wtorek, 3 marca 2015

W góry!

Rafał Malczewski, "W Tatrach";
zdjęcie z; www.desa.pl
Od miesiąca żyję Zakopanem. Nie, nie zmieniłam miejsca zamieszkania ani nie planuję przeprowadzki w Tatry, zwłaszcza że mam jednoznacznie krytyczny stosunek do wybujałych wysokości. Piszę „Judytę”, ostatni tom „Niepokornych”, a w „Judycie” będzie o Zakopanem. Rzecz jasna tym sprzed stu lat.

Zaczęłam jak zwykle od prasy; „Przegląd Zakopiański” z 1905 roku jest kopalnią wiedzy o ówczesnej letniej stolicy Polski (już wtedy używano tej nazwy). Przykłady? Gdzie w Zakopanem kupowano wówczas pieczywo? Oczywiście w piekarni Wincentego Molickiego, który polecał się „Szanownej Publiczności ze swem wybornem pieczywem po cenach normalnych”. Oraz w parowej piekarni Władysława Dańca na Krupówkach – tu oferowano „wyborowe pieczywa po cenach bardzo przystępnych”. Coś słodkiego do kawy? Proszę bardzo. „Bazar Cukrowy i Handel Łakoci w Zakopanem ul. Krupówki poleca: marmoladę owocową, morelową, jabłeczną, wiśniową i czereśniową; owoce suszone i kandyzowane; konfitury i soki owocowe; chleb zdrowia miodowy; cukierki, marmoladki, czekoladki, bombonierki i wielki wybór pierników”. Do wyboru, do koloru, co się komu zamarzy. Do tego sklepy kolonialne, składy najlepszych wyrobów masarskich, magazyny towarów bławatnych, sprzedaż kwiatów, a także składy drewna, węgli kamiennych salonowych i kuchennych (z dostawą do domów), szkoły jazdy na rowerze, krawcy, szewcy… I pensjonaty: Szarotki, Bagatelki, Wiosenki, Pepity, Margerytki, Koliby…

Gdybym cofnęła się w czasie, na przykład do 1905 roku (nie planuję, ale pomarzyć nie zawadzi), i gdybym wyjechała do Zakopanego, działałabym według planu. Po pierwsze, wynajęłabym pokój w pensjonacie albo willę w stylu zakopiańskim, bo powstawały wtedy jak grzyby po deszczu (w najgorszym wypadku byłaby to chałupa góralska, ale co tam, nie pogardziłabym). Potem jazda pociągiem, choćby z Krakowa, ale może z Warszawy, ostatecznie w tym czasie doprowadzono już kolej do samego uzdrowiska. Z dworca, zwłaszcza z ciężkimi bagażami, dorożką albo furką na kwaterę. A następnego dnia w góry.

Wolałabym dolinki od wspinaczek na szczyty, bo to łatwiejsze i nie wymaga żelaznej kondycji. Bez przewodnika by się nie obeszło i tu przyszedłby mi w sukurs „Przegląd Zakopiański”, który ostrzegał naiwnych turystów przed przewodnikami bez książeczek służbowych Towarzystwa Tatrzańskiego, każąc najmować tylko doświadczonych, odpowiedzialnych i… legalnych. Czemu nie? Raz się żyje, postawiłabym nawet na przewodnika pierwszej klasy (wydatek spory, „wynagrodzenie dzienne oprócz strawnego sześć koron”). Może byłby to Bartuś Obrochta? Z przewodnikiem muzykantem zawsze weselej.

Walery Eljasz-Radzikowski,
"Przewodnik i turyści w Tatrach", 1878;
zdjęcie z: www.pinakoteka.zascianek.pl
W górach bez map ani rusz, ale tych mam kilka, zainwestowałabym więc tylko w „Illustrowany przewodnik do Tatr, Pienin i Szczawnic” Walerego Eljasza-Radzikowskiego. Na początku autor przypomina starą prawdę, że w górach nie ma nic ważniejszego od wygodnego obuwia: „w tym względzie dobrze się trzeba przysposobić, mężczyznom w buty mocne, nieobcisłe, zachodzone, wygodne, aby po zmoknieniu zsychając się, nie ocierały nóg; z podwójnemi podeszwami, z nizkiemi obcasami, bo się wysokie wykrzywiają zaraz. Kobietom zaś usłużą tylko trzewiki wysokie, bez korków, mocno skórkowe lub sukienne”. Koniecznie bez obcasów, bo zdarza się, że „ciupażką zaraz przy pierwszej wycieczce obcinać je trzeba”, jeśli się wykoślawią.

Gdybym na pierwszy ogień wybrała Strążyską, Walery Eljasz służy nazwą, opisem i historią każdej skały. Radzi nająć koniecznie przewodnika, bo kto nie zna Strążyskiej, „natrapi się przy szukaniu ścieżek. Potok bowiem wijący się wzdłuż całej doliny przebywać trzeba kilka razy po kamieniach, nim się do końca dojdzie”. Strążyska, choć dolinka niewielka, odznacza się zdaniem Eljasza oryginalnością; autor wymienia polany z szałasami owczymi i krowimi, widoczny stąd Giewont, lasy świerkowe i bukowe, i znów szałasy, gdzie „można dostać mleka, ale go nie należy przepłacać, bo tym sposobem psuje się chciwych na pieniądz górali”. Potem wodospad Sicząca, spadający z wysokości czterdziestu stóp, i koniec. Chyba że wędrujemy dalej, na Giewont lub do Małej Łąki.

hotel Morskie Oko i cukiernia;
zdjęcie z: www.rm.com.pl
Przed wieczorem powrót do Zakopanego, a tam rozrywek zatrzęsienie. Bo choć drogi w uzdrowisku były w tym czasie fatalne, dziurawe i kamieniste, to festyny, odczyty, przedstawienia teatrów krakowskich, wystawy, góralskie weseliska i wieczornice, występy chórów, zloty sokole z nawiązką nadrabiały owe braki. Wieczór zastałby mnie w cukierni hotelu Morskie Oko (koniecznie na oszklonej werandzie) albo przed wynajętą chałupą (willą) z książką z miejscowej biblioteki publicznej („Krupówki 92, willa Polanka; wypożyczalnia książek zaopatrzona w bogaty dział powieściowy, dla przyjezdnych opłata 20 halerzy”).

"Przegląd Zakopiański", 1905;
A nocą? Wpatrywałabym się zapewne w niebo, w księżyc i gwiazdy, obmyślając kolejny dzień. Może wyprawę do Kościeliskiej albo, zgodnie ze wskazówkami „Przeglądu Zakopiańskiego”, znacznie wyżej i dalej. Klasyczna ówczesna wycieczka trzydniowa? „Do Zielonego Stawu Kiezmarskiego przez Przełęcz pod Kopą. Na Łomnicę, skąd drogą Jordana do Pięciu Stawów Węgierskich. Powrót do Zakopanego przez szczyt Lodowy i Dolinę Jaworową”. Nieźle, prawda?


Walery Eljasz-Radzikowski;
"Morskie Oko", 1881;
zdjęcie z: www.pinakoteka.zascianek.pl
Ja jednak, biorąc pod uwagę ówczesny strój turystki w górach (gorset, suknia, parasolka, kapelusz, buty na obcasie itp.), wybrałabym Kościeliską. Albo Morskie Oko…

Cytaty z (w cytatach zachowano oryginalną pisownię):
1) Walery Eljasz-Radzikowski, Illustrowany przewodnik do Tatr, Pienin, Szczawnic, Masterlab, 2013.  
2) "Przegląd Zakopiański", 1905;



Walery Eljasz-Radzikowski;
"Przy Morskim Oku", 1893;
zdjęcie z: www.pinakoteka.zascianek.pl

11 komentarzy:

  1. Temat bliski mojemu sercu :-) Pani tekst przywołał oczywiście tyle wspomnień... Od pewnego czasu obserwuję, że bliższe jest mi tamto "dawne" Zakopane i Tatry, coraz trudniej jest mi się odnaleźć w tych rzeczywistych. Często odbywam takie podróże w czasie, mam ulubione książki, które przenoszą mnie niezawodnie, do których wracam z przyjemnością. Oprócz oczywistych, jak "Na przełęczy" Witkiewicza, mogłabym polecić "W Tatrach" Mieczysława Karłowicza. To naprawdę wspaniała proza! Jakiż to był wszechstronny artysta. W tej książce znajdzie Pani jego wspomnienia-wrażenia z tatrzańskiej wspinaczki i to z jakimi przewodnikami! Myślę, że dla polskiego taternictwa zrobił tyle, a może i więcej, co dla muzyki i fotografii.
    Bardzo lubię też książkę Ferdynanda Goetla "Tatry", też wyjątkowa postać, a jego młodzieńcze tatrzańskie wspominki, które można przeczytać w antologii "Czarny Staw. Proza taternicka." zachwycają świeżością widzenia i humorem. W ścisłej czołówce moich ulubionych jest też "W stronę Pysznej", która opisuje nieco późniejsze, bo tuż przedwojenne czasy (przed II wojną), ale to książka nieodzowna w biblioteczce tatrofila. Natomiast, gdyby Pani potrzebowała dobrego kompendium wiedzy o taternictwie, to świetne są "Z dziejów taternictwa. Opowieści o górach i ludziach" Bronisława Chwaścińskiego. Poleciłabym dzieła Witolda Paryskiego, ale to lektura na lata, publikacje jego i jego żony - Zofii to jest prawdziwa tatrzańska biblia i sama czytałam tylko jakieś fragmenty tego opus magnum. Za to książka Chwaścińskiego na pewno może być przydatna w wyobrażeniu sobie bardzo konkretnego tła, mowa tam o ludziach, którzy równie aktywnie działali na tatrzańskich ścianach, jak w zakopiańskich i krakowskich salonach. Niewyobrażalne, jacy oryginałowie tworzyli tę tatrzańską elitę! Bardzo dobrze i obiektywnie jest też przedstawiona w tej książce tragiczna wyprawa Klimka Bachledy, która naprawdę wstrząsnęła tamtym taternickim i zakopiańskim światem (a było to w 1910 r.) I oczywiście wątki tatrzańskie w "Książce moich wspomnień" Iwaszkiewicza, ślub jego przyjaciela Rytarda z piękną góralką (choć to już późniejsze dzieje). A jakie są Pani ulubione tatrzańskie lektury?
    Teraz widzę, że ten komentarz osiągnął niewybaczalną długość - proszę wybaczyć, ale to Pani wina :-) Tak to jest, gdy ktoś wspomina przy mnie moje ulubione dawne Tatry, nieistniejące już Zakopane. I ludzi, którzy je tworzyli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest Pani nieoceniona! :-) O Zakopanem wciąż czytam, o Tatrach również, więc każdy podany przez Panią tytuł jest dla mnie cenną wskazówką, zwłaszcza że miałam dotąd do czynienia z innymi tekstami (oprócz "Na przełęczy" Witkiewicza, ale to przeczytałam dawno; mam nadzieję jutro odebrać mój nowiutki, osobisty egzemplarz, aby sobie Witkiewicza przypomnieć). Co (albo kogo) czytałam? Nie wspominam klasyki, Jana Kasprowicza i Kazimierza Przerwy-Tetmajera, bo to oczywiste. A zatem: Rafała Malczewskiego, bardzo lubię jego felietony (i malarstwo), czyli "Pępek świata. Wspomnienia z Zakopanego", "Od cepra do wariata. Felietony zakopiańskie". Oprócz tego "Legendowe postacie zakopiańskie" Ferdynanda Hoesicka, "Lekarza starej Warszawy" Danuty Bieńkowskiej (o Tytusie Chałubińskim), zabawnie ironicznych "Kpiarzy pod Giewontem" w opracowaniu Romana Hennela i "Zakopiański jarmark romantyczny i tragiczny" Wojciecha Jarzębowskiego i Andrzeja Koniecznego. Ciągle też przy okazji poszukiwań informacji o roku 1905, bo to mnie ostatnio interesuje, znajduję wzmianki o Zakopanem w różnych wspomnieniach, na przykład ładnie o Zakopanem pisała Aleksandra Piłsudska. Przyznaję też, że czekam na parę książek, które dopiero co wypatrzyłam w księgarni (np. "Jak dawniej po Tatrach chadzano" Krzysztofa Pisery, "Sabała" Wiesława A. Wójcika).
      Oprócz tego czytam o stylu zakopiańskim; marzy mi się rzetelna biografia Stanisława Witkiewicza, może znajdę. Na razie zadowoliłam się "Stylem zakopiańskim" pod red. Teresy Jabłońskiej. Ponieważ lubię fotografię tatrzańską, ogromnie podoba mi się album "Śladami pierwszych turystów i fotografów. Tatry" Jacka Majchera, cudowne zestawienie najstarszych fotografii szlaków tatrzańskich z bardzo, naprawdę bardzo pięknymi zdjęciami współczesnymi, a to wszystko opatrzono komentarzami i bogatą bibliografią.
      Na koniec przyznam się Pani, że nie przepadam za współczesnymi Tatrami. Przeraża mnie komercjalizacja gór, masowość turystyki i przemiana szlaków w deptaki. Marzą mi się takie Tatry, o jakich teraz czytam i piszę.

      Usuń
    2. Wspaniała lista, bardzo, bardzo dziękuję! Pięknie się te nasze lektury uzupełniają, przypomniała mi Pani inne lubiane przeze mnie książki - choćby "Kpiarzy" - i jak mogłam pominąć Malczewskiego?! Bardzo go lubię. Pozostałe pozycje już sobie zapisuję i moja tatrzańska półka pokaźnie się powiększa (na razie w zamierzeniu).
      Wiem, że lubi Pani łączyć wątki literackie i malarskie (choćby Rafał Malczewski), myślę, że zainteresuje Panią współautorka wspomnianej przeze mnie wcześniej książki "W stronę Pysznej" Wanda Gentil-Tippenhauer (w ostatnich wydaniach książki nawet nie wspomniana na okładce). Malarka, turystka, miłośniczka Zakopanego i Tatr, wyjątkowo barwna postać.
      W poznawaniu Stanisława Witkiewicza najbardziej pomocne były mi jego "Listy do syna" ze wspaniale opracowanymi przypisami, w których znajdzie Pani mnóstwo cennych bibliograficznych wskazówek. Ciekawe zbiory malarstwa związanego z Tatrami i Zakopanem znajdują się w willi Oksza. I tam właśnie jest teraz Witkacy tzn. obrazy jego Firmy Portretowej, już nie w Kolibie jak kiedyś.
      Jeszcze raz dziękuję za te wszystkie nowe dla mnie "tatriana" :-)

      Och, i całkowicie podzielam pogląd co do współczesnych Tatr. Z żalem odmawiam sobie wyjazdów w sezonie (a tak lubiłam te letnie wycieczki i włóczęgi - najchętniej do Doliny Pięciu Stawów). Wszystko się zmienia na naszych oczach. Zostają książki, tak.

      Usuń
    3. "W stronę Pysznej" już szukam, zwłaszcza że o Pysznej pisał Walery Eljasz i ciekawa jestem porównania. :-) "Listów do syna" Witkiewicza nie znam, więc także planuję lekturę. Pani Adrianno, dziękuję jeszcze raz za wskazówki. :-)

      Usuń
  2. Czytam i oczom nie wierzę - że jeszcze nie znam felietonów Rafała Malczewskiego. Strasznie dziękuję za inspirację:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że zaraziłam Cię, Olu, Malczewskim. :-)

      Usuń
  3. Jednoznacznie krytyczny stosunek do wybujalych wysokosci mnie ujal, szczegolnie ze tez mam taki :) Bardzo bym chciala zobaczyc Zakopane jednak i to najlepiej wlasnie jakies 100 lat temu, bo teraz, z tego co slysze bo nie bylam jeszcze, to reklamy piwa i cyfrowego Polsatu przeslaniaja nawet i Tatry:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Tak, jestem zwolenniczką wysokości umiarkowanych. :-) W Zakopanem byłam ostatnio przed dekadą, więc mam wieści z drugiej ręki, ale podobno tak właśnie jest. Komercyjnie, ludycznie i tandetnie. Wydaje mi się jednak, że spacery po Krupówkach nie są obowiązkowe i da się mieszkać w Zakopanem, nie zaglądając na tamtejsze deptaki. W czasach, gdy bywałam w Tatrach systematycznie, mieszkałam na Harendzie i do centrum nie zaglądałam właściwie nigdy. Nie czułam, że coś tracę. :-)

      Usuń
  4. Witam serdecznie,
    bardzo ciekawy wpis i dyskusja. Ze swojej strony, mojego małego podwórka mogę dodać spacer po cmentarzu na Pęksowym Brzysku oraz całą kopalnię osobowości z liceum im. Kenara, włącznie z patronem. Noi oczywiście muzea! Wspaniali ludzie je tworzyli i tworzą. Wrażliwi na piękno przyrody, historię, kulturę. Pomni swoich przodków. Wiem, że pewno nie bardzo to licuje z akcją powieści, ale pozwala zetrzeć opinię o takim tandetnym Zakopanym, o jakim dużo się mówi współcześnie. Dużo tam tego, prawda, ale nie zmienia to faktu, że to miejsce jest magiczne i na pewno nie przysłoni aury gór i całego dziedzictwa i momentami trudnej i bolesnej historii, która tam mieszka. Podobnież, jak Ada zachłysnęłam się dorobkiem małżeństwa Paryskich. Poszukuję ich monumentalnych dzieł po antykwariatach. Niestety na razie bez skutku. Z takich rzeczy prostych, a mogących także pomóc przy pracy mogę zasugerować "Zakopane. Przewodnik historyczny" autorstwa Lidii Długołęckiej i Macieja Pinkwarta z 1988 roku. Posyłam moc pozdrowień,
    Maja Wąchała-Skindzier

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Panią!
      Dziękuję za podpowiedź źródła, "Zakopane. Przewodnik historyczny" dopisałam do listy poszukiwanych książek. Pani sugestie i podpowiedzi są oczywiście słuszne, a wspomniane miejsca rzeczywiście kojarzą się z dawnym Zakopanem. Pozdrawiam Panią gorąco! :-)

      Usuń

Będzie mi miło, drogi Czytelniku, gdy podzielisz się refleksjami o moich tekstach. :-)