wtorek, 19 sierpnia 2014

O czasie minionym oraz o teraźniejszości - zamiast wstępu

Czas autora powieści płynie inaczej niż czas czytelnika. Mój mija błyskawicznie, choć biegnie okrężnymi drogami, niekiedy przystaje w miejscu, aby raptem przyspieszyć i pognać jak na skrzydłach. Jestem zawsze jedną nogą w przyszłości: dopiero co ukazał się pierwszy tom "Niepokornych", a ja właśnie skończyłam drugi i mimo że wciąż przy nim dłubię, myślami jestem przy ewentualnym trzecim albo przy czymś całkiem nowym, co dopiero wykluwa się nieśmiało i jest zaledwie cieniem tego, co może napiszę.
Z czasem mam ostatnio do czynienia także w wymiarze historycznym, jednak bardziej od dat i faktów interesuje mnie moja reakcja na odmienność przeszłości, na jej dziwactwa i nielogiczności oraz na to, jaki był dawniej człowiek. Im więcej czytam o minionym, tym bardziej wierzę, że w gruncie rzeczy niewiele różnił się od nas. Albo: ode mnie. Nie jestem jednak dobrym psychologiem i o naturze ludzkiej wiem niewiele, bo taką wiedzę czerpię głównie z obserwacji albo z literatury – nie zawsze najwyższych lotów.

Nie mam skłonności do rozdzielania włosa na czworo i mnożenia szczegółów, nie przepadam za przesadą ani też nie można mi przypisać skłonności do literackiej brawury. Kiedy mówię o moich powieściach, także tych dla młodzieży, nazywam je dla żartu prognozami pogody albo poradnikami w dziedzinie, na której zupełnie się nie znam, czyli mody. A gdy czytam coś naprawdę świetnego, kiedy wpada mi w ręce rzecz zdumiewająca i piękna, myślę z przerażeniem lub ze wstydem, że nigdy nie napiszę czegoś równie dobrego.

A jednak pisanie bardziej niż cokolwiek innego daje mi poczucie – zapewne złudne – że w jakimś stopniu panuję nad czasem. Już go nie marnuję, wykorzystuję każdą chwilę i zyskuję na tym więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Uczę się dużo i w ekspresowym tempie, a choć do książek trafia niewielki ułamek owej wiedzy, mam świadomość, że reszta nie przepadnie, bo zostaje dla mnie i ze mną.


Dla osoby, która woli wymyślać historie niż je zapisywać, tworzenie bloga może być torturą, a ponieważ przypadłość owa dotyczy mnie od zawsze, blogowanie będzie egzaminem z wytrwałości, wyzwaniem i... kolejnym ćwiczeniem stylistycznym. Nie zamierzam recenzować książek ani filmów, nie będę oceniać, krytykować, porównywać.  Na pewno jednak podzielę się lekturami, które uważam za wyjątkowe i mądre. Chcę też pokazać to, czego nie ma w moich książkach albo co nie zostało dopowiedziane, bo kiedy piszę, wolę akcję od opisu, przygodę od nachalnej i sztampowej refleksji (inaczej jest, gdy czytam, tu powinno być na odwrót). Nie obiecuję, że będzie słodko i optymistycznie. Blog to nie powieść, a mnie w kolorze różowym stanowczo nie do twarzy. ;-)

      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi miło, drogi Czytelniku, gdy podzielisz się refleksjami o moich tekstach. :-)