poniedziałek, 7 listopada 2016

Zrobi tam pani dużo dobrego

Maria Skłodowska-Curie w pracowni
źródło: http://www.parisenimages.fr/
7 listopada 1867 roku urodziła się Maria Skłodowska-Curie. Przypomniało mi się pośmiertne wspomnienie o niej z pamiętników Odona Bujwida[1], który znał ją z czasów młodości i wraz z żoną Kazimierą[2] gościł w krakowskim domu. Bardzo smutne wspomnienie, zwraca się w nim bowiem do zmarłej żony i pisze o tym, co zazwyczaj pomijamy, przywołując dokonania Skłodowskiej.

Maria Skłodowska-Curie
źródło: http://wyborcza.pl/
„Umarła Maria Skłodowska-Curie. Pamiętam, jak ją żegnałaś przed jej wyjazdem do Paryża, gdy nie mogła otrzymać miejsca asystentki przy Katedrze Fizyki u Witkowskiego[3]. Stoi zapłakana przy naszym stole jadalnym na Studenckiej. Obie użalacie się na głupi los, który nie pozwala kobiecie na pracę w uniwersytecie, podczas gdy taka masa męskich miernot według prawa stoi o niebo wyżej od was. Mówisz do niej:
– Niech pani, panno Mario, będzie spokojna i jedzie tam, gdzie lepiej potrafią ocenić pani zdolności i naukę. Zrobi tam pani na pewno dużo dobrego dla siebie i dla kraju, który teraz nie umie ocenić pani jak należy.
Jakże prorocze były twoje słowa. Czy mógł się kto spodziewać, że ta polska niewiasta tak szeroko potrafi rozsławić imię polskiej kobiety? Podwójna Nagroda Nobla to tylko jedno ogniwo, ale jakże znaczące”[4].

Maria Skłodowska-Curie z mężem
źródło: womenshistory.about.com
A w innym miejscu, nawiązując do powstającego właśnie w Krakowie pierwszego gimnazjum żeńskiego, Bujwid pisze: „Nie można było dopuścić, ażeby kobiety nasze nadal nie mogły uczyć się w szkołach wyższych. Skłodowska była smutnym przykładem zmarnowanych dobrych chęci służenia krajowi. Dlaczego rad nie został odkryty w pracowni Witkowskiego, kiedy wszystkie dane były na to, ażeby się to stało tu, a nie koniecznie we Francji? Polskie nazwisko Skłodowskiej znikło, teraz jest Mme Curie. Musi więc powstać w Krakowie gimnazjum żeńskie. Tworzymy Towarzystwo Gimnazjum Żeńskiego. Członkami-założycielami są: Cybulski, Witkowski, adwokat Gross. Dobieramy jako dyrektora Bronisława Trzaskowskiego[5], pełnego zapału pedagoga emeryta. Trudności piętrzą się, ale oboje z żoną zwalczamy je po kolei. Na jednym zebraniu towarzyskim prof. Rydygier[6], oburzając się na nasze reformatorskie poglądy w kwestii kształcenia kobiet, powiedział:
– Prędzej mi włosy na dłoni wyrosną, niż kobiety zaczną w naszym uniwersytecie studiować.
Starania nasze zostały jednak uwieńczone dobrym skutkiem. Gimnazjum zostało otwarte, a do studiów uniwersyteckich dopuszczono cztery farmaceutki: Kosmowską, Sikorską, Dowgiałłównę i Dydyńską[7]. Na jednym z zebrań, gdzie był obecny profesor Rydygier, żona moja poprosiła go o pokazanie dłoni.
– A to dlaczego?
– Chciałam obejrzeć, czy nie jest owłosiona”[8].

Maria Skłodowska-Curie z córkami
źródło: womenshistory.about.com
Za znak czasów można uznać fakt, że Skłodowska zdobyła Nobla za odkrycia, których dokonała we Francji, bo tam przychylniej spoglądano na kobiety o ambicjach naukowych. Z drugiej jednak strony jej sukces świadczy o ponadprzeciętnym uporze, o determinacji, a zwłaszcza o talencie, który najpierw docenił świat. Norwid by się chyba uśmiał[9].




[1] Odo Bujwid (1857-1942) – pierwszy polski bakteriolog, pionier higieny i profilaktyki lecznictwa, jeden z pierwszych polskich naukowców zajmujących się wytwarzaniem szczepionek leczniczych, także przeciwko wściekliźnie. Wykładowca na Uniwersytecie Jagiellońskim.

[2] Kazimiera Bujwidowa (1867-1932) – polska działaczka społeczna.

[3] August Witkowski (1854-1913) – wybitny fizyk, działacz społeczny i oświatowy, od 1888 roku profesor fizyki doświadczalnej, w 1910/11 rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, zwolennik równouprawnienia kobiet, brał udział wraz z Bujwidami w wielu akcjach społecznych. Nie udało mu się, mimo licznych starań, zatrudnić w swym zakładzie Marii Skłodowskiej, kiedy po ukończeniu studiów w Paryżu powróciła do Polski z zamiarem podjęcia pracy.

[4] Odo Bujwid, Osamotnienie. Pamiętniki z lat 1932-1942, Wydawnictwo Literackie,
Kraków 1990, s. 94-95.

[5] Bronisław Trzaskowski (1824-1906) – radca szkolny i dyrektor gimnazjalny.

[6] Ludwik Rydygier (1850-1920) – jeden z najwybitniejszych chirurgów polskich i światowych swoich czasów, od 1887 roku profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego.

[7] Bujwid się myli, bo tylko trzy pierwsze wymienione studentki były farmaceutkami, natomiast Jadwiga Dydyńska studiowała fizykę i matematykę.

[8] Odo Bujwid, Osamotnienie. Pamiętniki z lat 1932-1942, Wydawnictwo Literackie,
Kraków 1990, s. 248-249.

[9] Patrz wiersz: Coś ty Atenom zrobił, Sokratesie.

8 komentarzy:

  1. Bardzo mnie zainteresował ten artykuł - Polacy chwalą się tymi, którzy wyjechali i osiągnęli sukces gdzie indziej, jednocześnie niewiele wyciągając wniosków z historii. Wydaje się wręcz, że tylko sukces na tzw. Zachodzie jest w stanie zagwarantować szeroko zakrojony sukces w Polsce.

    Osoba Marii Curie jest więc doskonale znana tak w USA, jak i w Wielkiej Brytanii, ale np. na Wyspach niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że Maria Curie (nie SKŁODOWSKA-Curie - to podwójne nazwisko obowiązuje tylko w Polsce, co ciekawe) była Polką. Jest tu nawet bardzo słynna i spora fundacja imienia Marii Curie zajmująca się chorobami nowotworowymi (bo jak wiadomo, wybitna ta postać była ofiarą własnego dzieła). Wszyscy wiedzą o tej pani, ale niewiele osób utożsamia ją z Polską - może właśnie dlatego, że to Francja dała jej tak edukację, jak i szansę na odniesienie sukcesu.

    Ale dola i rola kobiet w Polsce to w ogóle temat kontrowersyjny nawet dzisiaj. Wygląda na to, że - mimo zmian i skoku na przód - jesteśmy wciąż zacofanym narodem. No, ale to jest problem nie tylko nasz; wiele krajów jeszcze nie nadąża z równością i prostą ideą, że nie liczy się to, co w majtkach, tylko to, co w głowie.

    I a propos sławnych kobiet: pisałam już jakiś czas temu o pani, która nazywała się Elizabeth Garrett i została pierwszą kobietą-lekarzem w Wielkiej Brytanii, po latach kłód rzucanych jej przez mężczyzn pod nogi. Tylko jej upór i determinacja sprawiły, że osiągnęła zawrotny jak na swoje czasy (mowa tu o przełomie XIX i XX stulecia) sukces: nie tylko została lekarzem, nie tylko otworzyła pierwszy szpital ginekologiczny w Londynie, ale w dodatku została nawet burmistrzem!! (I miała przy tym trójkę dzieci...) Polecam: http://monikaszostek.blogspot.co.uk/2016/06/od-tennysona-po-medycyne-czyli.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moniko, zaangażowany ton Twojego komentarza świadczy jednoznacznie o aktualności kwestii, którą w swoich pamiętnikach poruszył Bujwid, choć dotyczyła sytuacji sprzed wieku (rzecz jasna dla nas). Też mam wrażenie, że sukces na Zachodzie otwiera w Polsce drzwi do uznania, a także że czasem łatwiej spełniać tam marzenia, które u nas... zostałyby w sferze marzeń. Ale są chlubne wyjątki. Na pewno. :-) I myślę, że to samo można powiedzieć o sytuacji kobiet.

      Usuń
    2. Zastanawia mnie słowo: "wyjątki". Sukces we własnym kraju nie powinien być odnoszony w drodze "wyjątku". Oczywiście, że temat jest aktualny. Moje aspiracje są znane, ale nie tylko o to chodzi: tylko w Wielkiej Brytanii siedzi niespełna milion polskich obywateli, którzy nie chcą czekać, aż "wyjątkowo" uda im się w Polsce zarobić na utrzymanie i spełnić swoje ambicje/marzenia/plany. Jak wiele i niewiele tak naprawdę się zmieniło od czasów panny Skłodowskiej, prawda? (Zależy od punktu widzenia...)

      Usuń
    3. Tak, to zależy od punktu widzenia. :-) Czytam właśnie książkę Michała Rusinka "Nic zwyczajnego. O Wisławie Szymborskiej" i dosłownie przed godziną znalazłam tam fragment jej przemowy noblowskiej, w której wspomniała o Marii Skłodowskiej-Curie. Brzmi następująco: „Gdyby moja rodaczka Maria Skłodowska-Curie nie powiedziała sobie »nie wiem«, zostałaby pewnie nauczycielką chemii na pensji dla panienek z dobrych domów i na tej – skądinąd zacnej – pracy upłynęłoby jej życie”. I pomyślałam, że po pierwsze, bycie nauczycielką chemii istotnie nie jest katastrofą, jeśli lubi się tę pracę, a po drugie, wszystko jest jednak kwestią konsekwencji, uporu, wiary, że warto zaryzykować, pragnienia, by stawiać pytania i znajdować odpowiedzi, a w rezultacie osiągać cele, i cierpliwości. To tak na pocieszenie, Pani Moniko. Pozdrawiam serdecznie. :-)

      Usuń
  2. Bardzo interesujacy wpis. Zawsze jestem pelna podziwu dla tych kobiet, ktorym udalo sie przebic w czasach, gdy kobiety nie byly wszedzie mile widziane. Maria Sklodowska-Curie jest tego doskonalym przykladem. Mieszkajac w Stanach zdaje sobie sprawe, ze wiekszosc ludzi nie wie, ze ta wybitna kobieta byla Polka. Moje dzieci czasami podczas roznych szkolnych projektow staraja sie uswiadamiac...zawsze kogos z Polski im podsuwam, w zaleznosci od tematyki danego zadania;) Trzeba propagowac polska historie i wiedze, bo mamy z czego byc dumni. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nie mamy się czego wstydzić. :-) Pozdrawiam serdecznie. :-)

      Usuń
  3. Dobrze, że choć na nagrobku w Panteonie jest Marią dwojga nazwisk, a polskie akcenty (wstążeczki przy kwiatach i wieńcach) może zwrócą uwagę odwiedzających, oczywiście pod warunkiem, że będą dość wnikliwi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może polskie nazwisko jest czasem pomijane z powodu jego brzmienia i pisowni? Poza tym francuskie jest krótsze. :-)

      Usuń

Będzie mi miło, drogi Czytelniku, gdy podzielisz się refleksjami o moich tekstach. :-)