Album: Alfred Ligocki, Józef Pankiewicz, Warszawa 1973. /bez obwoluty/ |
Rzeczy,
kruche i przemijające, mimo wszystko trwalsze są niż ludzie. Wazon z barwionego
szkła, książka z dedykacją, fotografie, złoty pierścionek z rubinem żyją dłużej
od ich właścicieli, przechowywane z pieczołowitością godną najcenniejszych
skarbów. To pamiątki przeszłości wartościowe o tyle, o ile należały do naszych
bliskich. Mam kilka takich przedmiotów. Nic w nich nadzwyczajnego,
powiedziałabym nawet, że niektóre są tandetne i liche, jakby jarmarczne, lecz gdy
na nie patrzę, widzę ludzi, do których należały.
album Józef Pankiewicz; |
Szczególne
miejsce wśród tych pamiątek zajmuje jedna książka. Przed kilkoma dekadami stała
w babcinej biblioteczce, z powodu dużego formatu wysunięta przed inne w taki
sposób, że zakrywała ich grzbiety. Miałam z tego ustawienia podwójną frajdę. Po
pierwsze, zachwycałam się obwolutą z obrazem Józefa Pankiewicza „Portret
dziewczynki w czerwonej sukni”. Po drugie, korciło mnie zawsze, aby sprawdzić,
jakie ukryto za nią książki. Sprawdzałam co jakiś czas, a choć były to wciąż te
same tomy powieści Reymonta, Sienkiewicza, Orzeszkowej, Prusa i Żeromskiego,
przeglądałam je, zaczynając od daty publikacji. Wydane przed II wojną światową,
w płóciennych, zazwyczaj brązowych lub ciemnoszarych okładkach, o pożółkłych
kartkach, kusiły rzędami gęsto wydrukowanych liter, choć miałam wówczas
najwyżej dziesięć lat i czytałam książki w rodzaju „O psie, który jeździł
koleją”.
Józef Pankiewicz, Portret dziewczynki w czerwonej sukni, ok. 1897 r.; obraz z: http://www.pinakoteka.zascianek.pl |
Józef Pankiewicz, Japonka, 1908; obraz z: http://www.pinakoteka.zascianek.pl/ |
W
biblioteczce najstarsze tomy liczyły sto lat. Pamiętam słownik polsko-rosyjski
z końca XIX wieku, z podpisem cara, chyba Mikołaja II. Nie mam pojęcia, skąd
wziął się w naszym domu, nigdy nie pytałam o jego historię, wiem tylko, że
wręczono go jako nagrodę za dobre wyniki w nauce. Cóż, rodzina od pokoleń
mieszkała na Mazowszu, a zatem pod zaborem rosyjskim. Może ktoś skończył wtedy
gimnazjum? Tego też nie jestem pewna, bo książka trafiła do moich krewnych, natomiast
do mnie właśnie album z malarstwem Pankiewicza. Po drodze zgubił obwolutę
(gdzie? kiedy?), brakuje niektórych reprodukcji obrazów, gdyż, czego dawno nie
widziałam we współczesnych książkach, wklejono je, przytwierdzając do kartek jednym
bokiem.
znaczki z malarstwem; |
Album
„Józef Pankiewicz” Alfreda Ligockiego jest tylko kilka lat młodszy ode mnie i w
porównaniu do innych książek z babcinej biblioteczki nie imponuje podeszłym
wiekiem, a mimo to jest wyjątkowy, bo od niego zaczęła się moja fascynacja
malarstwem. Ponieważ w czasach mojego dzieciństwa dostęp do sztuki był
trudniejszy niż dziś, fascynacja ta znalazła ujście w kolekcjonowaniu znaczków
pocztowych z malarstwem. Były to znaczki z obrazami namalowanymi przez
Witkacego, Wyczółkowskiego, Boznańską, Michałowskiego, Kotsisa, Gersona,
Malczewskiego, znaczki upamiętniające Międzynarodowe Biennale Plakatu z 1968
roku, z cudownym plakatem Jana Lenicy do „Fausta”. Były z obrazami Makowskiego,
Weissa i, co oczywiste, Pankiewicza.
po lewej mój ulubiony plakat Jana Lenicy do "Fausta"; |
Plakat Jana Lenicy;
zdjęcie z: www.galeriagrafikiiplakatu.pl
Józef Pankiewicz, Targ na kwiaty przed kościołem św. Magdaleny w Paryżu; obraz z: http://www.pinakoteka.zascianek.pl/ |
Podejrzewam,
że gdybym nie znała albumu Ligockiego, przeoczyłabym twórczość Józefa
Pankiewicza, bo nie zyskał sławy porównywalnej z popularnością Wyspiańskiego,
Podkowińskiego (z którym się przyjaźnił) czy Malczewskiego. Dzięki tej książce bardzo ją lubię i cenię za
różnorodność podejmowanych tematów, za inspiracje nowatorskimi
kierunkami w malarstwie, za żywą kolorystykę obrazów i oryginalność grafiki. Za
„Japonkę”, „Portret dziewczynki w czerwonej sukni” i „Pejzaż z San Raphael”.
Przede wszystkim jednak za to, że zaraziła mnie miłością do sztuki.
Cudowna kolekcja znaczków!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę albumu Pankiewicza, to musi być perełka w Twojej bibliotece.
To prawda, do albumu jestem bardzo przywiązana, choć ma jedynie wartość sentymentalną. Identycznie jest z kolekcją znaczków. To w gruncie rzeczy tylko pamiątki przeszłości. :-)
UsuńNie tylko album i kolekcja znaczków - piękna jest cała opowieść:) To prawda, że cenimy przedmioty, które należały do naszych przodków - nie zawsze za ich walory artystyczne i wartość wymierną. Przede wszystkim za pamięć dotyku ich ręki:)
OdpowiedzUsuńPankiewicza bardzo lubię. Popiersie dziewczynki w czerwonej sukience to druga wersja obrazu - portretu Józefy Oderfeldówny (córka mecenasa i kolekcjonera malarstwa). Tę samą dziewczynkę malował w tym samym czasie Podkowiński. Obrazu nie ukończył (http://www.niezlasztuka.net/strona-glowna/podkowinski-pankiewicz-jozie-malowali/).
Słownik z autografem cara? Niezwykłe!
Tak, "Portret dziewczynki..." ma jeszcze jedną wersję, widać na niej niemal całą sukienkę i kolory są nieco inne. W albumie mowa jest o obu obrazach, choć nie ma zdjęcia tego drugiego. :-) Ładnie i dość wyczerpująco autor opisał przyjaźń Podkowińskiego i Pankiewicza, zwłaszcza ich wspólny pobyt w Paryżu. Natomiast słownik został oczywiście wydany w Rosji, nie pod zaborem rosyjskim. Druk wygląda jak wytłoczony, a papier! Gruby, szeleszczący, kremowy... Piękny przedmiot. To taka sentymentalna podróż. :-)
UsuńCieszę się, że spodobał się Pani klimat strony. Bardzo gorąco pozdrawiam! :-)
OdpowiedzUsuńPiękny post, pisany sercem. Czytając go myślałam o moim dzieciństwie, jak zaraziłam się miłością do książek kiedy jako dzicko słuchałam mego ojca, który wieczorami głośno czytał Sienkiewicza (na tę okoliczność zbierali się u nas sąsiedzi żeby posłuchać), moją historię związaną z Żelazną Koroną Longobardów i o tym, jak przypadek rządzi naszym życiem... A może nie rządzi, tylko stawia przed nami wyzwania i tylko od nas zależy czy je podejmiemy i pozwolimy żeby stało się piękniejsze?
OdpowiedzUsuńTo istotnie splot przypadków, które układają się nawet w znacznie bardziej skomplikowane zależności, niż to opisałam. :-) Zadziwiające, że tak drobne zbiegi okoliczności w pewnym sensie wymuszają na nas ważne życiowe decyzje. Lubię od czasu do czasu wspominać to, co minęło, jeśli było ważne i dobre. :-)
UsuńDziękuję serdecznie za polecenie mojego bloga. Jeszcze niezdarnie poruszam się w blogosferze jako samouk w tej dziedzinie, natomiast u Pani , na stej stronie , czuję się fantastycznie.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKażdy z nas jest samoukiem. ;-) Bardzo mi miło. Serdecznie pozdrawiam. :-)
UsuńTakie pamiątki są bardziej wartościowe niż skarbiec pełen złota!
OdpowiedzUsuńChoć nie każdy potrafi je docenić. ;-) Serdecznie pozdrawiam! :-)
Usuń