Ralph Albert Blakelock (1847-1919), Płonące niebo; obraz z: en.wikipedia.org |
Nie
znam doskonalszych opisów lata od tych, które wyszły spod pióra Brunona
Schulza. Te słoneczne lipce i żółte od żaru sierpnie, kiedy wszystko staje się
jasne, jaskrawe, lśniące, szafranowe, a ludzie, starzy, młodzi, kobiety i
dzieci, „brodzą w złocie” z „grymasem skwaru”[1] na
twarzach! Lecz latem, trochę z przekory, od dni wolę noce. Ciepłe, usiane
gwiazdami, tętniące ciszą, której brak odczuwam za dnia. Nocą świat dźwięczy
czyściej i głębiej, szmery i trzaski nareszcie dochodzą do głosu,
urzeczywistniają się sny. Oto „z labiryntu nocy wychodzą dwaj wędrowcy. Plotą
wspólnie, wyciągają z ciemności jakiś długi, beznadziejny warkocz rozmowy.
Stuka monotonnie parasol jednego z nich o bruk (takie parasole nosi się na
deszcz gwiazd i meteorów), wałęsają się jak pijane, wielkie głowy w baniastych
melonikach”[2].
Ralph Albert Blakelock (1847-1919), Sonata księżycowa; obraz z: en.wikipedia.org |
Nocą
wydłużają się cienie, penetrując zakamarki świata: spragnione wody rynsztoki,
dachy wielopiętrowych domów, wierzchołki drzew i miejsca, gdzie ziemia zlewa
się z niebem. „Noc lipcowa! Z czym by ją porównać (…)? Czy porównam ją do
wnętrza ogromnej czarnej róży, nakrywającej nas snem stokrotnym tysiąca
aksamitnych płatków? Wiatr nocny rozdmuchuje do głębi jej puszystość i na dnie
wonnym dosięga nas spojrzenie gwiazd. Czy porównam ją do czarnego firmamentu
naszych przymkniętych powiek, pełnego wędrujących pyłów, białego maku gwiazd,
rakiet i meteorów? A może porównać ją do długiego jak świat nocnego pociągu,
jadącego nieskończonym czarnym tunelem? Iść przez noc lipcową to przedzierać
się z trudem z wagonu do wagonu, pomiędzy sennymi pasażerami, wśród ciasnych
korytarzy, dusznych przedziałów i krzyżujących się przeciągów”[3].
A
jednak lato miewa też prozaiczną stronę. Jeśli zignorujemy arcydzieła
literatury, żeby sięgnąć po prasę, choćby z 1905 roku, zamiast poetyckich
opisów gwiazd znajdziemy notki o skandalach towarzyskich, wyjątkowo licznych o
tej porze samobójstwach, o dramatach miłosnych, napadach i grabieżach. I jak tu
być romantycznym?
Śmiertelne
ukąszenie komara - "Czas", 14 sierpnia 1905 r.:
Z
Wiednia donoszą, że w tamtejszym szpitalu garnizonowym zmarł przed kilku dniami
pułkownik sztabu generalnego, J. Schirmbeck, wskutek zakażenia krwi,
spowodowanego ukąszeniem komara. Zmarły pułkownik wybrał się przed dwoma
tygodniami na przejażdżkę wierzchem w okolicę Wiednia. Po drodze ukąsił go
komar w kark. Początkowo nie zwracał on na to uwagi, dopiero gdy opuchlizna
przybrała większe rozmiary, udał się do szpitala garnizonowego, gdzie też
dokonano operacji. Było już jednak za późno i w dwa dni potem nastąpiła śmierć.
Przy tej sposobności przypominają pisma wiedeńskie, iż w ten sam sposób zginął
w Wiedniu przed czteroma laty kapelmistrz Kratzl.
Brutalna
napaść - "Czas", 9 lipca 1905 r.:
Do
siedzącego wczoraj wieczorem na plantacjach[4],
opodal kawiarni Janikowskiego, wraz z żoną inżyniera pana B., przystąpił
tutejszy urzędnik pocztowy pan M., zaczepiając w natarczywy sposób panią B. Gdy
pan B. napomniał należnie napastnika, ten uderzył go laską dwukrotnie w twarz,
tak silnie, iż zadał mu dość wielką ranę, poczym począł uciekać w kierunku
ulicy Kolejowej. Na krzyk napadniętego nadbiegł policjant i pochwyciwszy
napastnika, odprowadził do dyrekcji policji, skąd po spisaniu protokołu
puszczono go na wolność. Rannego pana B. opatrzyło pogotowie. Sprawa oddana
zostanie oczywiście sądowi.
Małoletni
przestępcy - "Czas", 7 sierpnia 1905 r.:
Handlarz
mięsem Józef Kukiełka, przejeżdżając przez Kraków w drodze z Królestwa
Polskiego do Ameryki, zatrzymał się w domu noclegowym Weindlinga przy ulicy
Lubicz. Tu w nocy z piątego na szóstego w czasie snu, wyciągnięto mu spod
poduszki pugilares z kwotą siedemdziesięciu rubli, srebrne spinki i medalion.
Poszkodowany natychmiast doniósł o kradzieży do policji, przypuszczając, że
kradzieży dokonał któryś z jego towarzyszy nocnych. Wczoraj aresztowano też
jednego z nich, piętnastoletniego Jana Biły z Królestwa Polskiego, przy którym
w czasie rewizji znaleziono spinki będące własnością Kukiełki. Aresztowany
wypiera się czynu, twierdząc, że spinki owe dostał od niejakiego Roberta
Kurasiewicza, czternastoletniego swego towarzysza, również z Królestwa
Polskiego. Obaj skonfrontowani obwiniają się wzajemnie, pieniędzy jednak przy
nich nie znaleziono. Obecnie znajdują się obaj w aresztach policyjnych, skąd
odstawieni zostaną do sądu.
Dramat
miłosny - "Czas", 7 sierpnia 1905 r.:
O
niezwykłym dramacie donosi Kurier Warszawski. W majątku Bilczy, za Łuckiem, u
hrabiny Sołtanowej, był na wychowaniu daleki jej krewny, osiemnastoletni Emil
Krasuski. Na wakacje przy Krasuskim był korepetytor, student Uniwersytetu
Warszawskiego, Kazimierz Konopacki. Przed kilku tygodniami przyjechała do
Bilczy kuzynka pani domu, dziewiętnastoletnia panna M. S. W obu młodzieńcach wzbudziła
żywsze uczucie. Dnia czwartego sierpnia, podczas spaceru, między rywalami
powstała sprzeczka. Podczas niej, podniecony jakimś wyrazem, Krasuski w
mgnieniu oka strzelił z dubeltówki do pana Konopackiego. Cały nabój trafił w
głowę. Konopacki poniósł śmierć na miejscu. Panna S. z okrzykiem przerażenia
zaczęła uciekać. Rozgorączkowany chłopiec zmierzył i strzelił, trafiając pannę
S. w czoło. Rany są bolesne, lecz nie niebezpieczne. Wreszcie Krasuski nabił
broń na nowo i strzelił sobie w usta. Śmierć nastąpiła natychmiast. Hrabina
Sołtanowa rozchorowała się tak silnie, że życiu jej grozi niebezpieczeństwo. A, przepraszam. To jest dość romantyczne. ;-)
Znakomity post. Ten czas bezpowrotnie miniony odżywa w nim na nowo z całą poetyką i prozą tamtych dni i można się w nim na chwilę zatopić. Fragmenty starych gazet robią wrażenie. Dziękuję i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńStare gazety są niewyczerpanym źròdłem fascynujących historii. Dziękuję i pozdrawiam! :-D
UsuńJakie piękne obrazy!
OdpowiedzUsuńNo cóż, śmierć od ukąszenia komara z całą pewnością nie jest romantyczna...
Okazuje się, że każda epoka ma swoje zmory. Nas gnębią kleszcze, ich agresywne komary. ;-) :-D
UsuńJa tym razem technicznie - niestety przypisy odwołują się do tajemniczego dokumentu na Twoim dysku F: :)
OdpowiedzUsuńHm. Przypisy? Jakoś nie rozgryzłam sensu uwagi, więc proszę Cię o podpowiedź (mnie nic nie odsyła). :-)
UsuńTo prawda, na wszystko zawsze można spojrzeć z dwóch stron. Księżyc też ma dwa oblicza... Wybrałaś fragmenty Schulza, które też szczególnie przypadły mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńTak, opisy lata są bardzo piękne. :-)
UsuńPięknie opisujesz letnią noc! Rzeczywiście jest w tych letnich nocach niespotykany urok rozgwieżdżonego nieba, zapachów traw i najpiękniejszej w roku ciszy. Nie ma nic równie uroczego, jak letnie wieczory przy ognisku.
OdpowiedzUsuńEmocje sięgnęły zenitu, po przeczytaniu dramatu miłosnego :), ocierającego się o groteskę :)
Świetne fragmenty!!!
Tak, historia miłosna jest jakby z Gombrowicza, idealna do "Ferdydurke". ;-) Zwłaszcza cierpiąca hrabina. Dziękuję! :-D
Usuń