawy temat.
Uwielbiam magię w książkach fantasy, ale również w historycznych lub podobnych, czyli bardziej przyziemnych. Amulety, klątwy, roztwory z rożnych ziół i masa zabobonów ;) Ciekawy temat.
OdpowiedzUsuńJa także lubię takie tematy. Pozdrawiam serdecznie! :-)
Usuń