okładka z: www.znak.com.pl |
Jakiś
czas temu moja bezpośrednia i bardzo jeszcze niedorosła siostrzenica zapytała
mnie z powagą typową dla pięciolatki o to, co lubię. Pytanie padło ni stąd, ni
zowąd, bez kontekstu, i rozbrajając mnie kolokwialnością, bo brzmiało: „Ciocia,
a co ty lubisz?”, zabiło przy okazji ćwieka, zwłaszcza że siostrzenica wbiła we
mnie ten swój przenikliwy wzrok. Nie dała się też przekonać, że byłoby dobrze
uściślić kategorie, spośród których mogłabym wybierać. Czy chodzi o książki? O
kolory, smaki, muzykę, ulubione zwierzęta albo o miejsca? Kręciła tylko głową,
aż rzuciła z rozczarowaniem: „No nie wiesz?”. I wówczas pomyślałam, że właściwie
nie wiem, i że łatwiej mi wymienić to, czego nie lubię. Na przykład: nie znoszę
plastiku udającego zabawki, hałasu nieudolnie naśladującego muzykę,
zaśmieconych ulic, zimowych roztopów, terkotu kosiarki, manipulacji, zimnej
kawy, dworców kolejowych, polityki. Wszystko to jednak zachowałam dla siebie,
wymyślając dostosowaną do wieku mojej rozmówczyni pozytywną listę, na której
umieściłam rysowanie, zwierzęta, książki i, rzecz jasna, ją. Skłamałabym,
gdybym stwierdziła, że zadowoliła się tak banalną odpowiedzią, bo zdaje się, że
miała nadzieję na coś więcej. Ale gdyby spytała o to, co lubię od niedawna, nie
miałabym kłopotu z udzieleniem odpowiedzi, i to dość wyczerpującej. Tydzień
minął mi bowiem pod znakiem niezłych filmów i rewelacyjnych książek, więc gdyby
była starsza, wspomniałabym o nich.
Byłaby
to zatem hipnotyzująca opowieść o Litwie i Wilnie z drugiej połowy siedemnastego wieku oraz o rodzinie Narwojszów i Janie Kirdeju, utracjuszu obdarowanym czułym
sercem, a dla niektórych wcielonym diabłem, i napiętnowanym tragiczną
przeszłością rodu Birontów. W „Silva rerum[1]”
Kristiny Sabaliauskaitė jak w szlacheckiej sylwie mieszają się tak różne
gatunki, tematy, plany i postacie, że mimo w gruncie rzeczy nieskomplikowanej
fabuły czytelnik, olśniony pięknem i bogactwem świata stworzonego przez
wyjątkowo utalentowaną autorkę, chciałby jedynie więcej i więcej. W moim
przypadku przyjemność z lektury miała jednak dwie dodatkowe przyczyny. Po
pierwsze, powieść podsunęła mi niezliczone skojarzenia z motywami, które znam z
innych, często klasycznych tekstów, i bawiłam się świetnie, wyszukując coraz to
nowe tropy wiodące do „Mistrza i Małgorzaty” Bułhakowa (proroctwa Bonifacego
Głuptaska i jego, zgodnie z przepowiednią, obcięta głowa), „Ferdydurke”
Gombrowicza (pojedynek Jana Kirdeja z Marianem Dowgiałłą: „Marian Dowgiałło
walczył o prawo, żeby wszyscy stali się równi – tak samo nieszczęśliwi i
żałośni jak on. A Jan Kirdej Biront bronił prawa, żeby pozostać sobą – właśnie
takim łotrem, jakim chce być”[2]),
„Padliny” Baudelaire’a (choć nie mogłam przeboleć losu biednego Maurycego), i
wielu innych. Po drugie, urzekła mnie stylizacja językowa, a więc sążnista
składnia, niewymuszona potoczność, nieprzedawkowana archaizacja, w ogóle
pierwszorzędna narracja. A jeśli dodam, że powieść tę z litewskiego na polski
przełożyła fenomenalnie osoba, którą pamiętam z dzieciństwa i z którą jakiś
czas siedziałam w szkole w jednej ławce, dla wszystkich będzie jasne, że spotkanie
z „Silva rerum” było dla mnie podróżą sentymentalną.
fragment "Silva rerum" - czyta Agata Kulesza
Byłby
to też „Ben-Hur” w reżyserii Timura Bekmambetova, najnowsza ekranizacja
powieści Lewisa Wallace’a. Mimo że znam tę historię na pamięć, bo wielokrotnie
oglądałam wersję z 1959 roku, dałam się uwieść tak ukazanej przyjaźni Judy Ben-Hura
i Messali, i zniosłam nawet nieprzekonujący finał. W wersji 3D świat sprzed
dwóch tysięcy lat zapiera dech w piersiach; chciałoby się choć raz przejść
wśród straganów na targu w Jerozolimie albo zajrzeć do domu Hurów, aby
podziwiać niezwykłej urody sprzęty, biżuterię, stroje, bo nawet haftowane
lamówki przy sukniach Estery wzbudziły mój entuzjazm.
"Ben-Hur" - zwiastun
Na
koniec dodałabym „Gorzki smak cukru” w reżyserii Jeana van de Velde’a, pierwszy
odcinek serialu z akcją rozgrywającą się w osiemnastowiecznej Ameryce
Południowej wśród plantatorów trzciny cukrowej, głównie holenderskich
Sefardyjczyków o portugalskich korzeniach. I choć telewizor omijam zazwyczaj
szerokim łukiem, tym razem dałam się skusić, czego nie żałuję, bo opowieść jest
zgrabna, ciekawa, a przede wszystkim zmusiła mnie do wyszukania informacji o
historii Surinamu, której wcześniej nie znałam.
"Gorzki smak cukru" - zwiastun
[1] Silva
rerum (łac.) – las rzeczy;
[2] Kristina
Sabaliauskaitė, Silva rerum, tłum.
Izabela Korybut-Daszkiewicz, Wyd. Znak, Kraków 2015, s. 228.
Zastanawiam się, co ja odpowiedziałabym na tak postawione pytanie; chyba powiedziałabym o tym, co jest moją pasją (a zatem i lubię to, choć słowo nie oddałoby całej gamy uczuć) a zatem szalenie lubię czytać, słuchać muzyki (pewnego rodzaju), podróżować (a zatem lubię też dworce kolejowe i hotele, co w przypadku tych drugich nie jest chyba powszechne) oraz spacerować wśród zieleni i odwiedzać wystawy malarskie (określonego rodzaju). I może dodałabym jeszcze smak cytrynowy, kształt okrągły i szczerych, uczciwych ludzi mających odwagę cywilną. Czy taka odpowiedz zadowoliłaby małą dziewczynkę- nie wiem, być może chciała usłyszeć to co sama w danej chwili uważa że lubi najbardziej na świecie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMożliwe, że chciała, abym wymieniła to, co i ją zachwyca, ale znając moją siostrzenicę, spodziewałabym się wyliczenia wszelkich pasikoników, ślimaków, motyli, myszek i innych żyjątek, które nieustannie wprawiają ją w zachwyt. Mnie jednak zadziwia w takich sytuacjach pozytywne spojrzenie na świat dziewczynki, której nie przyszło do głowy zadać mi pytania o to, czego nie lubię. :-) Pozdrawiam serdecznie. :-)
UsuńOoo, "Silva rerum" miałam ochotę przeczytać, ale przyznam ze wstydem, że o niej zapomniałam! Tzn. jest gdzieś na liście książek do przeczytania, może kiedyś po nią sięgnę. Ben Hura czytałam, ale dawno temu. Ta nowa ekranizacja może być ciekawa, ale nie ukrywam, że miło by było też książkę odświeżyć. Co do wymienionego serialu to myślę, że mógłby być ciekawy, choć ja rzadko oglądam filmy i seriale.
OdpowiedzUsuńPolecam zwłaszcza "Silva rerum", natomiast filmowy "Ben-Hur" zapewni chwilę doskonałej rozrywki. :-)
Usuń