poniedziałek, 7 marca 2016

Historia pewnej książki

Album: Alfred Ligocki, Józef Pankiewicz, Warszawa 1973.
/bez obwoluty/
Rzeczy, kruche i przemijające, mimo wszystko trwalsze są niż ludzie. Wazon z barwionego szkła, książka z dedykacją, fotografie, złoty pierścionek z rubinem żyją dłużej od ich właścicieli, przechowywane z pieczołowitością godną najcenniejszych skarbów. To pamiątki przeszłości wartościowe o tyle, o ile należały do naszych bliskich. Mam kilka takich przedmiotów. Nic w nich nadzwyczajnego, powiedziałabym nawet, że niektóre są tandetne i liche, jakby jarmarczne, lecz gdy na nie patrzę, widzę ludzi, do których należały.

album Józef Pankiewicz;
Szczególne miejsce wśród tych pamiątek zajmuje jedna książka. Przed kilkoma dekadami stała w babcinej biblioteczce, z powodu dużego formatu wysunięta przed inne w taki sposób, że zakrywała ich grzbiety. Miałam z tego ustawienia podwójną frajdę. Po pierwsze, zachwycałam się obwolutą z obrazem Józefa Pankiewicza „Portret dziewczynki w czerwonej sukni”. Po drugie, korciło mnie zawsze, aby sprawdzić, jakie ukryto za nią książki. Sprawdzałam co jakiś czas, a choć były to wciąż te same tomy powieści Reymonta, Sienkiewicza, Orzeszkowej, Prusa i Żeromskiego, przeglądałam je, zaczynając od daty publikacji. Wydane przed II wojną światową, w płóciennych, zazwyczaj brązowych lub ciemnoszarych okładkach, o pożółkłych kartkach, kusiły rzędami gęsto wydrukowanych liter, choć miałam wówczas najwyżej dziesięć lat i czytałam książki w rodzaju „O psie, który jeździł koleją”.

Józef Pankiewicz, Portret dziewczynki w czerwonej sukni, ok. 1897 r.;
obraz z: http://www.pinakoteka.zascianek.pl

Józef Pankiewicz, Japonka, 1908;
obraz z: http://www.pinakoteka.zascianek.pl/
W biblioteczce najstarsze tomy liczyły sto lat. Pamiętam słownik polsko-rosyjski z końca XIX wieku, z podpisem cara, chyba Mikołaja II. Nie mam pojęcia, skąd wziął się w naszym domu, nigdy nie pytałam o jego historię, wiem tylko, że wręczono go jako nagrodę za dobre wyniki w nauce. Cóż, rodzina od pokoleń mieszkała na Mazowszu, a zatem pod zaborem rosyjskim. Może ktoś skończył wtedy gimnazjum? Tego też nie jestem pewna, bo książka trafiła do moich krewnych, natomiast do mnie właśnie album z malarstwem Pankiewicza. Po drodze zgubił obwolutę (gdzie? kiedy?), brakuje niektórych reprodukcji obrazów, gdyż, czego dawno nie widziałam we współczesnych książkach, wklejono je, przytwierdzając do kartek jednym bokiem.

znaczki z malarstwem;
Album „Józef Pankiewicz” Alfreda Ligockiego jest tylko kilka lat młodszy ode mnie i w porównaniu do innych książek z babcinej biblioteczki nie imponuje podeszłym wiekiem, a mimo to jest wyjątkowy, bo od niego zaczęła się moja fascynacja malarstwem. Ponieważ w czasach mojego dzieciństwa dostęp do sztuki był trudniejszy niż dziś, fascynacja ta znalazła ujście w kolekcjonowaniu znaczków pocztowych z malarstwem. Były to znaczki z obrazami namalowanymi przez Witkacego, Wyczółkowskiego, Boznańską, Michałowskiego, Kotsisa, Gersona, Malczewskiego, znaczki upamiętniające Międzynarodowe Biennale Plakatu z 1968 roku, z cudownym plakatem Jana Lenicy do „Fausta”. Były z obrazami Makowskiego, Weissa i, co oczywiste, Pankiewicza.

po lewej mój ulubiony plakat Jana Lenicy do "Fausta";

Plakat Jana Lenicy;
zdjęcie z: www.galeriagrafikiiplakatu.pl

Józef Pankiewicz, Targ na kwiaty przed kościołem
św. Magdaleny w Paryżu
;
obraz z: http://www.pinakoteka.zascianek.pl/
Podejrzewam, że gdybym nie znała albumu Ligockiego, przeoczyłabym twórczość Józefa Pankiewicza, bo nie zyskał sławy porównywalnej z popularnością Wyspiańskiego, Podkowińskiego (z którym się przyjaźnił) czy Malczewskiego. Dzięki tej książce bardzo ją lubię i cenię za różnorodność podejmowanych tematów, za inspiracje nowatorskimi kierunkami w malarstwie, za żywą kolorystykę obrazów i oryginalność grafiki. Za „Japonkę”, „Portret dziewczynki w czerwonej sukni” i „Pejzaż z San Raphael”. Przede wszystkim jednak za to, że zaraziła mnie miłością do sztuki.

12 komentarzy:

  1. Cudowna kolekcja znaczków!
    Zazdroszczę albumu Pankiewicza, to musi być perełka w Twojej bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, do albumu jestem bardzo przywiązana, choć ma jedynie wartość sentymentalną. Identycznie jest z kolekcją znaczków. To w gruncie rzeczy tylko pamiątki przeszłości. :-)

      Usuń
  2. Nie tylko album i kolekcja znaczków - piękna jest cała opowieść:) To prawda, że cenimy przedmioty, które należały do naszych przodków - nie zawsze za ich walory artystyczne i wartość wymierną. Przede wszystkim za pamięć dotyku ich ręki:)
    Pankiewicza bardzo lubię. Popiersie dziewczynki w czerwonej sukience to druga wersja obrazu - portretu Józefy Oderfeldówny (córka mecenasa i kolekcjonera malarstwa). Tę samą dziewczynkę malował w tym samym czasie Podkowiński. Obrazu nie ukończył (http://www.niezlasztuka.net/strona-glowna/podkowinski-pankiewicz-jozie-malowali/).
    Słownik z autografem cara? Niezwykłe!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, "Portret dziewczynki..." ma jeszcze jedną wersję, widać na niej niemal całą sukienkę i kolory są nieco inne. W albumie mowa jest o obu obrazach, choć nie ma zdjęcia tego drugiego. :-) Ładnie i dość wyczerpująco autor opisał przyjaźń Podkowińskiego i Pankiewicza, zwłaszcza ich wspólny pobyt w Paryżu. Natomiast słownik został oczywiście wydany w Rosji, nie pod zaborem rosyjskim. Druk wygląda jak wytłoczony, a papier! Gruby, szeleszczący, kremowy... Piękny przedmiot. To taka sentymentalna podróż. :-)

      Usuń
  3. Inny piękny świat... Taki do zatrzymania się...! Dziękuję, że tu trafiłam...!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że spodobał się Pani klimat strony. Bardzo gorąco pozdrawiam! :-)

      Usuń
  4. Piękny post, pisany sercem. Czytając go myślałam o moim dzieciństwie, jak zaraziłam się miłością do książek kiedy jako dzicko słuchałam mego ojca, który wieczorami głośno czytał Sienkiewicza (na tę okoliczność zbierali się u nas sąsiedzi żeby posłuchać), moją historię związaną z Żelazną Koroną Longobardów i o tym, jak przypadek rządzi naszym życiem... A może nie rządzi, tylko stawia przed nami wyzwania i tylko od nas zależy czy je podejmiemy i pozwolimy żeby stało się piękniejsze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To istotnie splot przypadków, które układają się nawet w znacznie bardziej skomplikowane zależności, niż to opisałam. :-) Zadziwiające, że tak drobne zbiegi okoliczności w pewnym sensie wymuszają na nas ważne życiowe decyzje. Lubię od czasu do czasu wspominać to, co minęło, jeśli było ważne i dobre. :-)

      Usuń
  5. Dziękuję serdecznie za polecenie mojego bloga. Jeszcze niezdarnie poruszam się w blogosferze jako samouk w tej dziedzinie, natomiast u Pani , na stej stronie , czuję się fantastycznie.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy z nas jest samoukiem. ;-) Bardzo mi miło. Serdecznie pozdrawiam. :-)

      Usuń
  6. Takie pamiątki są bardziej wartościowe niż skarbiec pełen złota!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choć nie każdy potrafi je docenić. ;-) Serdecznie pozdrawiam! :-)

      Usuń

Będzie mi miło, drogi Czytelniku, gdy podzielisz się refleksjami o moich tekstach. :-)