Elizie
Pohoreckiej, Klarze Stojnowskiej i Judycie Schraiber przyszło żyć w czasach,
gdy „anioły-matki prowadziły swoje anioły-córki jedyną właściwą drogą, prosto
do małżeństwa i własnego ogniska domowego”. Bohaterki serii „Niepokorne”
zrywają ze
stereotypem kobiety anioła, zwłaszcza Klara, która szydzi z typowego
dla jej epoki sposobu wychowywania młodych panien, z obowiązkowej nauki tańca,
gry na fortepianie, malowania akwarelkami, śpiewu oraz z tego, że każda musiała
posiąść wiedzę, jak zdobyć i usidlić na dobre męża. „Nabycie kobiecego
uroku wymagało ciężkiej pracy. Sprawą pierwszą i najważniejszą była wiotka
kibić. Tę osiągano gorsetem. Sprawa druga to zgrabna postawa. Trzecią sprawą,
istotną dla uroku kobiecego, było omdlewające znużenie. To osiągano skąpą i
niepełnowartościową dietą (…) i starannym unikaniem świeżego powietrza”. Natomiast
kobiety, które pragnęły się kształcić – jak Klara, Judyta oraz Eliza –
zyskiwały szybko opinię niekobiecych.
Isaac Israels, In de mode, 1900; zdjęcie z: gemeentemuseum.nl |
Portret
dziewiętnastowiecznej kobiety ma jednak wiele wariantów.
Była ona „albo nieziemsko altruistycznym aniołem domowego ogniska, albo steraną w fabryce żoną robotnika. Albo wstydliwą panną, która myślała, że dzieci rodzą się od pocałunku, albo
przeżartą kiłą prostytutką wycierającą uliczne bruki. Albo była
wdzięczną, niczego nieświadomą lalką, albo szeroko oczytaną znawczynią spraw
społecznych. Albo pięknie wystrojoną ozdobą balu, albo dobroczynną damą
nieustającą w wysiłkach, by poprawić byt mieszkańców slumsów. Albo delikatną
omdlewającą lilią, albo tragarzem węgla w kopalni. Albo wielbioną matką
rodziny, albo głodującą starą panną”. Ponieważ najważniejszą kwestią było
zapewnienie sobie środków do życia, wybierała między kiepsko płatną pracą a
małżeństwem. Niemal w każdym numerze krakowskiego „Czasu” z końca XIX wieku
znajdujemy ogłoszenia desperatek poszukujących zarobku lub (częściej) męża,
gdyż ich najpoważniejszą dotąd rolą była rola żony i matki. Właściwie nie
istniały bez rodziny.
Była ona „albo nieziemsko altruistycznym aniołem domowego ogniska, albo steraną w fabryce żoną robotnika. Albo wstydliwą panną, która myślała, że dzieci rodzą się od pocałunku, albo
Isaac Israels, The coffee sorters, 1886; zdjęcie z: gemeentemuseum.nl |
W
praktyce obowiązki kobiet ograniczały się do czuwania nad domem, „żeby wszystko
toczyło się jak trzeba, żeby spiżarnie były pełne, bielizna poukładana, żeby
niańka
nakarmiła w porę dzieci i wyprowadziła je na spacer przy dobrej
pogodzie. Przede wszystkim żona miała czekać na powrót męża z pracy, czule go
pozdrowić i wysłuchać jego trosk”. Kobieta miała więc być kapłanką domowego
ogniska, jednocześnie jednak przypisywano jej słabość intelektualną, niechęć do
jakiejkolwiek aktywności, chimeryczny charakter; poza tym stanowiła głównie ozdobę
zagraconego stylowymi meblami domostwa.
"Czas", 1895 |
Jak
ówczesne kobiety radziły sobie z pustką i monotonią codzienności? „Bezcelowość
życia jedne przygniatała, powodując chorobliwy bezwład i histeryczne napady,
inne pobudzała do tajemnych przygód miłosnych, a jeszcze inne zaczynały pisać.
Ale najpopularniejszym i ogólnie akceptowanym sposobem na poszerzenie własnych
horyzontów życia była
działalność dobroczynna”. Odwiedzały więc nędzarzy,
szpitale dla dzieci oraz ochronki, obdarowując biednych łakociami i uszytymi
przez siebie ubraniami z taniego perkalu.
Isaac Israels, In het Cafe, 1905; zdjęcie z: www.gemeentemuseum.nl |
Mimo
to zmiany były nieuchronne. „W roku 1882 w Anglii kobieta zamężna zyskała prawo
do rozporządzania własnym majątkiem. W Norwegii kobieta mogła zatrzymać własne
zarobki od 1888 roku (…). W Szwecji i Finlandii kobiety niezamężne, posiadające
własność majątkową, zostały dopuszczone do wyborów komunalnych w latach 60., a
w Finlandii wszystkie właścicielki majątku w 1872 roku, równocześnie z prawem
kobiety zamężnej do rozporządzania własnym majątkiem i własnymi dochodami”. W
połowie XIX wieku pojawiły się nowe zawody, dostępne dla kobiet ze średnich
sfer: nauczycielstwo, praca na poczcie i w centrali telefonicznej oraz
pielęgniarstwo; te z rodzin chłopskich i robotniczych zatrudniały się jako
służące, szwaczki, w fabrykach (głównie przy produkcji tkanin). Nadal jednak
uważano powszechnie, że praca zawodowa jest w życiu kobiety tylko etapem
przejściowym. Dopiero na przełomie XIX i XX wieku „jeden po drugim zawody
zaczęły stawać dla kobiety otworem. Mogła zostać inżynierem, architektem lub
aptekarką – najdłużej opierali się prawnicy, księża i oficerowie. Prawnicy
oddali pola przed drugą wojną światową, wojna zmusiła armie wielu krajów do
przyjęcia kobiet w swoje szeregi, by zajęły się sprawami organizacyjnymi, a po
wojnie kobiety zostały kapłankami w licznych parafiach krajów protestanckich”.
Druga płeć powoli dorównywała pierwszej.
"Czas", 1895 |
Wszystkie
cytaty pochodzą z:
Kaari
Utrio, Córki Ewy. Historia kobiety europejskiej, Wydawnictwo 69, Warszawa 1998.
Bardzo współczuję tym kobietom. Siedziały często same w domu i miały właściwie tylko dobrze wyglądać i nic nie robić... ale jak można tak przez całe życie? Czekam niecierpliwie na "Klarę" :)
OdpowiedzUsuńOwszem, można im współczuć. Ale... te kapelusze z woalkami, eleganckie suknie, wachlarze, rękawiczki, torebeczki, tiule, koronki i gazy! Tego im trochę zazdroszczę. ;-)
Usuń