Dziewiętnastowieczny
Kraków długo bronił się przed studentkami i był wyjątkowo niechętny dla pukających
do bram Uniwersytetu Jagiellońskiego kobiet, zmuszonych przez trudne położenie
materialne do nauki oraz pracy zawodowej, choć już po powstaniu styczniowym stało
się jasne, że utrwalony przez wieki stereotyp patriarchalnej rodziny chwieje się
w posadach i wkrótce runie. Zsyłki, więzienia polityczne, emigracja czy też śmierć
na polu bitewnym sprawiały, że o dom, majątek i dzieci musiały troszczyć się
kobiety, mimo że nikt ich do tego nie przygotował.
Jednak
jesienią 1894 roku do Studium Farmaceutycznego na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu
Jagiellońskiego przyjęto trzy pierwsze hospitantki, co nastąpiło po
wieloletnich staraniach zaangażowanych w sprawę profesorów pochodzących z
Kongresówki, zwłaszcza Odona Bujwida i jego żony, Kazimiery Bujwidowej, którzy
przyjechali do Krakowa z Otwocka Stacyjnego. Były to: Jadwiga Sikorska (z Warszawy),
Janina Kosmowska oraz Stanisława Dowgiałło (z Inflant).
![]() |
Pierwsze studentki (hospitantki) UJ zdjęcie z:http://farmacja.cm-uj.krakow.pl |
Studentkom
postawiono twarde warunki: „iż przedstawią one odpowiednie świadectwo z
odbytych przedtem studiów przygotowawczych; że wykażą się życiową potrzebą wyższych
studiów na uniwersytecie; że uzyskają od każdego poszczególnego profesora
pozwolenie uczęszczania na jego wykłady i że zostaną przyjęte jedynie tylko w charakterze
hospitantek, tj. z prawem zdawania kolokwiów z każdego przedmiotu, lecz bez
prawa otrzymania dyplomu po ukończeniu studiów”.[1]
Podobno
hospitantki przywitano dość serdecznie, większość profesorów zgodziła się przyjąć
je na zajęcia, natomiast w Krakowie długo jeszcze wzbudzały sensację. Robiono
im z zaskoczenia zdjęcia (!), niekiedy natrętnie lornetowano w teatrze, a panowie
studenci pozwalali sobie na nieszkodliwe żarciki: „Czasem, gdy po wykładzie
zbliżałyśmy się do wieszaków z ubraniem, koleżanka Kosmowska, która miała wzrok
nadzwyczaj bystry, a słyszała już chyba z daleka, jak trawa rośnie –
spostrzegła coś na naszym ubraniu i szeptała mi do ucha: Jadźka, jest jakaś
kartka zatknięta na twym kapeluszu, zrzuć ją na ziemię ubierając się, albo: jakiś
papier sterczy z kieszeni płaszcza, wyrzucić go trzeba zaraz, nie czytając itp.
Ale to były drobiazgi”.[2]
![]() |
Collegium Novum - UJ; zdjęcie z:http://www.geo.uj.edu.pl |
Trudności
robili hospitantkom tylko niektórzy wykładowcy. Profesor Wierzejski, który później
przekonał się do studiujących kobiet, najpierw oświadczył im, że tylko po jego
trupie będą słuchały wykładanej przez niego zoologii, na co jedna z nich
odparła hardo, że w takim razie wkrótce umrze, bo ona zamierza na zoologię
chodzić. Ten sam profesor po zdanym przez hospitantki egzaminie końcowym z jego
przedmiotu oświadczył: „I na co paniom to wszystko? Powinnyście teraz wejść na
wysoką górę, aby wam wichry tę naukę z głowy wywiały”.[3]
![]() |
Jadwiga Sikorska; zdjęcie z:http://historia_kobiet.w.interia.pl/teksty/filo-uj.htm |
Nauka
w Studium Farmaceutycznym trwała dwa lata. Dla hospitantek z pierwszego
rocznika skończyła się w 1896 roku, oczywiście bez dyplomu czy jakichkolwiek
poświadczeń ukończenia tego szczebla edukacji. Dopiero w 1898 roku Ministerstwo
Wyznań i Oświecenia (w cesarsko-królewskim Wiedniu) wyraziło zgodę na zdawanie
przez nie egzaminów magisterskich. Nie miało chyba wyjścia; od 1897 roku cesarz
Franciszek Józef zezwolił łaskawie kobietom, by podejmowały studia na
uczelniach Austro-Węgier na zasadach identycznych z mężczyznami, pod warunkiem
posiadania matury równej męskiej. W Galicji było o nią trudno, ponieważ dopiero
jesienią 1896 roku powstało w Krakowie gimnazjum żeńskie, a pierwsze
maturzystki opuściły tę szkołę w 1901 roku. Jednak w tym samym czasie w Kongresówce
oraz w Poznańskiem kobiety wciąż nie miały dostępu do studiów.
Spośród
bohaterek powieści „Niepokorne. Eliza” podążającą śladem trzech pierwszych hospitantek
jest Eliza Pohorecka, postać rzecz jasna fikcyjna, o nieco uproszczonej
biografii – z racji przyjętej konwencji książki. Mimo to, tworząc jej historię,
miałam w pamięci (i na uwadze) losy pierwszych niepokornych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi miło, drogi Czytelniku, gdy podzielisz się refleksjami o moich tekstach. :-)