John William Waterhouse, "Odyseusz i syreny", 1891 r.; obraz z: en.wikipedia.org/wiki/John_William_Waterhouse |
W
ludzkiej naturze tkwi pociąg do osobliwości. Szukamy unikatów, fenomenów,
białych kruków i rarytasów, wychodząc z założenia, że zwyczajność oznacza nudę i
przeciętność. W przeszłości rozpisywano się o nich w księgach, dochodząc
przyczyn i konsekwencji nie do końca rozumianych zjawisk. To, co stało w
sprzeczności z przyswojoną i zaakceptowaną wiedzą, co szokowało i budziło grozę
wynaturzeniem, potwornością, egzotyką, oryginalnością, opisywano i
klasyfikowano w historiach monstrów, rozprawach teologicznych, filozoficznych i
medycznych, by potem zamknąć w gabinecie osobliwości lub w muzeum.
Friedrich Preller, "Odyseusz i Syreny", XIX w.; obraz z: pl.pinterest.com |
Z
osobliwościami oswajała nas najpierw kultura starożytna. Odyseusz, bohater „Odysei”
Homera, błądząc po morzach, spotykał rasy fantastyczne i zdumiewająco groźne, jakby
niezwykłość rzadko szła w parze z łagodną, przyjazną naturą. Był zatem Odys „w
kraju Lotofagów, Żywiących-się-Lotosem, dziwnej ziemi, gdzie wszyscy wędrowcy
zapominają o ojczyźnie (…). Jeszcze groźniejszy był następny kraj: górska
ziemia jednookich Cyklopów (…)”[1].
Potem heros i jego załoga dopłynęli do krainy ludożerców Lajstrygonów i na
wyspę Ajaję, gdzie władzę sprawowała czarodziejka Kirke. Wreszcie „przepłynęli
bezpiecznie obok wyspy dwóch groźnych, uwodzicielskich Syren (…), a potem
przemknęli między paszczami dwóch potworów nadmorskich, Skylli i Charybdy, nie
bez nieszczęścia, tracąc sześciu towarzyszy”[2].
Wędrówka Odyseusza jest niczym eksplorowanie najeżonego pułapkami labiryntu, a
schemat polegający na docieraniu bohatera do kolejnej przeszkody, którą
pokonuje dzięki przemyślności lub magicznym artefaktom, i dziś cieszy się
ogromną popularnością. Zwycięstwo oznacza dotarcie do celu oraz zdobycie
nagrody za wytrwałość i umiejętność dostosowania się do okoliczności. Okazuje
się, że osobliwości, choćby najgroźniejsze, mają nad człowiekiem jedynie
pozorną przewagę.
bazyliszek z: Ulisses Aldrovandi, "Monstrorum historia", XVI/XVII w.; obraz z: it.wikipedia.org/wiki/Ulisse_Aldrovandi |
Osobliwościami
pasjonował się Arystoteles, który „wpisał kwestię potworności w refleksję nad
światem stworzeń żywych, zwłaszcza nad ich powstaniem”[3].
Jego definicja potwora podkreśla brak podobieństwa istoty o niedoskonałym
organizmie (potworka) do rodziców. Filozof mówił więc o osobliwościach głównie
w kategoriach zjawisk jednostkowych, w przeciwieństwie do Pliniusza, którego
interesowały osobliwe rasy, szczególnie ich różnorodność i odmienność od
zachowań typowych dla tradycyjnych ludzkich społeczności. A zatem: „Troglodyci
drążą jaskinie; te są dla nich domami, pożywieniem – mięso wężów, syk zamiast
głosu: do tego stopnia pozbawieni są możności porozumiewania się mową.
Garamantowie nie znają małżeństw, obcują z każdą kobietą. Angilowie czczą tylko
bogów poziemnych. Gamfasantowie chodzą nadzy i nie znają wojen, do żadnego
cudzoziemca się nie zbliżają. Blemmyom podobno brak głów, a usta i oczy mają na
piersiach (…)[4].
Zdaniem Plinniusza świat cechuje nieograniczone bogactwo form zamieszkujących
go stworzeń.
Etiopia z: "Le livre des merveilles du monde", manuskrypt z XV wieku; obraz z: pl.pinterest.com |
Ulisses Aldrovandi, "Monstrorum historia", XVI/XVII w.; obraz z: it.wikipedia.org/wiki/Ulisse_Aldrovandi |
Pasja
kolekcjonowania osobliwości pojawiła się wraz z przekonaniem o ich niezwykłych
właściwościach lub z chęcią zaspokojenia pragnienia posiadania bezcennych
cudowności. Wiara, że są autentyczne oraz że stworzył je Bóg, towarzyszyła na
przykład człowiekowi średniowiecza podczas zbierania relikwii, choć „sens
moralny i religijny mógł się zawierać także w okazach przyrody, w rzadkich,
egzotycznych kamieniach, roślinach, substancjach pochodzenia zwierzęcego.
Nierzadko cudowność przechodziła w magiczność. Wiadomo było na przykład, że róg
jednorożca neutralizuje działanie trucizny; czasem wystarczyło napić się z
niego wody, niekiedy trzeba było posłużyć się nim w formie sproszkowanej”[5].
Równie zajmująca jest kwestia istnienia (lub nie) fantastycznych istot, choćby
znanych ze źródeł starożytnych. W średniowiecznych bestiariuszach mieszano je z
gatunkami towarzyszącymi ludziom na co dzień, „syreny umieszczając wespół z
lwami, wężami i gołębiami”[6],
jakby ich realność nie podlegała dyskusji.
"Le livre des merveilles du monde", manuskrypt z XV wieku; obraz z: pl.pinterest.com |
W
średniowieczu osobliwości dostrzegano w rzeczywistym świecie. Opisywano je
skrzętnie, zaliczając niekiedy do mirabiliów, choć w gruncie rzeczy miewały
pogańskie źródła. Mówiono więc „o wodzie leczącej chorych na wole, o takiej,
która zamieniała się w sól, i o takiej, która nigdy nie wrze (…). Opowiadano o
mniszej świątobliwości, która usuwa węże z klasztoru (…) i o kozłach z
okolicznych gór z niezwykłym sprytem umykających myśliwym”[7]. Przytaczano
dowody na istnienie lamii i smoków.
gabinet osobliwości, Francesco I de Medici; obraz z: pl.pinterest.com |
Kolekcjonerzy
osobliwości z prawdziwego zdarzenia znani są od czasów renesansu. Zbierając
przedmioty, nie stronili też od bardziej wyszukanych i kosztownych eksponatów:
„Maur, Murzyn czy karzeł bywał prezentem godnym wielmożów, ozdobą dworu i jego
zabawką. Dodawał splendoru tak samo jak wystawna rezydencja, jak ogród
urządzony z wyrafinowanym smakiem czy jak menażeria”[8].
Kolekcje zawierały więc to, co stworzył człowiek i co było wynikiem działania
sił natury, a ponieważ kolekcjonującymi byli wielmoże, duchowni i zamożni kupcy,
przybierały czasem rozmiary pałacowych komnat. Niezależnie od liczby eksponatów
i przeznaczonej dla nich powierzchni nazywano je gabinetami osobliwości. Mieściły
ciekawostki botaniczne, skamieliny, kamee, muszle, korzenie, herbarze, rzeźby,
księgi, obrazy, pozwalając właścicielom, przynajmniej w jakimś stopniu,
porządkować i oswajać świat. Najsłynniejsze renesansowe studiolo (inaczej
Kunstkammer) należało do Francesca I de Medici i znajdowało się we Florencji.
Był to tajemny pokój bez okien, gdzie „na ścianach i sufitach widniały bogate
malowidła. Owe ściany były właściwie drzwiami szaf, w szafach trzymano precjoza
z książęcej kolekcji. Malowidła przedstawiały sceny znane z mitologii,
literatury, historii, alegoryczne wizerunki żywiołów i pór roku, a tematyką
nawiązywały do zawartości schowków”[9].
Gabinet osobliwości - Francesco I de Medici:
Na
przełomie XIX i XX wieku poszukiwanie osobliwości, zwłaszcza ludzkich, stało
się tak popularne, że organizowano specjalne pokazy. Najpierw podsycano
ciekawość potencjalnych widzów: pokazywano fotografie dziwolągów, rozpuszczano
plotki i pogłoski o ich niezwykłym pochodzeniu, rozwieszano plakaty z
wizerunkami. Potem, na targach i jarmarkach lub w wynajętych salach podrzędnych
teatrzyków, prezentowano kobietę z brodą, dzikiego Zulusa, bliźnięta syjamskie,
mężczyznę-wilka (jak w powieści „Muzeum osobliwości” Alice Hoffman). Pokazy te
„funkcjonowały w obszarze rozrywki, kojarzonym zwykle z kulturą niższą, ze
światem sytuującym się na obrzeżach normalności, gdzie łatwo o destrukcję i
zepsucie”[10].
Sukces przedsięwzięcia zależał przeważnie od uświadomienia widzom ich
normalności w zestawieniu z dziwacznością eksponatów. Kwestie etyczne miały
marginalne znaczenie, zwłaszcza że aktorzy ukazywali swoją odmienność
dobrowolnie, zazwyczaj dla zarobku. Występując w cyrkach i w muzeach, zyskiwali
poklask i środki do życia. Samotność skazałaby ich na agresję i przejawy
nietolerancji.
Zwiastun filmu "Parnassus: człowiek, który oszukał diabła",
reż. Terry Gilliam, 2009 r.;
/trupa Parnassusa jako odpowiednik muzeum osobliwości/
Dziś
osobliwości popularyzuje kultura masowa, trywializując i upraszczając problem, choć,
rzecz jasna, zdarzają się wyjątki, gdy potworność i dziwaczność podnoszone są do
rangi sztuki. Lubimy współczesne opowieści o muzeach osobliwości oraz o
ludzkich osobliwościach, zwłaszcza gdy ich twórcy nie odżegnują się od ambicji
artystycznych, sięgając po odwieczne toposy, reinterpretując doskonale znane
legendy i mity. To nasze gabinety osobliwości, innych nam nie trzeba.
Zwiastun filmu "Edward Nożycoręki", reż. Tim Burton, 1990 r.;
[1] Zbigniew Kubiak, Literatura
Greków i Rzymian, Warszawa 1999, s. 24.
[2] Zbigniew Kubiak, Literatura Greków i Rzymian, Warszawa 1999, s. 25.
[3] Anna
Wieczorkiewicz, Monstruarium, Gdańsk 2009, s. 24.
[4] Anna
Wieczorkiewicz, Monstruarium, Gdańsk 2009, s. 27.
[5] Anna
Wieczorkiewicz, Monstruarium, Gdańsk 2009, s. 49.
[6] Anna
Wieczorkiewicz, Monstruarium, Gdańsk 2009, s. 50.
[7] Anna
Wieczorkiewicz, Monstruarium, Gdańsk 2009, s. 51.
[8] Anna
Wieczorkiewicz, Monstruarium, Gdańsk 2009, s. 70.
[9] Anna
Wieczorkiewicz, Monstruarium, Gdańsk 2009, s. 72.
[10] Anna
Wieczorkiewicz, Monstruarium, Gdańsk 2009, s. 251.
Bardzo ciekawy blog, czyta się z przyjemnością, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję. :-)
UsuńWłaśnie sobie uświadomiłem, że zarówno dawny sukces programu Tonego Halika i Elżbiety Dzikowskiej, jak i obecna, stosunkowo wysoka oglądalność programów Martyny Wojciechowskiej, czy Wojciecha Cejrowskiego, są w prostej linii kontynuacją tych zachować, o których piszesz... Dziękuję za refleksję.
OdpowiedzUsuńArtykuł znalazłem niezmiernie ciekawym i będę tu zaglądał częściej.
Pozdrawiam!
Dodałabym jeszcze popularność książek i filmów science fiction oraz fantasy. "Gwiezdne wojny" obfitują w podobne motywy. :-) Znajdziemy je w serialach tego typu i u literackich klasyków, u Isaaca Asimova i Franka Herberta. :-) Nasz świat jest znany i dość przewidywalny, więc szukamy osobliwości poza nim. Pozdrawiam! :-)
UsuńBardzo ciekawy przekrój "osobliwości" przez epoki. Moją wyobraźnię chyba najbardziej poruszał Bazyliszek, tak straszny, że ludzie zamieniali się w głazy. Ciekawa jest wędrówka Odysa i jego galeria fantastycznych osobliwości. Dziś już niewiele nas zaskakuje.
OdpowiedzUsuńIstoty opisane i przedstawione w książce Ulissesa Aldrovandiego są piękne i niezwykłe, i tylko bazyliszek jest powszechnie znany. :-) Zdumiewająca wyobraźnia. :-)
UsuńAleż wiedza, podziwiam. A do tego napisane lekko, aż chce się czytać
OdpowiedzUsuńPolecam książkę Anny Wieczorkiewicz. :-) Jest świetnie i rzetelnie napisana. Pozdrawiam. :-)
UsuńMimo zaleceń medyka "odpocząć od blogosfery" ... nie mogłam zajrzeć na mój ulubiony blog i nie zawiodłam się. Dziękuję. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMedyk zapewne ma rację, ale od czasu do czasu nie zawadzi zajrzeć do blogosfery. Pozdrawiam serdecznie! :-)
UsuńWspaniałe zestawienie i analiza! Szczery szacunek za ogrom pracy włożony w ten wpis, czyta się to rewelacyjnie.Dodałabym że w psychologii i psychologii społecznej istnieje odrębna gałąź nauki badająca i analizująca osobliwości.
OdpowiedzUsuńTo bardzo ciekawe zagadnienia, zwłaszcza kwestia zmiany stosunku człowieka na przestrzeni wieków do wszelkich osobliwości. Pozdrawiam. :-)
UsuńDawno tu nie zaglądałam, a tu taki ciekawy wpis. Coś w tych dziwacznościach nadal fascynuje, bo są miejsca na świecie gdzie muzea osobliwości nadal funkcjonują. Polecam amerykański blog thecarpetbagger.org, którego autor to prawdziwy łowca osobliwości warto rzucić okiem na dział Roadside Attractions, w którym autor opisuje przybytki takie jak Golgotha Fun Park. Znajdziemy też wpis poświęcony syrenie z Fiji oraz wiele innych okraszonych zdjęciami i filmami(na których rzecz autor ostatnio poniechał pisania, a szkoda). Są na tym świecie rzeczy, o których nie śniło się filozofom;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za adres strony o osobliwościach, z przyjemnością na nią zajrzę. :-) Tak, muzea faktycznie istnieją, często zresztą noszą inne nazwy, na przykład makabryczne wiedeńskie Narrenturn. Serdecznie pozdrawiam. :-)
UsuńJak zwykle, bardzo interesujący artykuł. I racja z "Gwiezdnymi Wojnami" - nie myślałam o tym w ten sposób, ale w sumie, odwołując się do ludzkiej natury (ciekawości), coś w tym jest - chcemy oglądać "osobliwości". Zastanowił mnie też aspekt moralny - moją pierwszą reakcją było potępienie dla tego rodzaju "wystaw" ludzi z "innością", ale - z drugiej strony - może to i sposób na życie... Nawet w dzisiejszej telewizji... (Kobieta z brodą wygrała nie tak dawno Eurowizję...) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTak, telewizja celuje w uszczęśliwianiu nas wszelkiego rodzaju osobliwościami, nie tylko ludzkimi. ;-) Ja bardzo lubię literaturę, w której za pomocą osobliwości (postaci, miejsc), buduje się fascynującą opowieść. Dlatego od lat kocham miłością wierną i ślepą "Nigdziebądź" Neila Gaimana. To dopiero osobliwy świat! :-)
UsuńSzczerze mówiąc, Neila Gaimana znam jedynie z prac z Terrym Pratchettem ("Dobry Omen" - świetna książka) - no i jest jeszcze "Koralina". Ale jak będę miała okazję, to się chętnie zapoznam i z powyższym tytułem. :) Pozdrawiam!
UsuńTak, "Dobry omen" jest rewelacyjny. :-) I "Koralina", także w wersji filmowej. :-)
UsuńMasz ogromny dar pisania w sposób, który zaciekawia, wciąga i zzatrzymuje czytelnika. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńZarumieniłam się. Naprawdę. :-) Bardzo dziękuję i pozdrawiam. :-)
Usuń