Moja
przygoda z filmem zaczęła się w latach 90. XX wieku, kiedy jako studentka
warszawskiej polonistyki spędzałam popołudnia (niekiedy nieludzko wczesne poranki)
w Skarpie, kinie znajdującym się wówczas najbliżej uniwersytetu, a czasem w Kulturze,
Muranowie lub Lunie. Z przykrością stwierdzam, że dzisiejsze kina są już inne;
brak im dawnego klimatu, kameralności, ciszy sprzed ery telefonów komórkowych, nawet
skrzypiących krzeseł…
"Sny" A. Kurosawy - od lat mój film numer jeden; zdjęcie z: http://kino-obscura.com/ |
Z
okresu studiów datują się moje najpiękniejsze wspomnienia filmowe, filmy objawienia,
które zapamiętałam na całe życie i które ukształtowały mój sposób postrzegania oraz
opisywania świata: „Orlando” w reż. Sally Potter, „Księgi Prospera” i „Dzieciątko
z Macon”
"Orlando" S. Potter; zdjęcie z: http://www.alalettre.com/ |
"Królowa Margot", reż. P. Chéreau zdjęcie z: http://www.filmweb.pl/ |
Jedne
z pierwszych pokazów filmowych na ziemiach polskich odbyły się w krakowskim
Teatrze Miejskim. Teatr ten przeżywał wtedy kryzys wywołany
nieporozumieniami w
zespole, odejściem kilku wybitnych aktorów, a w rezultacie załamaniem
frekwencji, więc dyrektor Tadeusz Pawlikowski szukał na gwałt ratunku. W 1896
roku obejrzał w Wiedniu pierwszy w monarchii austrowęgierskiej pokaz filmów
przy użyciu aparatu braci Lumière i licząc, że przyciągną widzów do jego teatru,
zaproponował
przedstawicielowi francuskiej firmy cykl pokazów w nowiutkim
Teatrze Miejskim. Ostatecznie projekcja dwunastu filmów („Śniadanie”, „Plac
pocztowy”, „Mimik w kapeluszu”, „Kłócące się dzieci”, „Plac Królewski w
Madrycie”, „Ogrodnik”, „Polityczny zatarg”, „Francuska kawaleria”, „Hiszpańska
artyleria”, „Masarnia fin de siecle’u”, „Kąpiel” i „Kolej żelazna”) odbyła się
w sobotę 14 listopada o godzinie 17.00. Publika rzecz jasna dopisała.
"Niebieski" reż. K. Kieślowski; zdjęcie z: http://culture.pl/ |
"Księgi Prospera", reż P. Greenaway zdjęcie z: http://www.polskieradio.pl/ |
bracia Lumière "Karmienie dziecka" (1895); zdjęcie z: http://www.filmweb.pl/ |
Nie
wiemy, jak przebiegał ten pierwszy pokaz i można się jedynie domyślać sposobu
ustawienia kinematografu (za kurtyną? pośrodku widowni?), gdyż artykuły w
prasie zwracają jedynie uwagę na żywą reakcję publiczności, która jak
zahipnotyzowana przypatrywała się obrazom rzuconym na ekran umieszczony w
kurtynie. Wiemy natomiast, że filmy (zwane też żywymi albo ruchomymi obrazami) oglądano
przy zgaszonym świetle, co w tamtych czasach nie było powszechną praktyką, i że
cieszyły się niesłabnącym powodzeniem, budząc zachwyt widzów oraz recenzentów. Wystarczy
chyba wspomnieć, że w ciągu dwóch miesięcy projekcji (tylko w wybranych dniach)
obejrzało je co najmniej dziesięć tysięcy krakowian.
Mimo
to wynalazca kinematografu, Louis Lumière, długo nie przywiązywał do niego
wagi. Stwierdził nawet, że „kinematograf może być eksploatowany przez pewien
czas jako ciekawostka naukowa, ale poza tym nie ma żadnej handlowej przyszłości”.
Nic bardziej mylnego, prawda?
Cytat pochodzi z:
Andrzej Urbańczyk, Kinematograf na scenie, Centrum Sztuki Filmowej, Kraków 1986.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi miło, drogi Czytelniku, gdy podzielisz się refleksjami o moich tekstach. :-)