![]() |
Diego Rivera, Cargador de Flores, 1935; źródło: www.museoreinasofia.es |
„Wciąż
cię widzę w niewypastowanych butach, w starym kapeluszu o szerokim rondzie, w
wymiętych spodniach, widzę twoją monumentalną postać, twój brzuch, zawsze cię
wyprzedzający, i myślę sobie, że absolutnie nikt nie mógłby z takim
dostojeństwem nosić równie wygniecionego ubrania”[1] –
taki portret Diega Rivery, meksykańskiego malarza muralisty, daje Elena
Poniatowska w miniaturowym zbiorze fikcyjnych listów Angeliny Beloff, jego
pierwszej żony, rosyjskiej malarki uczącej się i tworzącej w Paryżu. Drugą żonę
Rivery, Lupe Marín, Meksykankę o hiszpańskich korzeniach, będzie śmieszyła ta
jego nieatrakcyjna aparycja, „brzuszysko, opadające skarpety, brudne buty,
przykrótkie spodnie, kapelusz z obwisłym rondem i laska z Apizaco”[2].
Dla Lupe Diego był największym na świecie malarzem, niekoronowanym królem
Meksyku, legendą, symbolem i… wielkoludem na niekończącej się diecie. Frida
Kahlo, trzecia żony Rivery, nazywała go Brzuchalem i, uważając za geniusza, umniejszała
swój talent, gotowa – jako malarka – żyć w cieniu męża. Wszystkie cierpiały z
powodu niewierności Rivery, jego licznych i głośnych romansów, lecz podziwiały jego
kreatywność, niespotykaną charyzmę i radykalne poglądy polityczne. Każda
mogłaby zawtórować Angelinie Beloff: „bez ciebie nic nie znaczę, moją wartość
określa uczucie, jakie do mnie żywisz, a dla innych istnieję na tyle, na ile ty
mnie kochasz”[3].
A jednak z czasem uwolniły się od jego wpływu i, przynajmniej jako artystki,
podążyły własną drogą.
Dzieli
nas Atlantyk – Angelina
![]() |
Diego Rivera, Portret Angeliny Beloff, 1909; źródło: www.wikigallery.org |
Dla
Angeliny Beloff pisanie listów do Diega było próbą utrwalenia przeszłości, a
gdy nie otrzymywała odpowiedzi od męża, który opuścił Paryż dla Meksyku,
stanowiły pożegnanie ze wspomnieniami o dziesięciu latach związku. Jej
osamotnienie, zmagania z niemocą twórczą i świadomością porzucenia przez
człowieka, którego nie przestała kochać, a który już układał sobie życie z
inną, brzmią niekiedy jak lament i wołanie o pomoc, zwłaszcza gdy prześladują
ją obrazy Dieguita, zmarłego synka. Angelinę nękają ślady minionej obecności
Diega, a mimo to lęka się, że z czasem znikną. Wyznaje: „Nie chciałam zdjąć
twego kitla z gwoździa koło drzwi, bo ciągle jeszcze zachowuje kształt twoich
ramion i jednego boku. Nie mogłam go poskładać ani otrzepać z kurzu w obawie
przed tym, iż nie odzyska poprzedniego kształtu i w końcu zostaną mi w rękach
łachmany”[4].