poniedziałek, 8 września 2014

Między prawdą a zmyśleniem

Kiedy zaczynałam pisać pierwszy tom serii „Niepokorne”, nie zdawałam sobie sprawy z tego, na co się porywam i ile czeka mnie pracy. Sądziłam naiwnie, że przeczytam parę mądrych tekstów o Krakowie z przełomu XIX i XX wieku – i sprawa załatwiona. Tymczasem na długie miesiące utknęłam w dziesiątkach książek, czasopism oraz kalendarzy (na szczęście wirtualnych). Dzięki temu przeważająca część tego, co w „Niepokornych. Eliza” tworzy tło zdarzeń, jest prawdą. Przyznaję, że właśnie komponowanie faktów ze zmyśleniem bawi mnie najbardziej – jakbym układała krzyżówkę albo obmyślała nowy komplet puzzli.
"Czas", 18 grudnia 1895 r.

Czego nie zmyśliłam? Z kwestii o niewielkim znaczeniu – pogody. Gazety z 1895 i 1896 roku opisują ją dzień po dniu; nie przepowiadają aury, lecz informują, jaka była parę dni wcześniej. Jesienne szarugi, intensywne opady śniegu, gwałtowne burze (choćby ta w Boże Ciało) czy roztopy, wysokość temperatury nocą i za dnia – wszystko to wyczytałam w prasie, spisałam skrupulatnie, by dopasować następnie do fikcyjnych zdarzeń. Mrówcza robota.

Jedyne zdjęcie ze "Szklanej góry",
jakie udało mi się znaleźć;
Wanda Siemaszkowa w roli królewny;
zdjęcie z: 
www.pbc.rzeszow.pl/dlibra/
Nie wymyśliłam przedstawień teatralnych w Teatrze Miejskim. „Sapho” z Gabrielą Zapolską w roli głównej rzeczywiście wystawiano w 1895 roku, tak jak „Szklaną górę”, przedstawienie dla dzieci, właściwie przebój, choć kiedy trupa wyjechała ze spektaklem na gościnne występy do Warszawy, nie święcił triumfów. Dla mnie zapowiedzi i recenzje „Szklanej góry” były niczym objawienie; baśń cieszyła się większym powodzeniem niż klasyka, na widowni zasiadały całe rodziny, rozpoczęcie spektaklu przesuwano w oczekiwaniu na spóźnialskich i kończył się zazwyczaj o nieprzyzwoitej dla krakowian godzinie, po szperze, czyli sporo po 22.00.

ulica Sławkowska, po prawej Hotel Saski; zdjęcie z: Wikipedia
Wieczorki artystyczne w Hotelu Saskim, czyli występy słuchaczek Baraneum (Wyższych Kursów dla Kobiet) to także fakt. Studentki kursu artystycznego, literatki i przyrodniczki organizowały je, aby wspomóc uboższe koleżanki. W prasie codziennej zamieszczano zaproszenia, gdyż recytacje i koncerty miały charakter otwarty; potem relacjonowano – zawsze pochlebne.

polichromia u franciszkanów;
zdjęcie z:http://muzeumsecesji.pl/
W jednej z opinii na temat powieści „Niepokorne. Eliza” znalazłam stwierdzenie, że dla czytelniczki (przychylnej zresztą książce) nie ma znaczenia, czy w 1895 roku Wyspiański rzeczywiście pracował nad polichromią u franciszkanów, jednak dla mnie była to kwestia zasadnicza. A także gdzie w tym czasie mieszkał i z kim, jak wyglądała jego pracownia, czym się inspirował podczas projektowania polichromii, jak przebiegały prace wewnątrz kościoła, kto tworzył ekipę, jaką stosowano metodę pracy (przepróchy spędzały mi sen z powiek, bo co źródło to inny opis i nowa wariacja nazwy). W powieści część informacji pominęłam, nie wspomniałam o współpracującym z Wyspiańskim architekcie Władysławie Ekielskim, z którego wspomnień korzystałam, natomiast stworzyłam Maurycego Stojnowskiego. Moje prawo; inaczej nie byłoby sceny pierwszego spotkania Judyty z Maurycym i Wyspiańskim, a bardzo ją lubię.

ulica Józefa;
zdjęcie z:http://www.poland-active.com

Nie wymyśliłam urszulanek na Starowiślnej, Baraneum na Karmelickiej, mieszkania Noemi na Józefa, przygotowywanych przez studentów żywych obrazów w Teatrze Miejskim, mleczarni Eweliny Dobrzyńskiej, Szpitala Świętego Łazarza, hotelu Pod Różą, więc w „Niepokornych” fikcja miesza się nieustannie z prawdą. Cóż. Nawet nagrobek identyczny z tym matki Antona Wiebrachta widziałam kiedyś na cmentarzu Rakowickim… 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi miło, drogi Czytelniku, gdy podzielisz się refleksjami o moich tekstach. :-)