niedziela, 31 stycznia 2016

Uwodziciele

Vincent van Gogh, Kawiarniany taras nocą, 1888 r.;
obraz z: http://www.the-athenaeum.org/
Jerzego Duroya, bohatera powieści „Uwodziciel” Guy de Maupassanta, poznajemy pod koniec upalnego czerwca, gdy z zaledwie trzema frankami w kieszeni wędrował ulicami dziewiętnastowiecznego Paryża. Zbliżał się wieczór, lecz nie przynosił chłodu. „Miasto nagrzane jak pokój kąpielowy zdawało się ociekać potem. Granitowe otwory ścieków zionęły zatrutym oddechem, a przez niskie okienka mieszczących się w podziemiach kuchni dolatywał ohydniejszy zapach pomyj i nieświeżych sosów”[1]. Duroy rozważał w duchu palącą kwestię posiłków (pieniędzy miał tak niewiele, że musiał wybierać między śniadaniami a obiadami), a mimo to bacznie obserwował otoczenie: stróżów palących fajki, zmęczonych upałem przechodniów, prostytutki rozsiewające woń tandetnych perfum, tętniące życiem kawiarnie.

Vincent van Gogh, Gwiaździsta noc nad Rodanem, 1889 r.;
obraz z: http://www.the-athenaeum.org/
Owe kawiarnie przyciągnęły jego uwagę na dłużej, zwłaszcza „oświetlone ostrym światłem ogródki (…), zajmujące część chodnika, pełne gości. Przed nimi na małych stolikach kwadratowych lub okrągłych stały szklanki z napojami w najrozmaitszych kolorach, czerwonymi, żółtymi, zielonymi, brązowymi. Wewnątrz karafek połyskiwały przezroczyste kawałki lodu, ochładzające przejrzysty płyn”[2]. Opis ten zawsze przywodzi mi na myśl obraz „Kawiarniany taras” Vincenta van Gogha, a ponieważ malarz znał twórczość Maupassanta, czytał też „Uwodziciela”, o czym wspomina w listach do siostry, skojarzenie to wydaje się usprawiedliwione. Inspiracja była jak najbardziej możliwa, a według niektórych znawców tematu faktycznie miała miejsce.

Zwiastun filmu Uwodziciel, ekranizacji powieści Maupassanta,
reż. Declan Donnellan, Nick Ormerod, rok 2012;


„Kawiarniany taras” powstał w Arles we wrześniu 1888 roku, a więc trzy lata po publikacji „Uwodziciela”. Obraz przykuwa uwagę żółtym światłem kontrastującym z mrokiem granatowej nocy. „Na tarasie siedzą małe, pijące postacie. Olbrzymia żółta latarnia oświetla taras, front domu, chodnik i rzuca światło nawet na uliczny bruk, który przybiera różowo-fioletowy odcień. Fasady domów ulicy, która biegnie pod błękitnym, gwiaździstym niebem, są granatowe lub fioletowe”[3] – oto opis dzieła pochodzący z jednego z listów napisanych przez artystę. Noc jest zapewne ciepła, a rozgwieżdżone niebo i czerniejące w głębi ulicy ściany budynków sprawiają, że silniej odczuwamy obecność mroku, choć plan pierwszy rozjaśnia rozproszone gazowe oświetlenie. Podobno van Gogh jako pierwszy malował noc w plenerze; w anegdotach o nim mówi się, że czynił to w kapeluszu z przytwierdzonymi doń świeczkami, aby lepiej widzieć i nie mylić kolorów farb.

Vincent van Gogh, Gwiaździsta noc, 1889 r.;
obraz z: http://www.the-athenaeum.org/
W „Uwodzicielu” Maupassant daje czytelnikowi nastrojowe, bardzo plastyczne opisy nieba o różnych porach roku i doby, szczególnie często ukazując je nocą, gdy połyskuje światełkami gwiazd. W Magdalenie, żonie Jerzego Duroya, widok nocnego firmamentu budzi lęk, smutek i niejasne przeczucie nadchodzących niebezpieczeństw; w tej krótkiej chwili prześladuje ją samotność. „Podnosząc głowę, (…) dostrzegła gwiazdy między wierzchołkami drzew i choć żaden powiew nie poruszał gałęzi, czuła wokół siebie falowanie tego oceanu liści (…). Zdawało jej się jednak, że jest (…) sama na świecie pod tym żywym sklepieniem, które drżało nad nią w górze”[4]. Niebo jakby pulsujące światłem gwiazd fascynowało też van Gogha, który poświęcił mu serię obrazów, poszukując metody pozwalającej przedstawić je inaczej, niż robili to inni artyści. Zastosował linię o kształcie przypominającym wir, dlatego jego sklepienie niebieskie wywołuje uczucia podobne do przeżywanych przez bohaterkę „Uwodziciela”.

Vincent van Gogh, Gwiaździsta noc, animacja;


Vincent van Gogh, Most Langlois w Arles, 1888 r.;
obraz z: http://www.the-athenaeum.org/
Gdy Jerzy Duroy jedzie z poślubioną dopiero co Magdaleną na wieś w odwiedziny do swoich rodziców, prostych wieśniaków utrzymujących się z dającej niewielki dochód oberży, obserwuje przez okno widoki jakby wyjęte z obrazów van Gogha. Są tak piękne, że w obojgu budzą zachwyt i radość. „Kiedy mieli już za sobą most w Asnières, ogarnęła ich wesołość na widok rzeki pełnej statków, rybaków i wioślarzy. Silne majowe słońce rzucało ukośne światło na łodzie i na spokojną rzekę, która wydawała się nieruchoma, gładka i bez wirów, zakrzepła w upale i jasności kończącego się dnia. Żaglówka z rozpiętymi w oczekiwaniu najlżejszego tchnienia wiatru dwoma wielkimi trójkątami białego płótna przypominała olbrzymiego ptaka gotowego do odlotu”[5]. Scena ta nasuwa wspomnienie namalowanego kilkakrotnie przez van Gogha mostu Langlois, znajdującego się w okolicach Arles w Prowansji. Inspirowane malarstwem japońskim obrazy cechuje jasna kolorystyka i wyrazistość linii; woda jest spokojna, a jeśli dostrzegamy zawirowania, to tylko w pobliżu brzegu, gdzie ubrane w kolorowe czepki i spódnice kobiety robią pranie. Po moście przejeżdża wóz albo przechodzi kobieta z parasolką w dłoni, a bezchmurne niebo przywodzi na myśl południe i pełnię lata.

Vincent van Gogh, Łodzie rybackie na plaży w Saintes-Maries-de-la-Mer, 1888 r.;
obraz z: http://www.the-athenaeum.org/

Vincent van Gogh, Jedzący kartofle, 1885 r.;
obraz z: http://www.the-athenaeum.org/
Spotkanie z rodzicami Jerzego rozczarowuje Magdalenę, bo choć wiedziała o niskim pochodzeniu męża, nie była przygotowana na daleki od wiejskiej idylli obraz ich codzienności. Elegancka, przyzwyczajona do miejskiego życia nie wzbudziła też sympatii teściowej, która „nie odzywała się wcale, wciąż jednakowo smutna i surowa, kątem oka śledząc synową, z nienawiścią w sercu, z nienawiścią starej pracownicy, starej chłopki o zniszczonych rękach, steranej i zniekształconej w ciężkim trudzie”[6]. Nie mogło być zresztą inaczej, gdyż młodego Jerzego i jego rodziców od dawna dzieliła przepaść. Należeli do innych światów, a temu odległemu od Paryża, prowincjonalnemu i zwyczajnie biednemu obce były wielkomiejskie ambicje, próżniactwo i wątpliwej jakości rozrywki towarzyskie. Spracowane dłonie teściowej Magdaleny są niczym ręce chłopów na obrazie „Jedzący kartofle” van Gogha. Słabe światło wyostrza grube rysy wieśniaków i zdeformowane, jakby sękate palce dzielących się niewyszukanym posiłkiem.

Jean Antoine Watteau, Siedząca kobieta;
obraz z: pl.pinterest.com
Kiedy czytam powieść Maupassanta, mam wrażenie, że napisał ją wrażliwy kolorysta, który jak nikt umie za pomocą słowa zbudować konkretny obraz i stworzyć nastrój. „Uwodziciela” zilustrowałabym dziełami van Gogha, lecz dodałabym kilka portretów Watteau (wspomina je narrator, opisując typ urody Zuzy Walter, drugiej żony Jerzego), dorzuciłabym nieco Cézanne’a i Gauguina. I koniecznie Moneta, zwłaszcza przy opisach Rouen („Słońce rozpryskiwało się na dachach i niezliczonych dzwonnicach, spiczastych lub przypadkowych, delikatnych i wycyzelowanych jak olbrzymie klejnoty, na jego wieżach czworokątnych i okrągłych, uwieńczonych heraldycznymi koronami na czatowniach i basztach, na całym mrowiu gotyckich kościołów, nad którymi górowała ostra iglica katedry, niezwykła strzała z brązu (…)[7]). Oto jak przenikają się literatura i malarstwo, aby uwodzić czytelnika.

Sny, reż. Akira Kurosawa,
nowela Van Gogh, 1990;






[1] Guy de Maupassant, Uwodziciel, Wrocław 2012, s. 12.
[2] tamże, s. 13.
[3] Daina Kolbuszewska, Najsłynniejsze obrazy. Malarstwo europejskie, Warszawa 2009, s. 85.
[4] Guy de Maupassant, Uwodziciel, Wrocław 2012, s. 176.
[5] tamże, s. 164.
[6] tamże, s. 174.
[7] tamże, s. 170.

11 komentarzy:

  1. Jestem pod wrażeniem. Uwielbiam wyłapywać korelacje między dziełami i poszczególnymi artystami, ale to, co znalazłaś mnie oczarowało. Dziękuję za tą recenzję. Trafiłaś na mojego ukochanego artystę i zrobiłaś mi piękny prezent. Teraz nie mogę nie sięgnąć po "Uwodziciela". Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Uwodziciel" Maupassanta istotnie uwodzi. ;-) Może nie samą historią (podobne znajdziemy u Balzaka i Dostojewskiego), lecz na pewno przepięknymi opisami dawnego świata. A malarstwo van Gogha należy do moich ulubionych; któż go zresztą nie lubi? Pisanie tego tekstu było ciekawą zabawą w skojarzenia. Olu, bardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam. :-)

      Usuń
  2. Nie sposób po tej recenzji nie sięgnąć po książkę. Film Kurosawy jest jednym z moich ulubionych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także z przyjemnością przypomniałam sobie "Sny" Kurosawy. Pozdrawiam serdecznie! :-)

      Usuń
  3. Dzięki Oli, która poleciła mi ten wpis wpadłam, przeczytałam i wow- jestem pod wrażeniem. Jakoś tak ociągałam się z przeczytaniem Bel ami, choć Maupassant zauroczył mnie swymi opowiadaniami (a generalnie nie przepadam za krótką formą), to Uwodziciel stoi na półce i pokrywa się coraz większą warstwą kurzu. Obawiałam się romansidła (a z nich chyba wyrosłam:)teraz sięgnę dla odnalezienia nastroju i plastycznych opisów. Nie będę tu oryginalna, też lubię Van Gogha (może nawet więcej niż lubię) Czytając jego listy do brata odnajdywałam czasami duchowe pokrewieństwo, a oglądanie jego obrazów to był najpiękniejszy sposób na świąteczny poranek w Amsterdamie. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Uwodziciel" jest romansem, z tym nie można dyskutować. :-) Przyznam nawet, że niektóre wątki romansowe nieco mnie drażniły, głównie dlatego, że miałam wrażenie wtórności (Jerzy Duroy przypominał mi Eugeniusza Rastignaca). Ale moim zdaniem świetnie rekompensuje to sposób opowiadania o świecie przedstawionym, stąd - bardzo polecam "Uwodziciela". Pozdrawiam! :-)

      Usuń
  4. Już po raz kolejny tu wracam, by w końcu cały post przeczytać.
    Pięknie zilustrowany obrazami Van Gogha, którego malarstwo cenie ogromnie.
    Maupassanta czytałam dawno temu i niewiele. Ale w biblioteczce znalazłam jego "Pięknego pana" i przymierzam się do czytania.

    Czytanie tutaj postów to wielka przyjemność.

    Załączam pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie ciekawa jestem Pani wrażeń po lekturze "Uwodziciela". Może będą inne? Miło mi Panią u mnie gościć. Serdecznie pozdrawiam! :-)

      Usuń
  5. Ach, jest więc Pani pokrewną mi nauczycielską (może polonistyczną?) duszą! Bardzo proszę! :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. „Kawiarniany taras nocą” czeka i czeka na kopię, którą sobie zaplanowałam wykonać, ale skończy się chyba na pobożnych życzeniach… Teraz zapach farb uczula moje schorowane oczy, więc nie wiem, czy kopiowania podejmę się jeszcze, chociaż malowanie mam we krwi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wyjątkowy obraz, mnie zawsze poprawia nastrój. Chętnie zamieszkałabym w miasteczku o takich barwach. :-)

      Usuń

Będzie mi miło, drogi Czytelniku, gdy podzielisz się refleksjami o moich tekstach. :-)