Babcia pierwsza z lewej, zdjęcie z czasów drugiej wojny światowej |
Wyrosłam
na opowieściach o drugiej wojnie światowej. Na wspomnieniach babci, łączniczki
w Batalionach Chłopskich, oraz dziadka, żołnierza Armii Krajowej. Dla nich
tamten okres jeszcze po kilku dekadach od zakończenia działań zbrojnych był żywy. Utkwiły mi w pamięci historie mrożące krew w żyłach i zabawne, pełne
zdumiewającego jak na temat humoru, dzięki czemu okupacja zyskała w mojej
wyobraźni wielowymiarowość, o którą trudno we współczesnych panegirykach. Było
w nich coś z „Kanału” Wajdy, trochę z „Zezowatego szczęścia” Munka i sporo z
„Kolumbów. Rocznik 20” Bratnego. Babcia przenosząca nielegalną bibułę w tak
ciężkich walizkach, że aby jej pomóc, zatrzymało się auto niemieckiego oficera,
który grzecznie zaprosił ją do środka, i choć wymawiała się bardzo dobrym,
jeszcze przedwojennym niemieckim, nie było rady, z duszą na ramieniu i miną
pokerzystki wsiadła, przejechała kilkanaście kilometrów, podziękowała i
wysiadła u celu. Dziadek podczas akcji albo ukrywający się tuż po wojnie gdzieś
w mazowieckich lasach. Miałam w domu uczestników i świadków zdarzeń
przełomowych dla Polski i świata, i wielu nie tak istotnych, choć dla nich
ważnych. Słyszałam o głodzie, strachu, poczuciu bezradności, o partyzanckich
przysięgach, getcie w Otwocku, wywózkach na roboty do Niemiec, których mój
sprytny i pomysłowy dziadek uniknął kilkakrotnie. Dla dziecka, jakim wówczas
byłam, miało to jednak bardziej posmak przygody, zwłaszcza historie babci,
która zręcznie budowała klimat, niż było świadectwem.
okładka książki z: http://nk.com.pl/ |
Dlatego
lektura „Dzienników z lat wojny 1939-1945” Astrid Lindgren wydała mi się
intrygującym dopełnieniem wiedzy o tamtych czasach. Dzienniki napisane przez
Szwedkę, która sześć wojennych lat spędziła w jednym z nielicznych neutralnych
krajów, choć każdy dzień odczuwała boleśnie, głęboko, solidaryzując się z
narodami wplątanymi w światowy konflikt, stanowią dowód, że wojna dotknęła
wszystkich: ofiary, katów i stojących (z pozoru) z boku. W dodatku to dzienniki
autorstwa wybitnej pisarki, której książki zaliczam, i nie jestem wyjątkiem, do
ukochanych, najdroższych, najbardziej wzruszających, choć tak prostych, że
śmiem twierdzić, iż właśnie w prostocie tkwi ich siła. Miałam przyjemność
przeczytać zdumiewającą książkę, przesiąkniętą uniwersalnym humanitaryzmem,
afirmacją życia, humorem (trochę w stylu mojej babci) i nadzieją, mimo że
„pokój nie jest niczym pewnym”[1].
Nigdy.
Dziś
wybuchła wojna[2]
Astrid Lindgren zdjęcie z: www.astridlindgren.se |
„Niemcy
z samego rana zbombardowali wiele polskich miast i ze wszystkich stron
najechali na Polskę!”[3] –
tak zaczynają się dzienniki Astrid Lindgren. Potem z przenikliwością kobiety
orientującej się w aktualnej polityce, odwołując się do artykułów w szwedzkiej
prasie, pisze o wypowiedzeniu Niemcom wojny przez Anglię i Francję, o mowach do
narodu angielskiego i niemieckiego, wreszcie o wzajemnych oskarżeniach rządów,
„które obszczekują się, czyja to wina. Niemcy twierdzą, że Polska pierwsza
ruszyła do ataku i że Polacy, pod osłoną angielsko-francuskich gwarancji, mogli
sobie na wszystko pozwolić”[4].
Autorka dzienników nie ma złudzeń: żądanie oddania Gdańska i korytarza pomorskiego
było tylko pretekstem do wojny, a celem Hitlera jest i będzie podbicie świata.
Od pierwszych stron śledzimy ruchy wojsk na frontach, rokowania, przetasowania
w sojuszach zawieranych otwarcie lub w tajemnicy, niemieckie podboje i klęski,
wywózki ludności żydowskiej, a wszystko to układa się w logiczny wykład, podany
jednak żywym, czasem kolokwialnym językiem, więc brak tu sztuczności i nudy.
Astrid Lindgren zdjęcie z: sverigesradio.se |
Uwagę
Lindgren pochłaniają też drobne niedogodności, których z rodziną doświadcza na
co dzień, ograniczenia w dostępie do niektórych produktów żywnościowych,
reglamentację obuwia i benzyny, powstawanie schronów, i można wyczuć
zawstydzenie pomieszane z radością, że „Szwecja ma nadal pokój. (…) Jest krainą
szczęśliwości, gdzie ciągle są żywność i ciastka, i czekolada”[5].
Lindgren nazywa to cudem, mówiąc wielokrotnie, że w sytuacji wojny światowej,
powszechnej nędzy, masowości zbrodni, ona, jej rodzina, w ogóle Szwedzi mają
„absolutnie za dobrze”[6].
Tym mocniej więc podkreśla fakt organizowania przez Szwecję pomocy dla
potrzebujących, szczególnie dla Finów, i tym dobitniej twierdzi, że kiedy świat
toczy wojnę, „ktoś musi (…) być neutralny, w przeciwnym razie nie mogłoby dojść
do pokoju – ze względu na brak pokojowych mediatorów”[7].
Rozdarciu między pragnieniem utrzymania neutralności Szwecji a potępieniem
nazizmu towarzyszy przeświadczenie, że „Ziemia mogłaby być rozkosznym miejscem
do życia”[8].
Między
Szwecją a Norwegią jest trudno
Astrid z synkiem zdjęcie z: www.dn.se |
Z
oczywistych względów szukałam w dziennikach Astrid Lindgren wzmianek o okupacji
w Polsce. Jest ich trochę, lecz im dłużej trwa wojna, tym są rzadsze z powodu
odcięcia tych ziem od reszty Europy i ograniczania przez Niemców przepływu
informacji. Dlatego więcej uwagi poświęca autorka Francuzom, Grekom, Włochom,
Finom, Duńczykom czy Norwegom. Jej spostrzeżenia są celne, zdradzają wiedzę,
oczytanie, poczucie humoru, umiejętność posługiwania się ironią. Grecy zatem są
narodem małym, ale dzielnym. Włosi opowiadają się wyłącznie po stronie
zwycięzców. Norwegowie mają za złe Szwedom przepuszczanie przez terytorium
Szwecji niemieckich konwojów. Towarzyszą temu anegdoty i dowcipy: o Hitlerze i
Mussolinim zjadliwe, o Roosevelcie i Churchillu pełne sympatii, o Chrystianie,
królu Danii, kreujące go na władcę nieugiętego, o imponującej odwadze, który
nie waha się powiedzieć Niemcom, że gdy wprowadzą w podbitej Danii gwiazdę
Dawida, nakazując ją nosić Żydom, on włoży ją jako pierwszy.
I
wreszcie jest lato
Astrid z Larsem i Karin zdjęcie z: www.aftonbladet.se |
Dziennik
pokazuje też życie rodziny Lindgrenów. Święta Bożego Narodzenia, urodziny Karin
i Larsa, rocznice ślubu, wakacyjne wyprawy, przejażdżki rowerowe, spacery,
wyjścia do kina. Najpiękniejsze są opisy szwedzkiego lata, zwięzłe, budowane na
konkretach: „Widzieliśmy tyle piękna, drogi z obu stron obrośnięte przytulią,
otwarty horyzont nad morzem przy Simpnäs, księżyc w pełni nad morzem i dachem
Letniego Domu”[9].
To naprawdę dziwne, niekiedy szokujące, że mimo chaosu na świecie w Szwecji
można było tak żyć. Jednak tę idylliczną codzienność podszywa niepokój i może
dlatego celebrowanie jej jest aż tak intensywne.
Astrid Lindgren zdjęcie z: snl.no |
Ze
sposobu relacjonowania zdarzeń wyłania się też portret autorki. Astrid ma
niewiele ponad trzydzieści lat, rodzinę, pochłaniającą ją pracę, i uważa się za
szczęśliwą, spełnioną kobietę, która nawet w chwilach osobistych tragedii
zachowuje zadziwiającą pogodę ducha. Życie odczuwa mocno, cieszy się
drobiazgami, sukcesy początkującej pisarki kwituje z rozbrajającą szczerością:
„To niezwykle miłe być «autorem»”[10],
a w momentach wytchnienia, podczas letniej pogody, „roztapia się w słońcu”[11].
I ma swoistą, lecz ponadczasową definicję szczęścia: „jeśli ktoś chce być
szczęśliwy, to musi to wypływać z jego wnętrza, a nie pochodzić od innego
człowieka”[12].
Czy
rzeczywiście jest spokój
Astrid Lindgren zdjęcie z: www.pinterest.com |
W
dziennikach najbardziej zaskoczyło mnie przejmowanie się przez przyszłą pisarkę
losami świata. Absolutny brak egoizmu, przekonanie o niezasłużonym, jak z
kapelusza magika wyciągniętym szczęśliwym losie, bo urodziła się Szwedką,
nieustannie rzucają się w oczy czytelnika, z którym autorka dzieli się
refleksjami o wojnie i jej nieprzewidywalnych konsekwencjach. W sierpniu 1945
roku napisała: „Zastanawiam się, czy rzeczywiście jest spokój na całej kuli
ziemskiej w tej chwili, czy żadne bomby nie spadają, żadne armaty nie
strzelają, żadne pancerniki nie są zatapiane”[13].
Obawiała się tego, co nadejdzie później, bo zrzucono przecież bomby atomowe, a
świat popadł w ruinę. Ale jej pacyfizm jest radosny i na miarę możliwości
każdego człowieka, skoro więc nie może być dobrze, jak mówi, niech przynajmniej
będzie lepiej, niż było.
Historia Pippi Pończoszanki
wywiad z Karin, córką Astrid Lindgren;
o okolicznościach wspomnianych w wywiadzie opowiadają "Dzienniki z lat wojny 1939-1945"
[1] Astrid
Lindgren, Dzienniki z lat wojny 1939-1945,
Wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa 2016, s. 251.
[2] śródtytuły
są cytatami z książki
[3] Tamże, s.
23.
[4] Tamże, s.
25.
[5] Tamże, s.
72.
[6] Tamże, s.
74.
[7] Tamże, s.
233.
[8] Tamże, s.
24.
[9] Tamże,
s. 63.
[10] Tamże,
s. 241.
[11] Tamże,
s. 243.
[12] Tamże,
s. 221.
[13] Tamże,
s. 245.
Czasami lubię sięgnąć po książkę tego typu i zagłębić się w poruszającą treść. Ta z całą pewnością do mnie przemówiła i jeśli przyjdzie mi ochota, na pewno będę miała ją na uwadze :)
OdpowiedzUsuńJustyna z livingbooksx.blogspot.com
Polecam, zwłaszcza że "Dzienniki..." Astrid Lindgren są też pięknie i starannie wydane. :-)
UsuńDzienniki jeszcze przede mną. Czytałam natomiast biografię Astrid Lindgren napisaną przez Margaretę Stromstedt, która także przygotowuje czytelnika na to, że Dzienniki nie pokazują zwyczajnego życia pisarki, raczej jej przemyślenia związane z wojną i niepokój o przyszłość świata.
OdpowiedzUsuńA ja nie czytałam biografii, chociaż zamierzałam od razu po "Dziennikach...". Nie znalazłam e-booka, więc zmieniłam plan. Ale na pewno po nią sięgnę.
UsuńDziękuję za tę rekomendację. Ile by nie napisano książek o wojnie, to i tak nie napisano wszystkiego; każdy człowiek, to osobna historia. Najlepiej oddają to właśnie "Dzienniki". Z pewnością postaram się o tę książkę. Żadna lekcja historii nie zastąpi relacji żywych świadków.
OdpowiedzUsuńZgadzam się. Poza tym dzienniki Astrid Lindgren są bardzo wiarygodne i pokazują wojnę z nowej perspektywy, a to duży atut.
UsuńAstrid Lindgren znałam jako autorkę opowieści dla dzieci.Po przeczytaniu Pani tekstu dowiedziałam się ,że pisała dzienniki.Poszukam tej książki.
OdpowiedzUsuńI to jest w dziennikach Astrid Lindgren ciekawe - napisała je matka, żona, Szwedka, ale jeszcze nie pisarka. Odsłaniają jednak okoliczności powstania pierwszych jej książek.
UsuńUwielbiam twórczość Astrid Lindgren. Uważam, że rzeczywistość, którą tworzyła dla dzieci jest niesamowita, bo za każdym razem wywołuje emocje - śmiech, wzruszenie, lęk. To pisarka, która zasłużyła na Nobla, choć myślę, że dla niej nie miały znaczenia nagrody, a jedynie szczęście i uśmiech każdego dziecka.
OdpowiedzUsuńKsiążkę postaram się zdobyć i przeczytać.
Moim zdaniem była wyjątkowo skromną osobą - w dziennikach można znaleźć na to liczne dowody.
UsuńPrzeczytałam w zeszłym tygodniu biografię A. Lindgren, były w niej fragmenty dziennika prowadzonego w latach wojny. Teraz chciałabym poznać całość.
OdpowiedzUsuńMyślę, że dzienniki będą świetnym uzupełnieniem biografii. Po biografię pisarki zamierzam wkrótce sięgnąć.
UsuńAgnieszko, jak dobrze być gościem na Twoim blogu, gdzie czekaja na nas takie inspiracje. Gdyby nie Ty pewnie nie sięgnęłabym po "Złotą damę", a tymczasem film obejrzała cała moja rodzina, łącznie z 10-letnim Kacpim. Porozmawialismy o systemach totalitarnych, nietolerancji i nienawiści, którą można zasiać w ludziach przy pomocy manipulacji. Później gdy rodzina zasnęła, obejrzałam jeszcze po raz kolejny "Mississipi w ogniu" i pomyślałam, mój Boże, jakie podobne instynkty kierowały ludźmi w obu przypadkach. Holocaust i Ku Klux Klan. Dzisiaj kolejna inspiracja. Spojrzenie na wojnę z neutralnego kraju ...
OdpowiedzUsuńTo przemiłe słowa, bardzo za nie dziękuję. Tym staranniej będę wybierała tematy postów. Gorąco pozdrawiam. :-D
UsuńDzienniki to specyficzny rodzaj literacki. Mówi wiele o autorze. Twórczość Lindgren znam dość dobrze, ale o jej "Dziennikach" nie słyszałam za wiele. Cieszę się, że tutaj zajrzałam, bo dzięki temu wiem, jaką lekturą zajmę się w najbliższym czasie :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak, dzienniki to nie wspomnienia. Powstają pod wpływem chwili, są zapisem zdarzeń niejako na gorąco. Dlatego trzeba doceniać ich szczerość i autentyczność. :-) Pozdrawiam. :-)
UsuńPani Agnieszko, właśnie przeczytałam "Judytę". Szkoda,że pani uśmierciła Klarę i że to już ostatni tom "Niepokornych". Wszystkie 3 tomy, czyta się z wypiekami na twarzy i nie można się od nich oderwać. Dzięki pani książkom, mogłam przenieść się do tych jakże ciekawych czasów i do mojego ukochanego, magicznego Krakowa. Życzę pani napisania jeszcze wielu ciekawych książek i pozdrawiam serdecznie z Bielska-Białej :-) Sabina Bryja
OdpowiedzUsuńPani Sabino! Sprawiła mi Pani ogromną radość, dzieląc się wrażeniami z lektury mojej powieści. Ja też uważam Kraków za magiczne miasto i również mam do niego sentyment. Cieszę się, że nakłoniłam Panią do przeczytania dzienników Astrid Lindgren. Ciekawa jestem, czy się Pani spodobają. Pozdrawiam Panią gorąco! :-)
UsuńZapomniałam dodać,że "Dzienniki" Astrid Lindgren są następne w kolejce do czytania i już czekają na półce. Pozdrawiam serdecznie :-) Sabina Bryja
OdpowiedzUsuńPani Agnieszko ! Do przeczytania "Dzienników z lat wojny 1939-1945" Astrid Lindgren wcale mnie pani nie musiała namawiać, bo to jedna z moich ulubionych autorek lat dzieciństwa( zresztą akurat leżała na półce w bibliotece). Lektura to arcyciekawa, też szczególnie czekałam na odniesienia do Polski. Pisarka miejscami wzrusza, miejscami bawi anegdotami z lat wojny, opisuje też okropności wojny. Ciekawie było poznać Astrid Lindgren zanim została znaną pisarką i jej widzenie świata z czasów II wojny światowej. Dzięki jej benedyktyńskiej pracy i wycinkom z gazet można było dokładnie poznać realia tamtych lat "czasów grozy i pogardy". Mam nadzieję,że uda mi się dzisiaj wypożyczyć kolejną książkę Astrid Lindgren & Sara Schwardt"Twoje listy chowam pod materacem..."Na pewno będzie to ciekawe i pouczające,ukaże też nowe oblicze Astrid Lindgren. Pozdrawiam gorąco!!! :-) Sabina Bryja
OdpowiedzUsuńMamy podobne wrażenia z lektury dzienników Astrid Lindgren. Też nazwałabym jej pracę benedyktyńską; zbieranie wycinków z gazet, komentowanie ich, wklejanie do zeszytów przez osobę o tylu obowiązkach, zawodowych i rodzinnych, budzi podziw. Zaintrygowała mnie Pani książką "Twoje listy chowam pod materacem", bo nie słyszałam o niej. Pozdrawiam Panią serdecznie! :-)
UsuńBardzo lubię ten blog. Tyle tu interesujących dla mnie treści.
OdpowiedzUsuńDziękuję, to bardzo miła i budująca uwaga. :-)
UsuńBardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.
OdpowiedzUsuńDziękuję. :-) Pozdrawiam.
Usuń