Gustaw Klimt, Portret Adeli Bloch-Bauer I, 1907 r.; źródło: pl.wikipedia.org |
Podczas
pierwszej wyprawy do Wiednia zdumiało mnie, że aby obejrzeć obrazy namalowane
przez Gustawa Klimta, muszę zajrzeć do wielu rozrzuconych po całym mieście
miejsc. Okazało się też, że tych najbardziej znanych dzieł powinnam szukać w galeriach
i domach prywatnych na całym świecie. Największym rozczarowaniem był wówczas
fakt, że na pewno nie zobaczę cudownego, migoczącego złotem „Portretu Adeli
Bloch-Bauer”, który, oprócz „Judyty z głową Holofernesa” i „Portretu Emilie
Flöge”, lubię najbardziej. W żadnym z przewodników, z których wtedy korzystałam,
nie znalazłam choćby niewielkiej aluzji do jego wojennych losów, a przecież są
one równie niezwykłe jak obraz, w tym przypadku bowiem historia dzieła sztuki
splotła się z opowieścią o Wiedniu fin de siècle’u, międzywojnia i drugiej
wojny światowej oraz z losami nieprzeciętnych ludzi. Gdybym przed wyjazdem do
Wiednia przeczytała „Złotą damę…” Anne-Marie O’Connor, moja reakcja na ów brak
Klimta byłaby zapewne inna.
Miasto
sprzeczności
Franz Poledne, "Die Mariahilfer Strasse"; źródło: www.liveinternet.ru |
Koniec
wieku dziewiętnastego był dla kosmopolitycznego Wiednia czasem zmian. Wynikały
one z otwarcia miasta dla napływających z Europy, lecz głównie ze Wschodu,
wszelkich uchodźców, w ogromnej części Żydów, przeważnie biednych, uciekających
przed prześladowaniami. „To było jedno z najbogatszych europejskich miast,
jednak jego nowi mieszkańcy byli jednymi z najuboższych. Budowa pałaców nie
mogła przysłonić dotkliwego braku mieszkań. Wiedeńscy lekarze tworzyli
nowoczesną medycynę, wytyczając drogę chirurgii, odkrywając zarazki, wirusa
polio, grupy krwi, jednak nieleczony syfilis rozprzestrzeniał się bez
ograniczeń”[1].
W zamożnych domach w okolicach Hofburga kwitło życie artystyczne i
intelektualne, w dzielnicach robotniczych żyło się z dnia na dzień, bez
perspektyw. Kiedy w 1897 roku burmistrzem Wiednia został Karl Lueger, zajadły
antysemita, wyborcom obiecał zmiany, a winą za panujące w mieście bezrobocie
obciążył mniejszość żydowską.
Wilhelm Gause, Ein Sonntag in der Ägyptischen Abteilung des Kunsthistorischen Museums, 1893 r.; źródło: commons.wikimedia.org |
Jednocześnie
umacniała się pozycja bogatych żydowskich przedsiębiorców i bankierów, rzutkich,
inteligentnych, często dobrze wykształconych, docenianych przez cesarza
Franciszka Józefa, który wyraźnie odcinał się od polityki nowego burmistrza
Wiednia, bo ten „nie gwarantował podstawowej zasady prawnej jego państwa,
mianowicie równości wszystkich obywateli wobec prawa”[2].
Wydawało się, że asymilacja ludności żydowskiej postępuje na tyle szybko, iż
nie dojdzie do konfliktów, prześladowań czy pogromów, jakie miały miejsce w
Rosji, mimo że „występowały (…) przeszkody. Małżeństwa mieszane między partnerami
wyznania mojżeszowego i katolickiego były zabronione. Aby zawrzeć związek
małżeński, jedna ze stron musiała albo przejść na wiarę drugiej, albo ogłosić
się bezwyznaniowcem. Najczęściej czyniła to żydowska strona związku”[3]. Mimo
to otwarte nawoływanie do nienawiści wobec Żydów, obracanie przeciwko nim
zwłaszcza ludzi biednych i niewykształconych, stało się stałym hasłem wyborczym
Karla Luegera, z którego ust wielokrotnie padały „podszczuwające i podżegające
mowy”[4]
(rodzaj stosowanej przez niego retoryki i gestykulacji podchwycił później
Hitler).
Emilie Flöge; źródło: www.pinterest.com |
W
tym samym czasie trwała w Wiedniu rewolucja obyczajowa, wpływająca na zmianę
dotychczasowego statusu kobiet. U schyłku XIX wieku „zamożna dziewczyna była
jak diament, trzymany w zamknięciu, dopóki rodzina nie znajdzie dla niego
godnego miejsca”[5],
a więc nie zaaranżuje małżeństwa, lecz w 1897 roku cesarz zgodził się w końcu dopuścić
kobiety do studiów wyższych, choć wolno im było studiować jedynie filozofię.
Ówczesna prasa wiedeńska pilnie przyglądała się postępom pierwszych studentek,
podkreślając niechęć, z jaką przyjmowali ich obecność wykładowcy i studenci. Z
jednej strony wciąż obowiązywała zasada podwójnej moralności, gdyż „mężczyźni
szukali miłości i seksu z kochankami, lecz tego typu pozamałżeńskie związki
okrywały wstydem i stygmatyzowały samotne kobiety”[6]. Z
drugiej strony coraz silniej dawała o sobie znać emancypacja kobiet. Symbolem
kobiecej zaradności stała się na początku XX wieku Emilie Flöge, przyjaciółka
Gustawa Klimta, współwłaścicielka nowoczesnego domu mody, kobieta interesu[7].
recepcja domu mody Sióstr Flöge; źródło: www.pinterest.com |
Wszystko
to stanowiło tło dla zdarzenia mniejszej wagi. W grudniu 1903 roku Klimt
przystąpił do malowania portretu Adeli Bloch-Bauer. Był już artystą znanym,
choć niekoniecznie rozumianym i cenionym. Miał opinię buntownika, skandalisty, tytana
pracy, malarza budzącego kontrowersje. Ponieważ odrzucono część jego prac
wykonanych wcześniej na zamówienia publiczne, właśnie „wycofał się w ustronie
pracowni i ogrodu. Nosił prosty arabski burnus lub długi kaftan, kiedy
przechadzał się po swoim zielonym miejskim azylu, pozując do mistycznych
fotografii, które przedstawiały go jako proroka”[8].
Malarz
i modelka
Wiedeń, Mariahilfer Strasse, 1908 r.; źródło: de.wikipedia.org |
Adela
Bloch-Bauer pochodziła z bardzo zamożnej rodziny żydowskiej. Jako córka
bankiera żyła otoczona luksusem i sztuką. Pasjonowała się literaturą, marzyła o
studiach, a skończyła jak wszystkie dziewczęta z jej sfery – została żoną
przemysłowca. Obraz miał być prezentem od męża, bardzo zresztą kosztownym, mimo
że „portretom tworzonym przez Klimta towarzyszyła atmosfera ryzyka. Jak
zauważył krytyk, «czasem nie było bezpiecznie» dla kobiet z towarzystwa, i ich
dobrego imienia, zostać sportretowanym przez Klimta. Zaczynało się o nich mówić,
że miały romans z mistrzem, który mocno się wsławił swoimi amorami”[9]. O
Adeli i Klimcie też krążyły plotki i do dziś nie wiadomo, czy mieli romans, ale
jest to rzecz bez znaczenia. Powstało arcydzieło. Obraz, który z czasem stał
się symbolem cesarskiego Wiednia.
Wojna
i po wojnie
Bruno Schulz, zachowany fragment fresku z domu zajmowanego przez Landaua; źródło: archiwum.rp.pl |
Po
anszlusie, którego Adela nie dożyła, jej portret podzielił los wielu innych
dzieł sztuki. Został zrabowany przez nazistów za sprawą gestapowca Feliksa
Landaua. „Landau nie był Niemcem. Urodził się w Wiedniu jako bękart Austriaczki
Marii Maier i Paulo Stipkovicha, piekarza, który przybył z Węgier. Nazwisko
dostał od Żyda, który (…) ożenił się z jego matką, a po kilku latach umarł.
Młody Landau wychowywał się w internatach i od wczesnych lat brał udział w
nazistowskich awanturach (…). To on szkolił w Drohobyczu ukraińską czarną
policję. Żydzi drżeli na jego widok”[10]. To
właśnie Landau, stacjonując w Drohobyczu, polecił Brunonowi Schulzowi
namalowanie ilustracji do baśni w pokoju dziecinnym swego syna.
„Portret
Adeli Bloch-Bauer” przetrwał wojnę, nie wrócił jednak do właścicieli. Zanim
odzyskali go prawowici spadkobiercy, minęło kilkadziesiąt lat. Historię
zabiegów Marii Altmann o przekazanie jej i rodzinie obrazu w skrócie i dużym
uproszczeniu pokazuje film.
"Złota dama", film w reż. Simona Curtisa,
2015 rok;
Najważniejsze
są epizody
okładka książki Złota dama; źródło: www.biblionetka.pl |
„Złota
dama…” Anne-Marie O’Connor nie jest jedynie książką o portrecie Adeli. To, co
najbardziej przykuwa uwagę, a co film niemal pominął, to wojenne losy
wiedeńskich Żydów, grabieże ich mienia, osadzanie w więzieniach, deportacje do
obozów koncentracyjnych. Gwałtowna aryzacja świata, w którym odmówiono im miejsca,
trwała od anszlusu aż do bombardowań Wiednia w 1944 roku. Mnie najbardziej
poruszyły relacje o losach prawdziwych ludzi. Historia nastoletniej Nelly
Gutmann, listy miłosne Marii Altmann do męża przetrzymywanego w Dachau, epizod
o żydowskim mistrzu szklarskim Samuelu Morgensternie, który w swoim wiedeńskim
sklepiku z ramami i szkłem sprzedawał też obrazy i u którego od 1911 roku
zostawiał dość mierne prace młody Hitler. Po anszlusie Morgenstern stracił
sklep i prawo do wykonywania zawodu, napisał więc list, w którym prosił go o
pomoc. Bezskutecznie. „W sierpniu 1943 roku Samuel Morgenstern zmarł z
wycieńczenia w wieku 68 lat w łódzkim getcie i pochowany został na tamtejszym
cmentarzu. Jego żona była z nim do końca”[11].
Natomiast Emma Morgenstern została deportowana do Auschwitz i nie dożyła
zakończenia wojny.
Książka
Anne-Marie O’Connor jest dla mnie szczególnie ważna, zupełnie przypadkowo
bowiem stanowi podsumowanie lektur o Wiedniu przełomu XIX i XX wieku, które
pomogły mi w napisaniu drugiego i trzeciego tomu serii „Niepokorne”.
[1] Anne-Marie
O’Connor, Złota dama. Niezwykła opowieść
o arcydziele Gustawa Klimta, portrecie Adeli Bloch-Bauer, W.A.B, Warszawa
2016, s. 16. [e-book]
[2] Brigitte
Hamann, Wiedeń Hitlera. Lata nauki
pewnego dyktatora, REBIS, Poznań 2013, s. 262.
[3] Tamże,
s. 419.
[4] Tamże,
s. 435.
[5] Anne-Marie
O’Connor, Złota dama. Niezwykła opowieść
o arcydziele Gustawa Klimta, portrecie Adeli Bloch-Bauer, W.A.B, Warszawa
2016, s. 42.
[6] Tamże,
s. 43.
[7] Tamże,
s. 84.
[8] Tamże,
s. 70.
[9] Tamże,
s. 75.
[10] Wiesław
Budzyński, Schulz pod kluczem,
Warszawa 2001, s. 23.
[11] Brigitte
Hamann, Wiedeń Hitlera. Lata nauki
pewnego dyktatora, REBIS, Poznań 2013, s. 454.
Bardzo interesujący post.....sporo w nim ciekawej wiedzy.
OdpowiedzUsuńOglądnęłam film po przeczytaniu też świetnego posta na blogu "Kobiety i historia". To film głównie o tym jak Maria Altman odzyskiwała obraz więc faktycznie to co się działo we Wiedniu stanowi w nim tylko epizod.
Zainteresowała mnie natomiast książka O'Connor.
W książce "Złota dama" tylko jedna z trzech części dotyczy odzyskiwania obrazu i, prawdę mówiąc, nie jest aż tak fascynująca jak wojenna historia rodziny Adeli. Ale film warto obejrzeć dla roli Helen Mirren. :-)
UsuńNatomiast we filmie dzięki właśnie Helen Mirren ta historia obrazu jest bardzo emocjonująca.Przejmująco przedstawia się również los rodziny Marii Altman i jej samej na tle wydarzeń w Wiedniu. Jestem pod urokiem sztuki Klimta, klimatu jego specyficznych obrazów toteż z zainteresowaniem wchodziłam w losy tego pięknego obrazu.
UsuńTak, film jest świetny, trzyma w napięciu, Mirren jest po prostu doskonała, sceny z wojennego Wiednia właściwie zapierają dech. Ale wszystko to sporo traci, gdy zna się treść książki. Nawet brawurowa ucieczka Marii i jej męża, zwłaszcza że było trochę inaczej. Film rządzi się własnymi prawami. :-) W każdym razie jedno i drugie warte jest uwagi.
UsuńPlotki o romansie modelki i artysty sprawiają, że ten obraz wydaje mi się jeszcze bardziej interesujący.
OdpowiedzUsuńZwłaszcza że nikt nie zna prawdy, choć zapytana o tę kwestię Maria Altmann uśmiechała się tajemniczo. ;-)
UsuńAgnieszko, aż chce się sięgnąć od razu po "Złotą damę". Dla mnie nie z powodu samego obrazu, czy też domniemanego romansu modelki i artysty. Wspominasz o historycznej prawdzie dotyczącej żydowskich bohaterów i to jest chyba największy magnes. Myślę, że smutna lektura, może nostalgiczna ... Do mnie zawsze wraca wtedy opowieść mojej mamy o trójce żydowskich dzieci zamordowanych 100 metrów od mojego domu i o całej rodzinie Ulmów, z Markowej koło Łańcuta, która oddała życie, bo próbowała ratować inne życie. Pozdrawiam z łezką w kąciku oka.
OdpowiedzUsuńPamiętam podobne opowieści o getcie w Otwocku, znam je od mojej mamy, której rodzina pochodzi z tego miasta. Pozdrawiam!
UsuńWiedeń był mi dany tylko raz, a do książki chętnie zerknę :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zachęciłam Panią do lektury. :-)
UsuńPodziwiam Twoją wiedzę w temacie. Oj, pojechałabym do Wiednia!
OdpowiedzUsuńDziękuję.:-D Mnie też marzy się powrót do Wiednia. Żeby to miasto naprawdę poznać, trzeba w nim spędzić więcej czasu niż kilka dni. :-D
UsuńW Wiedniu byłam zaledwie kilka tygodni temu i wciąż jestem nienasycona. Podobnie zresztą jak malarstwem Klimta ...
OdpowiedzUsuńŁatwo się można zakochać w tym mieście. Nie widziałam jeszcze wszystkiego, co chciałabym tam zobaczyć, mam więc podobne odczucia.
UsuńPani Agnieszko, bardzo interesujacy wpis, film obejrze z wielka przyjemnoscia. Dzieki Pani postom zawsze mozna nauczyc sie czegos nowego. W wiedniu nie bylam, ale mam nadzieje, ze kiedys tam dotre. A jeszcze dodam, ze wrocilam z Polski 2 dni temu z "Judyta" Pozdrawiam z upalnego NJ.
OdpowiedzUsuńZachęcam Panią do zwiedzenia Wiednia i cieszę się bardzo, że zdobyła Pani książkę. Będzie mi miło, gdy podzieli się Pani ze mną wrażeniami po lekturze. Serdecznie pozdrawiam. :-)
UsuńTo zabawne... Parę dni temu przeczytałam u Ciebie o "Złotej damie" i chwilę potem niemal na nią "wpadłam". Nie bezpośrednio, ale dzięki Adolphinie, siostrze Freuda (G. Smilevski "Siostra Freuda") zetknęłam się z Gustavem i Klarą Klimt. I już wiem, że chociaż "Złota dama" będzie musiała chwilę poczekać, to sięgnę po nią na pewno.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wartościowy trop! ;-)
Nie znam książki Smilevskiego. :-) Właśnie szukam czegoś do czytania, więc sięgnę po "Siostrę Freuda", tym bardziej że jakiś czas temu wpadła mi w ręce powieść Karen Mack i Jennifer Kaufman "Kochanka Freuda", o jego związku z siostrą żony. Układa się to w intrygującą całość, więc ja też Ci dziękuję za literacką podpowiedź. Obym znalazła e-book. :-)
UsuńTo ja skorzystam jeszcze i z tej podpowiedzi i sięgnę po "Kochankę Freuda" - dziękuję. ;-)
UsuńPolecam! Czyta się ją całkiem dobrze (okładka wprowadza moim zdaniem w błąd, sugerując lekki romans, bo sporo tu ciekawych obserwacji o epoce). :-)
UsuńBardzo lubię ten obraz. Tytuł książki sobie zapisuję, jak zwykle inspirujesz:)
OdpowiedzUsuńWarto przeczytać. Pozdrawiam. :-D
UsuńNo, no... interesująca książka! Film również z chęcią bym obejrzała ;)
OdpowiedzUsuńSzczerze polecam. :-)
UsuńFilm chetnie obejrze, tym bardziej ze czytalam o kontrowersyjnej historii odzyskiwania obrazu przez spadkobierczynie.
OdpowiedzUsuńWłaśnie film zajmuje się głównie tą kwestią. W książce jest ona drugorzędna.
Usuńnabrałam ochotę i na tę pozycję :)
OdpowiedzUsuńBardzo ją polecam. To świetna książka. :-D
Usuń