Tygodnik Ilustrowany, 1897, nr 15; |
Święta
są idealną okazją, aby przypomnieć, jak obchodzono je przed laty, choćby przed
wiekiem. Dla mnie świętowanie ma właśnie taki wymiar. Jest widomym znakiem
przynależności nas, współczesnych ludzi, do tradycji tak starej, że trudno
zgadnąć, gdzie są jej korzenie. Z Wielkim Tygodniem obyczajów i wierzeń wiąże
się szczególnie dużo, o czym opowiada niepozorna książeczka Seweryna Udzieli
„Krakowiacy”. Oto kilka ciekawych fragmentów o obrzędach wielkanocnych w
Małopolsce przed mniej więcej stu laty.
Tygodnik Ilustrowany, 1897, nr 15; |
„Dawniej
w Wielką Środę po jutrzni spuszczali chłopcy kota w garnku z popiołem z chóru,
a gdy się garnek rozbił, a przestraszony kot uciekał, gonili go z kijami, aż
się gdzieś nie ukrył. Robili też bałwana ze słomy, którego zwali judaszem, przywlekli go na postronku
przed kościół, wynieśli na wieżę, a stamtąd strącali na ziemię i wlekli, dopóki
nie rozsypał się bałwan, albo topili go w najbliższym potoku lub sadzawce (…).
W
Wielki Czwartek milkną dzwony kościelne, a wtedy chłopcy zastępują je
drewnianemi klekotkami, kłapaczami, taradajkami, z któremi rano, w południe i wieczór obchodzą kościół,
tłukąc się przeraźliwie.
W
Wielki Piątek i w Wielką Sobotę obchodzą po kościołach urządzone groby Chrystusa,
przy których często odbywają straż parobcy, przebrani to za rycerzy, to za
Turków (…).
Tygodnik Ilustrowany, 1897, nr 16; |
W
chatach robią porządki przez cały Wielki Tydzień; bielą, myją, czyszczą izby,
sprzęty, naczynia, w ogóle starają się gospodynie i dziewczęta zaprowadzić i w
izbie, i w całem otoczeniu porządek świąteczny. Przygotowują też święcone, na które składa się: bochenek
chleba, jaja gotowane, zwykle obłupione, chrzan, kawał wędzonego mięsa
wieprzowego, a czasem i wołowego, kiełbasa, ser i masło. Wszystko to ułożone w
koszyku i ubrane zieleniną niosą w Wielką Sobotę przed kościół albo, gdy nie ma
kościoła we wsi, przed dwór lub szkołę, gdzie przyjeżdża ksiądz i święci
pokarmy (…).
Tygodnik Ilustrowany, 1897, nr 16; |
W
Wielką Sobotę wieczorem albo wczas rano w Wielką Niedzielę idą do kościoła na resurekcję, która zwykle urządzana bywa
z wielką paradą. W czasie procesji uważają na zachowanie starszych kobiet, aby
poznać, która jest czarownica i
odbiera albo psuje krowom mleko, bo baba-czarownica nie może obejść dookoła
kościoła z procesją trzy razy, ale raz tylko jeden, po czem usuwa się na bok
albo wchodzi do kościoła.
Ino
świt w Wielki Poniedziałek oblewają wodą jedni drugich. Każdy stara się
drugiego podejść jeszcze we śnie. Parobcy niekiedy ciągną dziewczęta pod
studnię i tam zlewają je wodą do suchej nitki (…).
W
Krakowie w ten dzień odbywa się odpust w klasztorze na Zwierzyńcu, dokąd
śpieszy cała ludność Krakowa, mówiąc, że idzie na emaus. Tam w kramach oprócz pierników, cukierków i różnych zabawek
sprzedają charakterystyczne dla Krakowa dzwonki gliniane…”[1].
Rzecz
jasna nie polecam dręczenia kotów ani oskarżania starszych kobiet o czary, bałwana
też nie ulepimy, bo śniegu (na szczęście) jak na lekarstwo. :-) Mimo to dzięki opowieściom, jak to dawniej bywało, Wielkanoc zyskuje nowy wymiar.
To cudowne wpaść na kolejny - tym razem świąteczny - odcinek kroniki "Czasu bezpowrotnie minionego". Zachwycają mnie pełne szczegółu ilustracje zamieszczane w Tygodniku. Prawdziwe arcydzieła:)
OdpowiedzUsuńTak, ilustracje są bardzo ładne. :-) Tygodnik był pięknie wydawany, choć ja wolę późniejsze pisma, na przykład krakowskie "Życie". :-)
UsuńZ rozrzewnieniem i uśmiechem przeczytałam o tych tradycjach. Dziś, boleję nad tym pozostało ich niewiele, a szkoda. Pięknych, pełnych refleksji i radosnego słońca Świąt!
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego! Szczęśliwych, słonecznych Świąt! :-)
UsuńCikawa jestem, po jakim zachowaniu rozpoznawano tę "czarownicę" :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Wesołych Świąt :-)
O, na pewno wyróżniały się w tłumie. ;-) Wesołych Świąt! :-)
UsuńTylko ze sprzątaniem niewiele się zmieniło :D Pozdrawiam i Wesołych Świąt życzę!
OdpowiedzUsuńTrzeba było wymieść z izb zimę, dziś robimy podobnie. ;-) Radosnych i spokojnych Świąt! :-)
UsuńDziękuję bardzo!
UsuńWszystkiego najlepszego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :-) Wspaniałych Świąt. :-)
UsuńBardzo dziękuję za przypomnienie starych obyczajów:)
OdpowiedzUsuńżyczę Pani radosnych, pełnych ciepła oraz słońca i rodzinnych świat:)
dziękuję i wielkie serdeczności
Wszystkiego najlepszego! Serdecznie pozdrawiam. :-)
UsuńCiekawe czy ten sposób na "odsiew" czarownic jeszcze działa? Ja z rozrzewnieniem wspominam cały okres wielkanocny, ten z dzieciństwa, spędzany we wsi pełnej repatriantów zza Buga. Szczególne miejsce w mej pamięci ma pieśń o łotrach - "(Ł)otrzyjcie już łzy płaczący, śpiewano pięknym wschodnim zaśpiewem:)
OdpowiedzUsuńMam wrażenia, że Wielkanoc z czasów naszego dzieciństwa w ogóle miała swoisty urok. Gorąco pozdrawiam! :-)
UsuńTradycja - bardzo pięknie Pani o napisała . Szanując własne korzenie , szanując tradycję , szanujemy siebie . Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :-)
UsuńTrochę poniewczasie przeczytałam, ale obce koty z ogródka pogoniłam zatem mi się celebracja tradycji zalicza częściowo, jak mniemam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Tak, koty nie respektują prawa własności, wszystko należy do nich. ;-) Myślę, że tradycji stało się zadość. Serdecznie pozdrawiam. :-)
UsuńSzkoda ,że tego wszystkiego coraz mniej..nawet w lany poniedziałek tego roku nie widziałam dzieci biegających z wodą:(....akie czasy..czyżby wolały komputery???
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Miło poznać:)
Cieszę się, że rozgościła się Pani u mnie. :-) Faktycznie, oblewania było w tym roku jakby mniej, chociaż przed moim blokiem widziałam grupkę sześciolatków czyhających na dziewczynki (w tym samym wieku) z pistoletami na wodę. Ale - wszystko w granicach przyzwoitości, nikt nie płakał. :-) Obeszło się też bez wiader... ;-) Serdecznie pozdrawiam! :-)
Usuńwszystkie tradycje tracimy powoli...
UsuńRozgościłąm sie i zostaję i proszę nie na Pani...przyzwyczaiłam się, że na blogowisku to jesteśmy wszyscy na TY:):):)
Serdecznie pozdrawiam
Jola:):)
Będę pamiętała, że blogosfera rządzi się własnymi prawami. ;-) Pozdrawiam gorąco. :-)
UsuńJa tez z tych co lubią na Pan, Pani ale blogowy pobyt na blogu sprawił, że już to dla mnie normalne , że zwracamy się na Ty...no ale przecież nie musi tak być, każdy z nas wie czego chce:):)
UsuńPozdrowienia z mej chmurki ślę
To bardzo miły zwyczaj. Pozdrawiam! :-)
UsuńWspaniały tekst dla kogoś kto tak ja uwielbia historię !Przy okazj zapraszam http://zyjwielokrotnie.blogspot.com.es/2016/03/trudny-temat-sasiedzi-jtgross.html
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny. :-) Chętnie zapoznam się z Pani blogiem. Pozdrawiam! :-)
Usuń