poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Pędzlem na wodzie

Współczesny batik;
Dżakarta, 2003;

gondwana.pl/batik/batik_fragmenty.pdf
Wczesna wiosna jest wymarzoną porą, aby odwiedzić Kraków. Na Mazowszu czuć jeszcze ostatni oddech zimy, przyroda bez pośpiechu budzi się do życia, tygodniami trzeba czekać na ciepło i żeby nareszcie minął przejmująco zimny wiatr, a tam kwitną forsycje, trawa nieopodal Wisły ma kolor świeżej zieleni, grzeje słońce, zapełniają się stoliki w kawiarnianych ogródkach. A jeśli doda się atrakcje Festiwalu Studiów Azjatyckich na Uniwersytecie Jagiellońskim, będzie to przyjemnie spędzony czas.



Wzór uzyskany techniką ebru;
źródło: pl.pinterest.com
Festiwal skusił mnie warsztatami batiku, na miejscu okazało się jednak, że równie fascynująca jest pochodząca z Turcji sztuka malowania na wodzie, czyli ebru. W źródłach internetowych nazywana jest starożytną, choć trudno określić, kiedy powstała. Wiadomo, że w piętnastowiecznej Turcji wykonywano w ten sposób ważne dokumenty państwowe, bo wzoru stworzonego techniką ebru nie da się podrobić, każdy jest niepowtarzalny, co dawniej uniemożliwiało fałszerstwo.



Sztuka ebru


Wzór uzyskany techniką ebru;
źródło: pl.pinterest.com
Proces malowania nasuwa na myśl tajemny rytuał. Najpierw spryskuje się wodę różnymi kolorami farby, potem, z wykorzystaniem odpowiednich narzędzi, a więc szydełek i grzebieni, tworzy się kompozycję przypominającą wielobarwną mozaikę, którą na koniec odbija się na papierze. Wszystkie czynności wykonuje się jakby w zwolnionym tempie, dokładnie i ostrożnie, dbając o to, aby ścianek naczynia z wodą nie zabrudzić farbą, bo mogłoby to popsuć efekt.



Etapy powstawania ebru
/Festiwal Studiów Azjatyckich UJ/




Równie niesamowity był pokaz (połączony z degustacją) parzenia chińskiej herbaty. To właściwie ceremonia o walorach widowiska: ogrzewanie czarek, zaparzanie listków w miniaturowym imbryczku, odlewanie naparu do szklanego naczynia aż do ostatniej kropli, przelewanie płynu do ciepłych czarek, nakrywanie ich drugimi, jeszcze mniejszymi, obracanie, żeby wypić trzema łykami… Jak spektakl! Piliście kiedyś herbatę jaśminową? Ja wielokrotnie, nigdy jednak nie czułam zapachu jaśminu, a tym razem był wyrazisty, intensywny, choć kosztowałam naparu z siódmego zaparzania liści.

Nanoszenie wosku na tkaninę /batik/;
pracownia Masina w Trusmi koło Cirebon;
źródło: gondwana.pl/batik/batik_fragmenty.pdf
Warsztatów, pokazów i degustacji było znacznie więcej. Poznawałam tajniki japońskiej kaligrafii i tańca izraelskiego, skosztowałam herbaty marokańskiej, czyli jasnobrązowego napoju z kawy, czarnej herbaty i tapioki, uczyłam się uproszczonej metody batikowania tkanin. Mój batik zapewne Judytę Schraiber rozśmieszyłby do łez, tak daleko mu do doskonałości, ale przynajmniej miałam w ręku jawajski pisak do wosku. Kraków jest idealnym miejscem do propagowania tej metody barwienia tkanin, bo tradycja batikowania ma tu już ponad sto lat (najstarsze batiki jawajskie trafiły do Muzeum Techniczno-Przemysłowego w 1887 r., przywiezione z podróży na Sumatrę, Jawę i Filipiny).

Batik
batikowanie - Festiwal Studiów Azjatyckicj UJ;

Fotografia studyjna kobiety jawajskiej w batikowej spódnicy,
/koniec XIX wieku/,
ze zbiorów Mariana Raciborskiego,
Muzeum Botaniczne UJ w Krakowie;
źródło: gondwana.pl/batik/batik_fragmenty.pdf


Batikowana chusta/fragment/;
praca Józefy Kogut, ok. 1925 r.,
Muzeum Etnograficzne w Krakowie;
źródło: gondwana.pl/batik/batik_fragmenty.pdf


Batikowa spódnica w odcieniach koloru niebieskiego - żałobny strój jawajski,
Pekalongan, 1920-1930; źródło: gondwana.pl/batik/batik_fragmenty.pdf

Pisaki do wosku;
zdjęcie z: gondwana.pl/batik/batik_fragmenty.pdf


krakowski Kazimierz
Potem był krakowski Kazimierz. Spacer ulicą Józefa, Bożego Ciała, Stradomską aż po plac Wolnica, wzdłuż kamieniczek z oknami o drewnianych ościeżnicach i wejściach ze śladami po mezuzach. Były mikroskopijne galeryjki sztuki, gigantyczne murale, chmary gołębi, zapachy miejscowych potraw… Był też obiad w Cafe Młynek, gdzie można się przekonać, że potrawy bezglutenowe, zwłaszcza naleśniki i placki kukurydziane z syropem klonowym mogą górować smakiem nad zwykłymi, a to rzadkość. Wieczorem – pieczone kasztany i moje ulubione obwarzanki z solą. Cóż. Kraków to dla mnie miasto z pogranicza snu i magii.

Galeria zdjęć - Kraków

plac Wolnica


Kazimierz


Cafe Młynek


bezglutenowe naleśniki


bezglutenowe placki kukurydziane z musem
jabłkowym i syropem klonowym


wygrana w loterii podczas festiwalu;
zestaw zakładek do książek
/moim zdaniem strzał w dziesiątkę, zakładek nigdy za wiele/;

12 komentarzy:

  1. Bardzo żałuję,że mieszkam tak daleko od Krakowa, stolicy "polskiego batiku'. Taki festiwal, to świetna sprawa. Fascynują mnie wszelkie techniki zdobienia tkanin. Sama coś tam maluję na jedwabiu. Nie wiedziałam,że ta technika na wodzie nazywa się ebru, bo znam ją z literatury niemieckiej jako marmorieren. Chyba dlatego, że wzory jakie powstają, czy na tkaninie, czy papierze, często przypominają wzory z marmuru. W przypadku barwienia tkanin tą techniką, do wody dodaje się kleju(np. kleju do tapet).
    A naleśniki z syropem klonowym są pyszne.... Dziękuję za świetną fotorelację, choć w taki sposób mogłam uczestniczyć.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ebru to inaczej marmurkowanie, tak przynajmniej czytałam. :-)Zazdroszczę malowania na jedwabiu, może i ja kiedyś się skuszę, bo od dawna o tym myślę. Jeśli chodzi o potrawy z mąki kukurydzianej, właśnie szukam najciekawszych przepisów na placki. Chyba wybiorę z bananami. :-) Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Uwielbiam wycieczki do Krakowa i czytać o Krakowie. Za każdym razem widzę to miasto jakoś inaczej, w innych barwach, w innym kontekście. Nie wiedziałam, że połączysz dzisiaj z orientalną podróżą:) Kiedyś miałam okazję obserwować namiastkę tej sztuki, w Turcji oglądaliśmy proces malowania jedwabiu. Robiło wrażenie. Na Twoim filmiku dopiero widać jakie cudeńka można wyczarować tą metodą:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Każda moja wizyta w Krakowie jest inna (o niektórych wolałabym zapomnieć ;-) ), a miasto, co mnie zadziwia, dopasowuje się do mojego nastroju. Zazdroszczę Ci, że widziałaś, jak naprawdę maluje się na jedwabiu, mam słabość do wszelkiego rodzaju rękodzieła, zwłaszcza gdy jego korzenie sięgają odległej przeszłość. Stąd pewnie mój zachwyt nad ebru i batikiem. :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne rękodzieło i świetna okazja do zabawienia w Krakowie (miast mojego męża, a więc poniekąd i moje, można powiedzieć). Żałuję, że nie mam okazji do obejrzenia takich cudów. A sztuka malowania na wodzie mnie fascynuje - już kilka razy oglądałam, jak powstaje takie arcydzieło - za każdym razem niemal zapiera dech w piersiach! Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie ebru jest najświeższym odkryciem. :-) Chętnie nauczyłabym się malowania na wodzie, chociaż zastanawiam się nad zastosowaniem tego malarstwa w praktyce. :-)

      Usuń
    2. Musi być to niezłe doświadczenie, nauczyć się tworzyć na wodzie. Ja chyba nie mam cierpliwości (i talentu), haha. ;) Pewnie zastosowań praktycznych wielu już nie ma, ale bardzo mi się spodobał pomysł z wykonywaniem ważnych dokumentów w ten właśnie sposób, aby uniknąć fałszerstwa! :) Nie wiedziałam, że technika ebru była używana w tym celu - myślałam o niej jako o czysto artystycznej, taka sztuka dla sztuki...

      Usuń
    3. W czasach, gdy wszystko da się skopiować, ebru jest niczym objawienie. ;-)

      Usuń
  5. A propos ebru, ten pan jest po prostu niesamowity: http://garipay.blogspot.co.uk/p/painting-on-ebru_1849.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, robi niesamowite prace! Dziękuję za link i pozdrawiam! :-)

      Usuń
  6. Bardzo zaciekawila mnie sztuka ebru, zaraz zabieram sie za poszukiwania, zeby dowiedziec sie wiecej na ten temat, wspanialosci!

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, drogi Czytelniku, gdy podzielisz się refleksjami o moich tekstach. :-)