wtorek, 20 stycznia 2015

Kawiarnie fin de siècle’u

zdjęcie z: stylowi.pl
Jestem istotą kawiarnianą. W kawiarniach mogłabym przesiadywać godzinami, choć rzecz jasna mam konkretne wymagania i nie każda podbija moje serce. Do krakowskich żywię szczególną słabość, zwiedzanie zabytków, muzeów i galerii kończyłam zawsze kawą, koniecznie w nowym miejscu i oczywiście w sympatycznym towarzystwie, gdyż delektowaniu się kawą musi w moim przypadku towarzyszyć pogawędka. Ponieważ jestem gadułą tylko w znanym mi dobrze i od dawna gronie, w kawiarniach bywam głównie z przyjaciółmi. W innym przypadku spotkanie ze mną może być przykrym niewypałem. ;-)

kawiarnia Bednarska;
zdjęcie z: bednarska.wartobyc.pl
Moje ulubione kawiarnie mają duszę. Nie ma znaczenia, czy są stare, czy powstały dopiero co; liczy się klimat, intymność miejsca, zaciszność, zapach (!), oświetlenie. Z czasów studenckich (czyli straszliwie odległych) miło wspominam zaledwie dwie warszawskie, w tym szczególnie Bednarską, uroczą rupieciarnię nieopodal uniwersytetu. Natomiast krakowskie niemal zawsze kocham miłością wierną i dozgonną, bo tylko raz się zawiodłam i to na miejscu, które powinno ująć mnie dawnym wnętrzem oraz historią - a nie ujęło. Przyznaję ze wstydem: nie przepadam za Jamą Michalikową, ale to zapewne moja i tylko moja wina, widocznie nie jesteśmy kompatybilne. ;-) Ubóstwiam za to Café Camelot na Starym Mieście.

kawiarnia Drobnerion;
zdjęcie z: m.krakow.gazeta.pl
W „Niepokorne. Eliza” Klara, Eliza i Judyta bywają głównie w mleczarni Eweliny Dobrzyńskiej, kawiarnie odwiedzają sporadycznie, gdyż koniec XIX wieku to czas, gdy podobne miejsca zarezerwowane były dla mężczyzn. Jednak już w kolejnych tomach kawiarnianych spotkań moich bohaterek będzie więcej, nadchodzi bowiem rewolucja obyczajowa i tym samym kres gabinetów dla pań. Mimo to jeszcze na początku XX wieku w kawiarniach bywały głównie wyzwolone artystki, prowokujące swobodnym stylem bycia sufrażystki i… kelnerki.
R. E. Miller, "Nightcafe", 1906; zdjęcie z: http://www.pinterest.com

Cukiernia Warszawska, Kraków;
zdjęcie z: mykrak.com/wordpress/tag/florianska
Niektóre kawiarnie krakowskie wymyśliłam. Nie znajdą zatem czytelnicy „Elizy” kawiarni i palarni kawy Romy Piastowskiej, choć ulica Gołębia, gdzie ją umieściłam, jest powszechnie znana. Ponieważ jednak czytałam o kawiarenkach prowadzonych w XIX wieku przez kobiety (szczególnie znana jest chyba historia Józefy Bendowej, matki Heleny Modrzejewskiej, oraz jej kawiarni u zbiegu Grodzkiej i Dominikańskiej), miejsce to jest jak najbardziej wiarygodne. Najczęściej jednak opisuję kawiarnie w hotelach, choćby wtedy, gdy Anton spotyka się z Anette w Grand Hotelu. Wybierają wówczas gabinet dla pań, bo mamy rok 1896 i nie wypadało inaczej. Podobno kawiarnie hotelowe nie cieszyły się popularnością miejscowych, bywali tam przyjezdni, a krakowianie wybierali inne miejsca. Grand miał w tym czasie zaledwie dziesięć lat (powstał w 1887 roku), musiał więc jeszcze długo pracować na uznanie i prestiż. Jak wyglądał naprawdę? Oto fragment ulotki reklamowej z 1900 roku: „Główne wejście do salonów położonych na parterze prowadzi z ul. Sławkowskiej. W pierwszym salonie mieści się cukiernia, którą kieruje p. Żuromski, pierwszorzędny cukiernik umyślnie sprowadzony z Poznania (…). Z salonu cukierniczego przechodzi się do kawiarni, wyposażonej w dwa bilardy mahoniowe, sprowadzone z Wiednia. W dalszych pokojach ustawiono stoliki do gier. Na prawo znajduje się salon dla niepalących. Wszystkie salony cukierni i kawiarni urządzone w stylu modernistycznym angielskim. Czytelnia zaopatrzona jest w krajowe i zagraniczne dzienniki”. W Grandzie bywał często Henryk Sienkiewicz (pijał tam kawę, koniecznie ze śmietanką), a ponieważ właściciel hotelu był miłośnikiem jego powieści (kto zresztą wtedy nie był!), pisarz cieszył się licznymi przywilejami honorowego gościa. Mógł na przykład jeszcze przed właścicielem przeczytać najświeższe wydanie wspomnianego „Czasu”.

James Tissot, "The Artists' Wives";
zdjęcie z: de.wikipedia.org
Innym ciekawym i oryginalnym miejscem była kawiarnia Koziarskich, gdzie Judyta widywała się z Maurycym Stojnowskim. Powstała w latach 60. XIX wieku, należała do Antoniny i Michała Koziarskich i znajdowała się w parterowym domu przy Rynku Kleparskim. Zyskała opinię kawiarni artystycznej, gdyż bywali tam głównie studenci znajdującej się tuż-tuż Szkoły Sztuk Pięknych. „Duży wpływ na powodzenie lokalu miały zapewne ceny. Szklanka kawy z mlekiem kosztowała tu cztery centy, podczas gdy na przykład u Dyktarskiego ta sama kawa, podana wprawdzie w filiżance, kosztowała dwukrotnie drożej”. O Koziarskich i bywającym u nich Wyspiańskim czytałam kilkakrotnie w źródłach na temat malarza. Nic dziwnego, uczył się przecież jakiś czas w Szkole Szkół Pięknych, a po latach wrócił tam jako wykładowca dekoracji, już jako uznany scenograf i dramaturg.

Henri Gervex, "Un soir de grand prix...";zdjęcie z: www.evous.fr/
Na koniec kilka słów o kawie. Podobno w Krakowie pojawiła się około XVIII wieku, lecz dopiero od 1732 roku była w ciągłej sprzedaży w kramach przy Sukiennicach. Pierwsza kawiarnia powstała w drugiej połowie XVIII wieku w kamienicy Tenczerowskiej (róg Rynku i Szewskiej) i zajmowała dwie salki; „na środku jednej z nich stały stoliki z przybitymi na łańcuszkach trzema blaszanymi łyżeczkami. Wzdłuż ścian biegły ławki. W drugiej izbie przy piecu królowała właścicielka (…). Na kuchni buchał wieczysty ogień, obstawiony wielkimi garnkami z kawą i śmietanką, które sama pani przelewała dla gości do garnuszków umieszczonych na drewnianej półce przytwierdzonej do pieca (…)”. Mieszkańcy Krakowa szybko zagustowali w piciu kawy, zwłaszcza że nawet ówczesna prasa zachwalała jej zalety. Popularność ta jednak sprawiła, że coraz częściej doprawiano ją pszenicą, grochem palonym albo cykorią. Pierwszą elektryczną palarnię kawy otworzyła rodzina Jawornickich, właścicieli sklepu kolonialnego, w 1904 roku. Podejrzewam, że byłoby to moje ulubione miejsce w dawnym Krakowie, bo oto jak wyglądało: „Tuż za kantorkiem (…) stał na ladzie potężny miedziany bęben, w którym za szkłem piętrzyły się kolumny wszelkich gatunków kawy. Każda kolumna u spodu miała mosiężną rynienkowatą szufladę, którą wsypywało się ziarno do torebek wymoszczonych woskowym papierem i ozdobionych symbolem firmy (…). Cały sklep przepajał aromat kawowy, gdyż firma codziennie paliła na miejscu świeży jej zapas”.

J. W. Alexander, "In the Café";zdjęcie z: arthistory.about.com 
W kolejnych tomach „Niepokornych” pojawią się nowe kawiarnie, krakowskie oraz zagraniczne, i muszę przyznać, że pisanie o nich sprawiło mi ogromną przyjemność. Tak jak kosztowanie kawy ze śmietanką, łyżeczką prawdziwego miodu i szczyptą cynamonu. Taką pijam najchętniej.

Wszystkie cytaty pochodzą z:
Krzysztof Jakubowski, Kawa i ciastko o każdej porze. Historia krakowskich kawiarni i cukierni, Agora, Warszawa 2012.

4 komentarze:

  1. Ja uwielbiam kawiarnie staroświeckie, do nowoczesnej nawet bym nie weszła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie te staroświeckie są najmilsze, choć ja nie pogardzę nowoczesną kawiarnią, jeśli ma niepowtarzalny klimat. :-)

      Usuń
  2. Bardzo lubie kawiarnie, szczegolnie takie z drewnianymy gietymi krzeslami, marmurowymi blatami miniaturowych stolikow, polmrokiem i prasa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Półmrok, prasa, książki... To tworzy klimat i daje poczucie bezpieczeństwa, w każdym razie ja również czuję się najlepiej w takich kawiarniach. Nie pogardziłabym też stylowym parawanem i cichutką muzyką. ;-)

      Usuń

Będzie mi miło, drogi Czytelniku, gdy podzielisz się refleksjami o moich tekstach. :-)