"Bocian", Kraków, 15 lipca 1900 r.; źródło: http://jbc.bj.uj.edu.pl/ |
Humor
publikowany na łamach cesarsko-królewskiej prasy przeważnie trąci już myszką, lecz
bez wątpienia oddaje ducha epoki, zwłaszcza gdy w tle pojawiają się teatry,
parki, ulice oraz urzędy Krakowa i Lwowa. Z czego śmiano się na początku dwudziestego
wieku? Czasem z tego, co nas już w ogóle nie śmieszy, a czasem z tego, co nie
straciło na znaczeniu i jest aktualne. Satyrycy żartowali więc z emancypantek,
literatów, cyklistów, niewiernych żon, księży, teściowych, studentów,
profesorów uniwersytetów. Kpili z cenzury, z andrusów i przekupek, z kwiaciarek,
żebraków (dziadów), żandarmów, dziennikarzy. Oto próbka humoru z „Bociana”, o
którym nie wypadało wówczas mówić w lepszym towarzystwie, tak był niestosowny i tak
swobodnie pisano w nim o sprawach nieprzystojnych, a nawet grubiańskich. Jak
widać dostawało się tam każdemu, nawet Przybyszewskiemu i secesyjnym wieszczom.
Ale czy można się jeszcze z tego pośmiać? :-)
/w
większości tekstów zachowałam pisownię oryginału/
"Bocian", Kraków, 15 marca 1900 r.; źródło: http://jbc.bj.uj.edu.pl/ |
Przytomna
odpowiedź
Plantami
w Krakowie idzie szybkim krokiem przystojna panienka, a w ślad za nią dwóch
akademików. Jeden z akademików, zauważywszy, że spod czarnej sukienki, poniżej
stanika, wychyliła się biała spodniczka, rzecze:
–
Panienko! Błyska się!
–
Zaraz będzie i grzmiało – brzmiała spokojna odpowiedź.
Na
krakowskim bruku
Trzech
andrusów wybiera się wieczorem kraść. Upatrzyli sobie mieszkanie parterowe –
okno otworzyli i dwóch wlazło do środka mieszkania, a trzeci stoi na warcie i
pilnuje, aby ich ktoś przy pracy nie zaskoczył. Nagle, stojący na warcie
spostrzega policyanta, przykłada więc czemprędzej dłonie do ust, aby go było
lepiej słychać i woła:
"Bocian", Kraków, 15 sierpnia 1905 r.; źródło: http://jbc.bj.uj.edu.pl/ |
Straszny
sen
Dwóch
wielkich naszych modernistów sypia dla oszczędności u trzeciego secesyjnego
wieszcza, któremu dobrotliwy jakiś kamienicznik użycza jeszcze kredytu. Pewnej
nocy przeraźliwy krzyk rozpaczy jednego z wieszczów budzi jego kolegów.
–
Stefek! Stefek! – woła któryś z przebudzonych – a tobie co się stało, czego tak
krzyczysz?...
–
Ach! – wzdycha ciężko zapytany – miałem straszny sen, okropny sen!...
Wyobraźcie sobie, śniło mi się, że już nawet
na poczcie nie chcieli przyjmować mych rękopisów!...
W
restauracyi
–
Cóż to znowu! W zupie pomidorowej nieżywy karaluch…
–
Nieżywy! Czy być może?!
–
No, proszę zobaczyć!
–
Aa!!... To… pewno zupy się najadł i zdechł!!
"Bocian", Kraków, 1 września 1900 r.; źródło: http://jbc.bj.uj.edu.pl/ |
Racya
Pani
Melania widzi, że jej córeczka, panna Frania, zaczyna z każdym dniem przybierać
coraz to okrąglejsze kształty. Prowadzi ją zatem do doktora, a gdy ten
potwierdził, że obawy pani Melanii są uzasadnione i że panna Frania niebawem
zostanie matką, zaczyna jej robić wymówki:
–
Więc to tak?... więc tak się prowadzisz?... i któż to był ten, co cię tak
urządził?!
–
Nie wiem maateeczko! – odpowiada ze łkaniem panna Frania – nie pytałam nawet,
jak się nazywa.
–
Co, co? – woła oburzona matka – więc ja tyle pieniędzy wydałam na twoje
wychowanie, a ty nawet tego nie wiesz, że należy zawsze się spytać: „Z kim mam
przyjemność?”…
Ciężka
służba
Do
pewnej krakowskiej restauracyi, której właściciel słynie z tego, że za kołnierz
nie wylewa, przychodzi jakiś obcy gość i zaraz na wstępie, siadając do stołu,
widzi, że pod stołem leży jakiś jegomość w kompletnie bezprzytomnym stanie.
–
Co to jest? – woła oburzony gość – cóż to za pijaczysko leży tu pod stołem?!...
–
Przepraszam pana dobrodzieja – usprawiedliwia się właścicielka restauracyi – to
mój mąż, ale cóż on biedak jest temu winien? Musi przecie dawać gościom dobry
przykład!...
"Bocian", Kraków, 1 czerwca 1905 r.; źródło: http://jbc.bj.uj.edu.pl/ |
Autentyczne
W
Krakowie wybiera się brać literacka obchodzić jubileusz jednego z tak zwanych
„wielkich” dziennikarzy. Grono wybrańców towarzystwa literackiej wzajemnej
adoracyi zbiera się, aby powziąć uchwałę, jaki prezent ma być jubilatowi
wręczony. Po długiej ogólnej dyskusyi zapada uchwała, aby jubilat otrzymał taki
prezent, któryby przypominał mu jego działalność i zebrani zastanawiają się,
coby to być mogło.
–
Złote pióro! – proponuje w końcu jeden z obecnych – tylko złote pióro!...
–
Hm! – odzywa się na to biorący udział w zgromadzeniu humorysta – jeśli to ma
być coś, coby mu doprawdy
przypominało jego działalność, to dajmy mu złote nożyczki!...
W
Sukiennicach
Sukiennice,
w niedzielę popołudniu. Pełno Kaś, Maryś i – żołnierzy. Koło sklepu
Jakubowskiego stoi czerwona jak burak, pucołowata Maryna, a przy niej tęgi
artylerzysta.
–
Maryś! – mówi żołnierz – tu przyjdą zaraz mój pan kaprol, a jakby oni cię tam
chcieli gdzie uszczypnąć, to pamiętaj, nie broń im!...
–
A to bez co? – pyta ciekawie Maryna.
–
Bez co? ano bez to, żebym ja potem nie dostoł kasarniaka!...
"Bocian", Kraków, 15 marca 1905 r.; źródło: http://jbc.bj.uj.edu.pl/ |
Złośliwa
–
Więc dlaczego nie chcesz oddać swej ręki panu Pankracemu?
–
Nie mogę, proszę taty! On jest dla mnie stanowczo za głupi!
–
Głupiaś, moja kochana! Przecież, gdyby był mądry, toby się pewnie nie starał o
ciebie!...
Nasi
żebracy
Facet:
Przed godziną może najdalej dałem na A-B szóstkę, a ty mnie tu na Floryańskiej
znów napadasz?
Żebrak:
Pan dobrodziej daruje, ale ja tu otworzyłem teraz filię!...
Nieporozumienie
Do
trafiki, w której sprzedają gazety, wchodzi jakiś facet i zwracając się do
młodej i przystojnej subjektki, pyta:
–
Czy ma pani „Czas”?
–
Dzisiaj wieczór nie! – odpowiada cicho trafikantka.
"Bocian", Kraków, 1 września 1905 r.; źródło: http://jbc.bj.uj.edu.pl/ |
Emancypantka
Panna
Wisia, młoda i nadzwyczaj szykowna studentka, przechwalała się nieraz wobec
licznego grona koleżanek swą nienawiścią do całego męskiego plemienia. Paliła za
dwóch, w rozmowie była aż nazbyt swobodną. Na kolegów patrzała z góry, tak, jakby
ich nie było. Jej staraniem było dopiąć się stanowiska niezależnego. Koleżankom
imponowała swą ekstraordynacyjną emancypacyą, ona była wprost ideałem! Pewnego razu
wpadło do pomieszkania mistrzyni zupełnie niespodziewanie całe towarzystwo
koleżanek. Jakież ich było zdziwienie, gdy na pierwszy rzut oka spostrzegły w
kącie laskę, potem męską rękawiczkę. Zachęcone niespodziewanem odkryciem
rzuciły się do dalszych poszukiwań i znalazły pod łóżkiem jednego z tych,
których panna Wisia nienawidziła całą duszą.
–
Jak to – pytają zdziwione – ty, co tak nienawidzisz mężczyzn?!...
–
No, rozumie się – odpowiada Wisia niewzruszenie – czyż nie znalazłyście go pod łóżkiem?...
"Bocian", Kraków, 15 sierpnia 1905 r.; źródło: http://jbc.bj.uj.edu.pl/ |
Z
bajek nie-Ezopa
W
gęstym borze krwiożerczy tygrys spotyka się z teściową.
–
Kto ty jesteś? – pyta tygrysa teściowa.
–
Tygrys! Najokrutniejsze zwierzę pod słońcem, przed którem drży każdy człowiek!
A ty kim jesteś?!...
–
Ja… ja jestem teściową!...
–
Siostro! – zawołał rozczulony tygrys i nie rozszarpał jej wcale, lecz
przeciwnie, przycisnął ją po bratersku do krwiożerczego swego łona!...
Między
literatami
X:
Uważasz ty – ale Przybyszewski od dłuższego czasu nic już nie pije?
Y:
Nie zawróć w głowie – chciałeś może powiedzieć, że nie pisze, ale żeby nie pił –
w to nie uwierzę!...[1]
[1] teksty
zaczerpnięte z: „Bocian”, rok 1900 i 1905, źródło: http://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/publication?id=332172&tab=3
Cudne, niby ramotki, a ciągle bawią.
OdpowiedzUsuńTo świetne dopełnienie poważniejszych źródeł o epoce. :-)
UsuńBardzo miło, że Pani nas cytuje (Jagiellońską Bibliotekę Cyfrową). Polecam jeszcze lekturę czasopisma Fortunai Versal
OdpowiedzUsuńhttp://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/publication/281442?tab=1
Anna Krzak
To mnie jest bardzo miło, że mam pod ręką takie źródła o epoce. :-) Bardzo dziękuję za tę podpowiedź, z przyjemnością zajrzałam i na pewno skorzystam, anonse są niesamowite. Pozdrawiam serdecznie. :-)
UsuńRewelacja. Po prostu rewelacja. Że jestem fanem (może nie tak wielkim jak Makłowicz) c. i k. krakowskiego życia towarzyskiego (włącznie z lekturą pitavali), to ekstraordynaryjnie wpis mię się podobał...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Tak, teksty w "Bocianie" są zabawne, choć te zacytowane przeszły solidną selekcję, bo niektóre nie przetrwały próby czasy. Pozdrawiam. :-)
UsuńŚwietne! Zgadzam się, doskonale oddają klimat epoki. Dobrze sobie tak "odświeżyć" te starsze żarty; w sumie nie tak znowu różne od tych dzisiejszych, jakby się dobrze zastanowić. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńNiektóre chyba nigdy się nie zestarzeją. Pozdrawiam serdecznie! :-)
UsuńPani Agnieszko, z wielka przyjemnoscia poczytalam te zarciki z dawnych czasow, a ta anegdota o Przybyszewskim to jak wisienka na torcie:) SUPER!!! Pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńPrzybyszewski bardzo mnie zaskoczył, bo nie znalazłam innych żarcików poświęconych konkretnym, znanym z imienia i nazwiska pisarzom. :-) Pozdrawiam! :-)
Usuń