sobota, 14 marca 2015

Planty

zdjęcie z: http://fotopolska.eu/Krakow/b2254,Planty.html
Nic chyba bardziej nie przywodzi na myśl Krakowa niż Planty. Dla mnie, przyjezdnej, żadne miejsce w tym mieście nie ma podobnej magii, żadne bardziej nie kusi - i zapewne dlatego spacer Plantami traktuję niczym rytuał.

Stanisław Wyspiański, "Chochoły. Planty nocą", 1898-99;
zdjęcie z: pl.wikipedia.org
Jak powstały Planty? Na pomysł rozbiórki otaczających najstarszą część Krakowa murów obronnych wpadł ponoć jako pierwszy około 1802 roku architekt austriacki; uznał, że otrzymane w ten sposób kamienie nadałyby się na budulec. Jednak ostatecznie to krakowianie (nie Austriacy) rozebrali mury, cegły i kamienie wykorzystując do remontów okolicznych domów. Wyburzanie zakończono w 1815 roku i już pięć lat później zaproponowano, by założyć ogrody miejskie, co wcielono w życie dwa lata później. Za datę założenia Plant przyjmuje się rok 1822.

Stanisław Wyspiański, "Planty o świcie", 1894;
zdjęcie z: pl.wikipedia.org
Dawne Planty (zwane wówczas Plantacjami) różniły się od dzisiejszych. Dla mnie symbolem tej odmienności są kamienne ławki, które ustawiano w alejkach parkowych od 1833 roku. Zwyczaj ten zapoczątkowała hrabina Stanisława Rzewuska i choć krakowianie nie byli nim zachwyceni, bo drewniane byłyby wygodniejsze i zdrowsze, przyjął się na długo; jeszcze w 1967 roku można było znaleźć kamienną ławkę w okolicach Teatru im. Juliusza Słowackiego.

zdjęcie z: http://fotopolska.eu/Krakow/b2254,Planty.html
Planty obsadzono drzewami, kasztanowcami, jesionami, akacjami, klonami, lipami, wiązami, jaworami, dębami (przyjął się nawet egzotyczny platan), więc od początku ogrody pełniły funkcję promenady spacerowej. Oto jak z poczuciem humoru i szczyptą ironii pisał o tym Zygmunt Nowakowski: „Przez Planty idą radcy pana radcy, burmistrz z Pipidówki, grube ryby, gęsi i gąski, błyszczące nędze, pańskie dziady”. Plantami wiodła droga na dworzec kolei żelaznej i ku Kazimierzowi, na targi miejskie, do teatrów i do Sukiennic. Dziś jest podobnie.

O rejonizacji ówczesnych Plant opowiadał Stanisław Broniewski. Najmniej reprezentacyjną częścią były okolice ulicy Świętej Gertrudy i hotelu Royal, gdyż znajdujący się niedaleko Wawel ze stacjonującymi w komnatach zamkowych wojskami austriackimi sprawił, że spacerowali tu głównie żołnierze, czyli c.k. artylerzyści, ordynansi, dragoni i ułani, którym w niedzielne popołudnia towarzyszyły służące, bony, nianie i kuchty. Hotel Royal, ukończony w 1898 roku, również nie cieszył się dobrą opinią. Wielokrotnie zmieniał właścicieli, jego gośćmi „byli przeważnie agenci i komiwojażerowie przeróżnych branż, ze wszystkich krajów cesarsko-królewskiej monarchii. Ci jednak mało korzystali z sąsiedztwa Plant, załatwiając swe transakcje w kawiarni hotelowej lub przy stolikach ustawionych latem na placyku przed hotelem”. Hotel Royal do dziś przyjmuje gości; w 1987 roku przeszedł gruntowny remont i można wynająć w nim pokój z widokiem na Planty.

zdjęcie z: http://fotopolska.eu/Krakow/b2254,Planty.html
Najciekawszym rejonem Plant były okolice Rondla (Barbakanu), gdyż tu zaczynała się część przeznaczona dla dzieci. „Drobiazg sypał kopczyki z alejowego piasku i kurzu, nieco starsze roczniki dziewczynek uprawiały skakankę, rzucały ʺbalonemʺ lub toczyły ʺkółkoʺ. Chłopcy, którym nie wolno było zadawać się ʺz byle kimʺ, rysowali samotnie mamusiną parasolką po ziemi i spoglądali zazdrośnie na swych rówieśników, bawiących się w ʺgoniawkęʺ (…). Dziewczynki grały w serso, którego kółka lądowały nierzadko na damskim kapeluszu, ugarnirowanym kolibrem, żardinierą kwiatową lub owocową”. Stały tu altanki (w stylu chińsko-szwajcarskim) z wodą sodową i sokiem cytrynowym, z landrynkami, dropsami i andrutami. Sprzedawano obwarzanki wprost z wiklinowych koszyków i czereśnie „w gronach rozłożonych na kasztanowych liściach”.

zdjęcie z: http://fotopolska.eu/Krakow/b2254,Planty.html
Porządku na Plantach pilnowali plantowi – dozorcy plantacyjni. Dbali, by nie niszczono zieleni, nie śmiecono, a także „aby wyrobnicy, pijacy i ludzie źle odziani nie rozpierali się lub pokładali na ławkach, tudzież iżby w godzinach popołudniowych, gdy porządniejsza publiczność używa przechadzki, ławki przy głównych drogach nie były zajmowane przez gawiedź uliczną”. Plantowym przysługiwał przywilej aresztowania kłopotliwych bywalców Plant, jeśli nie pomagały łagodne napomnienia i grzeczne zwrócenie uwagi.

zdjęcie z: http://fotopolska.eu/Krakow/b2254,Planty.html
Planty przyciągały od zawsze dziwaków i oryginałów, były miejscem romantycznych schadzek, zbrodni i samobójstw oraz drogą prowadzącą na uniwersytet. Przechodzili tędy profesorowie i studenci, o których podaje liczne anegdoty Stanisław Broniewski. Choćby o Karolu Dziewońskim, wykładowcy chemii organicznej, królującym w Collegium Chemicum, w budynku z ogródkiem między wylotem ulicy Jagiellońskiej i Wiślnej. Razu pewnego podczas egzaminowania kandydata na studenta pokazał nieborakowi „muszlę pełną niedopałków, leżącą na stole, i zapytał:
– Co to jest?
– Popielniczka.
Egzaminator milczy i czeka.
– Muszla.
– Nie! – krzyczy Dziewoński. – Dla pana w tej chwili jest to wyłącznie węglan wapnia! Niedostatecznie!”.

zdjęcie: zbiory własne
A obłąkana staruszka zwana Kaśką zwierzyniecką? Żydowski szaleniec Ebe-Ebe? Dziwaczni młodzieńcy z anielskimi skrzydłami u ramion, sprzedawcy rupieci i poezji, genialni studenci matematyki w przykrótkich spodniach, grajkowie uliczni, żebracy? Wszystkich ich można było spotkać na Plantach krakowskich i wszyscy oni sprawiali, że miejsce to miało swoisty, niespotykany gdzie indziej klimat.


Źródła cytatów oraz informacji o Plantach:
Mieczysław Smolarski, Miasto starych dzwonów, Wyd. Literackie, Kraków 1960.
Krzysztof Jakubowski, Kraków na starych widokówkach, Agora.
Andrzej Kozioł, Na krakowskich Plantach, Wyd. WAM, Kraków 2008.
Stanisław Broniewski, Igraszki z czasem, Wyd. Literackie, Kraków 1973.

2 komentarze:

  1. Planty to wyjątkowe miejsce na mojej prywatnej mapie Krakowa. Kiedy na wiosnę pojawiają się krokusy u stóp muru ogrodów Muzeum Archeologicznego a drzewa otacza taka jasna mgiełka niewidzialnych prawie listków; o zmierzchu, kiedy zapalają się pierwsze latarnie; jesienią, gdy brodzi się lecących liściach, zimą... zawsze! Najbardziej lubię chyba - jak je nazywam - Planty Wyspiańskiego, ten fragment ze znanego obrazu.
    Wspaniałe stare zdjęcia Plant znalazłam w książce-albumie "Autochromy. Małopolska", która przedstawia te pierwsze kolorowe fotografie Tadeusza Rzący. Dzisiejsze Planty nie są - niestety! - nawet w połowie tak zadbane jak tamte sprzed wieku. I widziałam słynną kamienną ławkę, na której z wdziękiem pozuje jakaś dama, może żona artysty. Świetny album - jeśli Pani nie zna, to z całym przekonaniem polecam.
    A Pani tekst sprawił, że oczywiście zatęskniłam za Krakowem. Dobrze, że już jutro czeka mnie spacer Plantami :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani Ado! Zazdroszczę Pani jutrzejszego spaceru! Pani fotografie krokusów na Wawelu nasunęły mi myśl, aby wiosną pojechać do Krakowa choćby na dwa dni. A Planty kocham miłością bezkrytyczną, można by rzec, że jestem zaślepiona. I choć na pewno nie dorównują dawnym, to nawet te współczesne mają niezaprzeczalny urok. Lubię je także dlatego, że można tam dziś spotkać starszych wiekiem mieszkańców Krakowa. Są oni zdumiewająco życzliwi i żyją jakby poza czasem. Panie w kapelusikach i skromnych płaszczach, panowie w kapeluszach, ciemnych garniturach, niekiedy z laseczką w dłoni. Widziałam takie obrazki jesienią. Za tym tęsknię. :-) Po album "Autochromy..." na pewno sięgnę. :-)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, drogi Czytelniku, gdy podzielisz się refleksjami o moich tekstach. :-)