Mariahilfer Strasse, Wiedeń, 1908; zdjęcie z: de.wikipedia.org |
Pisanie
kolejnych tomów serii „Niepokorne” zaczynam zawsze od ustalenia miejsc akcji,
więc chyba nietypowo, bo nie od planu wątków czy w ogóle od obmyślania bohaterów.
Owe miejsca (ostatnio usłyszałam, że to lokacje – jak w grach komputerowych)
zmieniają się niczym w kalejdoskopie, wymagają zatem wyszukiwania coraz to
nowych map, zdjęć, obrazów i innych źródeł, dzięki którym w wystarczającym
stopniu poznaję w gruncie rzeczy obcą mi przestrzeń. W ten sposób do każdego
tomu tworzę swoiste archiwum, które rozrasta się lawinowo, a w końcowym stadium
pracy nawet mnie przytłacza (i przeraża) – stąd nieustanna selekcja materiału.
Dworzec Północny, Wiedeń, 1908; zdjęcie z: de.wikipedia.org |
Selekcji
poddaję również tekst; wyrzucanie zbędnych szczegółów, skracanie zamiast
rozpisywania bywa bolesne, ale bez tego ani rusz. Z każdego tomu serii wyrzucam
mniej więcej sto stron maszynopisu (z „Klary” ponad dziewięćdziesiąt). Potem okrojony
i (podobno) sprawdzony tekst musi poleżeć, na przykład miesiąc. W tym czasie
naiwnie cieszę się, że pracę mam z głowy, że to koniec, po czym do niego wracam…
i ogarnia mnie rozpacz, bo wciąż jest surowy, niedopracowany, właściwie do
niczego. Znów czytam i sprawdzam. Dlatego pocieszyła mnie znaleziona ostatnio
anegdotka o Stanisławie Wyspiańskim:
„Pewnego
razu wręczono Wyspiańskiemu do oceny utwór młodej poetki. Po dwóch tygodniach
zwrócił rękopis z opinią: No nic, dobrze. Ale radzę jej, by ten poemat jeszcze
raz sobie przeczytała i o ile jej się będzie podobał, niech go schowa do biurka
i zamknie na klucz. Po miesiącu niech wyjmie, znowu przeczyta. O ile będzie się
jej dalej podobał, to niech znów włoży do szuflady biurka i zamknie na drugi
miesiąc. Po tym terminie niech wyjmie, znowu przeczyta itd. Niech tak długo
powtarza, aż przestanie się jej podobać, a wtedy może coś z niej będzie”.*
szpital miejski, w tle: Narrenturm, Wiedeń, 1908; zdjęcie z: www.alservorstadt.at |
Wyszukiwanie
informacji o przestrzeni opisanej w „Klarze” sprawiło mi sporą frajdę, choć
niekiedy było kolejną przyczyną rozpaczy, o ile bowiem o Krakowie końca XIX
wieku co nieco wiem, o tyle Wiedeń roku 1896 spędzał mi sen z powiek. Z czasem
okazało się jednak, że mam nieograniczony dostęp do wiedeńskiej prasy
zeskanowanej pięknie przez Österreichische Nationalbibliothek, że w ciągu
kwadransa wyszukałam mapę Wiednia z 1900 roku oraz że mogę bez wychodzenia z
domu obejrzeć dokumentalne filmiki o stolicy Austro-Węgier. Oto jeden z nich –
niesamowita podróż tramwajem, rok 1906:
Gumpendorfer Strasse, Wiedeń; zdjęcie z: www.pinterest.com |
A
inne lokacje? Przyznaję, że bardzo spodobało mi się Baden, maleńkie miasteczko
pod Wiedniem, dziś rewelacyjnie promowane, o czym świadczy fakt, że można o nim
znaleźć w sieci właściwie wszystko: od starych fotografii po mapki i
osiemnastowieczne sztychy. Chciałabym Baden zobaczyć naprawdę, choć właściwie widziałam,
bo jego strona internetowa oferuje opcję wirtualnego zwiedzania całego miasta i
miejscowego parku zdrojowego. To była świetna zabawa – szukanie konkretnej ulicy
lub obmyślanie drogi z dworca kolei żelaznej do ruin zamku Rauhenstein. Ostatecznie
do powieści trafiło niewiele z tego, czego dowiedziałam się o Baden, ale to
nic, z zasadą skracania tekstu nauczyłam się nie dyskutować.
Gdyby
pisanie książek dało się ograniczyć do gromadzenia niezbędnej dokumentacji,
byłabym przeszczęśliwa, bo etap ten jest jak odkrywanie fascynujących światów. Po
nim następuje już tylko żmudna i niestety nużąca praca.
*źródło:
Eryk Lipiński, Wesoło o malarzach [za:] WWW.facebook.com/ZartyPolonistyczne
LOKACJE W "NIEPOKORNE. KLARA":
WIEDEŃ
Hietzing; zdjęcie z: http:de.wikipedia.org |
korso; zdjęcie z: www.pinterest.com |
Dworzec Południowy; zdjęcie z: de.wikipedia.org |
dom towarowy Gerngross; zdjęcie z: www.pinterest.com |
Schönbrunn; zdjęcie z: www.pinterest.com |
BADEN
kolumna morowa w Baden; zdjęcie z: www.heinzalbers.org |
ruiny zamku Rauhenstein; zdjęcie z: http://de.wikipedia.org/ |
KRAKÓW
Ogród Botaniczny UJ; zdjęcie z: fotopolske.eu |
Ogród Botaniczny UJ; zdjęcie z: fotopolska.eu |
Ogród Botaniczny UJ; zdjęcie z: www.slideshare.net |
LWÓW
dworzec kolei żelaznej; zdjęcie z: pl.wikipedia.org |
plac Akademicki; zdjęcie z: center.lviv.ua |
Już nie mogę się doczekać, kiedy ta książka wpadnie w moje ręce... ;)
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to oczekiwanie i ta niecierpliwość. :-) :-) Pozdrawiam Panią gorąco. :-)
UsuńI ja nie mogę się doczekać lektury książki :) Jako absolwentka biologii mam wielki sentyment do krakowskiego ogrodu botanicznego i przy każdej możliwej okazji powracam do spacerowania tymi urokliwymi alejkami :)
OdpowiedzUsuńW takim razie będzie w "Niepokorne. Klara" coś dla Pani, chociaż to ogród botaniczny z 1896 roku. :-)
UsuńTeż nie mogę się doczekać lektury :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Bardzo mi miło! :-)
UsuńMiło będzie się ,,zanurzyć,, w ten świat. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! :-)
UsuńPiękne fotografie. To znowu fascynująca podróż przez wieki... I świetny zapis procesu twórczego. Uwielbiam anegdoty, których bohaterem jest Wyspiański. To mój guru:)
OdpowiedzUsuńTak, Wyspiański na pewno znał się na rzeczy. :-)
UsuńTrafiłam tutaj po lekturze "Elizy" i w poszukiwaniu informacji o kolejnych częściach. Najbardziej bliska jest mi Judyta, więc moja przygoda będzie jeszcze trwała długo. Cieszę się, że odnalazłam w tym miejscu urok i klimat Pani powieści.
OdpowiedzUsuńMiło mi Panią przywitać! Judyta to także moja ulubiona bohaterka serii i dlatego w każdym tomie jest jej bardzo dużo. Zmagam się właśnie z kontynuacją jej losów, czyli z ostatnią częścią "Niepokornych", ale w "Klarze", najnowszym tomie, jej wątek jest równorzędny z historią Klary Stojnowskiej, więc powinna być Pani usatysfakcjonowana. Pozdrawiam Panią serdecznie! :-)
UsuńZ zainteresowaniem i w lekkim napięciu oczekuję chwili, kiedy książkę będę już miała w rękach. Bardzo ciekawa jestem, co wyśniła Pani dla Judyty. Czy jest planowana jakaś promocja książki. Można spotkać się gdzieś z Panią?
OdpowiedzUsuńMożna spotkać się ze mną na blogu. :-) W każdej chwili. Oraz na stronie Fb. To najskuteczniejsze sposoby, ponieważ oprócz pisania zajmuję się bardzo absorbującą pracą zawodową. Sytuacja niekomfortowa, lecz powszechna. :-) Pozdrawiam Panią serdecznie. :-)
UsuńRzeczywiście, dzisiejsze czasy wymagają bardziej nowoczesnych form komunikowania się z czytelnikami. Kiedyś, autor podróżował bitymi drogami do klubów czytelniczych,świetlic, szkół. Teraz, kiedy mamy autostrady, skuteczniej jest promować się w mediach. Takie czasy :-) Ja bezpośrednie spotkanie z moją ulubioną autorką (Agata Tuszyńska), wspominam do tej pory. Było nas, co prawda około 20 czytelników na sali, ale przez to atmosfera była magiczna, intymna i przez to wyjątkowa. Na pewno ciężko pogodzić takie wędrowanie z pracą zawodową. Słoneczne pozdrowienia przesyłam.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Pani spotkania z Agatą Tuszyńską. Bardzo cenię jej książki, z niektórych korzystam podczas pisania ("Rosjan w Warszawie" wkrótce nauczę się na pamięć), a "Oskarżona: Wiera Gran" jest moją ulubioną. Jak Pani uważam, że nie ma nic lepszego dla autora i czytelnika niż spotkanie autorskie, nawet w kameralnym gronie. Owszem, miewam je rzadko, i bardzo tego żałuję. Blog i strona Fb stanowią minimum tego, na co autor musi się zdobyć, nie twierdzę jednak, że to minimum wystarcza. Brakuje mi rozmów o pisaniu i czytaniu, a spotkania byłyby do tego świetnym pretekstem. Poza tym prowadzenie bloga i strony Fb jest pracochłonne - jedyną zaletę tej formy kontaktu z czytelnikiem (lub potencjalnym czytelnikiem) stanowi fakt, że mogę to robić o dowolnej porze. Mam jednak nadzieję, że kiedyś zobaczę Panią na spotkaniu autorskim i że nie będzie ono jednym z niewielu. ;-) Pozdrawiam bardzo serdecznie. :-)
UsuńWiera Gran to również moja ulubiona postać, tajemnicza i tragiczna. Widzę pewne podobieństwo z naszą cudowną Ewą Demarczyk. Miałabym ochotę zakraść się pod drzwi i posłuchać jej historii. Do tego "Rodzinna historia lęku", która wyzwala we mnie tęsknotę za utraconą rodziną. Jestem zdecydowanie "retro duszą", dlatego spodobała mi się Pani książka. Kostium, historia, obyczajowy rys epoki, to kocham w książkach. Spotkanie osobiste z autorem daje też niezaprzeczalną przyjemność uzyskania osobistej dedykacji w osobistym egzemplarzu książki.
OdpowiedzUsuńWłaśnie! W Wierze Gran urzekło mnie niedopowiedzenie jej historii, bo nic tu nie jest pewne i wszystko pozostaje w sferze domysłów. Poza tym lubię opowieści, które pokazują nowe oblicze spraw powszechnie znanych. Ale najbardziej urzekły mnie w tej książce (tak już mam) dawne fotografie. I niezwykła twarz młodej Wiery Gran. :-) Zdaje się, że obie czujemy się dobrze w klimatach retro. I tak, osobiste egzemplarze książek z dedykacjami autorów także mam i hołubię. Miłe pamiątki. :-)
UsuńCos w tym jest, ze tekst pisany musi sie ulezec. Widze to po tym jak siegam po cos co zaczelam I odlozylam, chociaz ja wiekszosc rzeczy I tak robie na ostatnia chwile, a wtedy to I o sprawdzenie ciezko:)
OdpowiedzUsuńNajgorsze jest jednak to, że długie teksty muszą bardzo długo poleżeć. Ja mogę sprawdzać swoje, gdy zapomniałam, o czym mówią. Mam wtedy wrażenie, że to teksty innego autora. :-)
Usuń