|
Kadr z filmu Sny Akiry Kurosawy z 1990 r.; nowela Słońce świecące przez deszcz i orszak kitsune; źródło: pl.pinterest.com |
Przed
tradycyjny japoński dom wychodzi chłopiec w kimonie. Mimo że zza ogrodzenia
dobiega szum padającego deszczu, przez chmury przeciska się słońce, mamy więc
do czynienia z dość rzadkim stanem zawieszenia między pogodą a niepogodą. Matka
chłopca winą za owo zjawisko obarcza kitsune, złe lisy, bo gdy ulewie
towarzyszy słońce, z dala od ludzkich oczu żenią się i urządzają ślubne
procesje, i nie lubią, by je wówczas podglądać. Ale chłopiec wymyka się do
lasu. Kryjąc się za pniami drzew, wypatruje weselników, a gdy wyłaniają się z
oparów gęstej mgły, daje im się zauważyć. Ponieważ widział to, czego widzieć
nie powinien, nie uniknie kary.
Nowela
„Słońce świecące przez deszcz” rozpoczyna „Sny” Akiry Kurosawy, film pełnymi
garściami czerpiący z folkloru Japonii. Obdarzone darem przemiany postaci
kitsune należą przecież do yōkai, „tajemniczych zjawisk i dziwnych rzeczy” od
wieków obecnych w japońskich legendach, baśniach i wierzeniach, przedstawianych
w sztukach wizualnych, zwłaszcza na obrazkowych zwojach i drzeworytach,
opisywanych w dawnej i najnowszej literaturze, obecnych w kulturze popularnej i
we współczesnych pracach naukowych. To „duchy, gobliny, zjawy, widma, upiory,
zmiennokształtni, demony, istoty fantastyczne, zjawiska ponadnaturalne i (…)
potwory” kojarzone
głównie z zagubionymi na odległej prowincji wioskami, niedostępnymi górami,
starymi miastami, rzekami i stawami, a nawet z wnętrzami domów. Powołano je do
istnienia dla wyjaśnienia „tego, co nieznane, budzące strach, co napełnia (…)
niepokojem”.
Typowy dla folkloru Japonii animizm, przekonanie, że „wszystko, co nas otacza –
skały, rzeki, a nawet instrumenty muzyczne – może zawierać w sobie żywotną siłę
czy też ducha”,
przejawia się właśnie w opowieściach o yōkai (z pozoru zwyczajny japoński
parasol z bambusa i natłuszczonego papieru może się okazać kasa-bake,
parasolkowym potworem).
O
fascynujących, niezwykle różnorodnych i właściwie nieprzeliczonych istotach
ukształtowanych przez kulturę i historię Japonii mówi książka Michaela Dylana
Fostera „Yōkai. Tajemnicze stwory w kulturze japońskiej”, odpowiadając przy
okazji na pytania o to, jak rozumiemy świat, naukę i religię, w jaki sposób
wierzenia, których udokumentowane źródła sięgają epoki klasycznej (710 r.–1185
r.), przetrwały do czasów współczesnych, oraz jakim podlegały transformacjom,
nie tracąc jednak ani na popularności, ani tym bardziej na wciąż atrakcyjnej
formie. Co więcej, Europejczyka książka ta ma szansę doprowadzić do
zaskakującego wniosku, że choć „yōkai mówią (…) wiele o »japońskości«”, w
wielu przypadkach stanowią niemal zwierciadlane odbicie wierzeń znanych w
innych kulturach. Bo czy nie słyszeliśmy o złośliwych wodnikach, duchach drzew,
wiedźmach, pół ludziach pół rybach? Albo o domowych hałaśnikach
odpowiedzialnych za niewyjaśnione i tajemnicze nocne odgłosy, gdy nagle coś
stuknie, zaszeleści, zachrobocze, lecz choćbyśmy przenicowali kuchnie i pokoje,
nie odkryjemy przyczyny owych dźwięków? Dlatego stwierdzenie: „Jak długo trwa
ludzka kultura, tak długo będą istnieć yōkai”
wydaje się usprawiedliwione i uniwersalne.
Ale
w yōkai najciekawsze jest to, co dla nas egzotyczne i co buduje wokół tych
istot niepowtarzalny nastrój. Jak twierdzą wtajemniczeni, spotkać je można w
przestrzeniach ulokowanych „pomiędzy” lub na granicy odgradzającej różniące się
w jakiś sposób światy. Upodobały sobie „skraj miasta, wzgórza między wioskami,
nurt strumienia oddzielającego od siebie pola ryżowe. Często pojawiają się o
zmierzchu, w tej szarej godzinie, kiedy zwykłe rzeczy wydają się dziwne, a
znajome twarze obce. Mieszkają na mostach i w tunelach, w przejściach i na
progach. Kryją się na rozdrożach”.
Już to czyni z nich istoty z jednej strony fantastyczne, często groźne i
mordercze, z drugiej mocno zakorzenione w japońskim pejzażu. W ich portretach nie
brak humoru, w zachowaniach i rytuałach – karnawałowego szaleństwa, w paradach,
gdy „przy rozbrzmiewającej na ulicach muzyce odbywają się dzikie tańce”
wszelkiego rodzaju yōkai – witalności. Każdy z yōkai ma niepowtarzalną
historię. Są bohaterami opowieści o legendarnych wojownikach, którym przyszło
się zmierzyć z groźnymi oni, olbrzymami o dłoniach uzbrojonych w potężne
pazury, albo z lisami kitsune. Występują w dawnych bestiariuszach i we współczesnej
mandze, inspirują się nimi pisarze, choćby J. K. Rowling (w cyklu o Harrym
Potterze wprowadziła kappę i „dziewczynkę widmo, która straszy w szkolnych
toaletach”).
Pełno ich ponoć w japońskich reklamach, sklepach z zabawkami, muzeach,
komiksach, piosenkach, nie mówiąc o zlotach przebierających się za yōkai fanów
czy o poważnych dyskusjach panelowych.
Książka
Fostera uświadamia powinowactwa kultur na pierwszy rzut oka różnych; bez trudu
odnajdujemy punkty wspólne, nawet takie, których w „Yōkai…” nie wymieniono. Dla
laika może być przewodnikiem po niezwykle barwnym skrawku japońskiej kultury,
dla pasjonata i znawcy tematu znakomitym dopełnieniem zdobytej wcześniej
wiedzy, zwłaszcza że zaopatrzono ją w imponującą bibliografię. Bestiariusz, a
więc przegląd yōkai, wzbogacono o ilustracje i przytoczenia japońskich legend,
więc czyta się go z ogromną przyjemnością. Natomiast bardzo obszerna część
poprzedzająca uzmysławia, że yōkai „są rodzajem wspólnej intelektualnej
własności: każdy może się nimi bawić, zmieniać je, wierzyć w nie i tworzyć ich
nowe wersje, aby następnie posyłać je w świat”.
Książka
ukaże się w marcu nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Kiedy zaczęłam czytać Twój wpis Agnieszko, pomyślałam od razu o tym, o czym Ty powiedziałaś chwilę później. Jak to jest, że wszystkie kultury mają swoje potwory, duchy, gobliny i inne stworzenia, które mają swoje moce i są odpowiedzialne za wiele złośliwych wypadków, które dosięgają ludzi. I przypomniałam sobie też, że gdzieś w zakamarkach mojej biblioteki jest zbiór legend z Łańcuta, "Didko spod kamiennego mostu". Zupełnie zapomniałam o tej pięknej pozycji! I moja pamięć wróciła dzięki Tobie Agnieszko :) Dziękuję i lecę szukać!
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że w legendach o Łańcucie znajdziesz niejedno złośliwe licho. ;-) Foster mówi o przyczynach istnienia potworów w zbiorowej wyobraźni. Wyjaśniamy w ten sposób to, co niezrozumiałe. :-)
UsuńChętnie dowiedziałabym się czegoś więcej na temat japońskiej kultury pod przewodnictwem Fostera:) Jak zwykle - magiczna recenzja:)
OdpowiedzUsuńOlu, miło mi, że Cię zainteresowała. :-D
Usuń