Stanisław Witkiewicz (1851-1915); zdjęcie z: http://wyborcza.pl/ |
Współcześni nazywali go przewrażliwionym
i upartym Żmudzinem, bo urodzony na Litwie, wychowany w rodzinie ziemiańskiej w
Poszawszu, nauczony od dziecka patriotyzmu, Stanisław Witkiewicz cechował się mocnym
charakterem i konkretnymi poglądami. Ponieważ ojciec przyszłego malarza wziął udział
w powstaniu styczniowym, majątek rodzinny skonfiskowali Rosjanie, a ojca Witkiewicza skazali na śmierć, karę tę zamieniając ostatecznie na zsyłkę.
Stanisław Witkiewicz miał więc jako dziecko „sposobność poznać wszystkie utrapienia skazańców, wśród których plaga komarów na nadrzecznych nizinach Syberii w lecie, dotkliwy mróz w zimie i wyniszczające choroby o każdej porze roku, nie należały do największych. Wielokrotnie widział, jak sądzeni za ʺzbrodnie stanuʺ ciągnęli [zesłańcy] od ʺstacjiʺ do ʺstacjiʺ – po drogach męczeństwa polskiego; [szli] pieszo, tylko kobiety i drobne dzieci wieziono na telegach”. Młody Witkiewicz był wówczas zaledwie nastolatkiem (ur. 1851), a już w Tomsku, gdzie zesłano rodzinę, pracował zarobkowo, aby pomóc bliskim: piekł pierniki na sprzedaż i był subiektem w polskim sklepie. Uczył się także, podobno pilnie i systematycznie, głównie samodzielnie, choć niekiedy pod okiem przypadkowych, przebywających na zsyłce w Tomsku nauczycieli.
Stanisław Witkiewicz miał więc jako dziecko „sposobność poznać wszystkie utrapienia skazańców, wśród których plaga komarów na nadrzecznych nizinach Syberii w lecie, dotkliwy mróz w zimie i wyniszczające choroby o każdej porze roku, nie należały do największych. Wielokrotnie widział, jak sądzeni za ʺzbrodnie stanuʺ ciągnęli [zesłańcy] od ʺstacjiʺ do ʺstacjiʺ – po drogach męczeństwa polskiego; [szli] pieszo, tylko kobiety i drobne dzieci wieziono na telegach”. Młody Witkiewicz był wówczas zaledwie nastolatkiem (ur. 1851), a już w Tomsku, gdzie zesłano rodzinę, pracował zarobkowo, aby pomóc bliskim: piekł pierniki na sprzedaż i był subiektem w polskim sklepie. Uczył się także, podobno pilnie i systematycznie, głównie samodzielnie, choć niekiedy pod okiem przypadkowych, przebywających na zsyłce w Tomsku nauczycieli.
Stanisław Witkiewicz, Na jarmarku, 1882; zdjęcie z: www.pinakoteka.zascianek.pl |
Katorga skończyła się na mocy amnestii
carskiej w 1887 roku, młody Witkiewicz wyjechał więc do Warszawy, która jednak z
wielu powodów bardzo go rozczarowała. Choćby dlatego, że miasto dopiero co opuścił
Juliusz Kossak, w którym upatrywał swego mistrza. A ponieważ z oczywistych
względów Witkiewicz nie miał matury, nie mógł studiować na renomowanych
uczelniach europejskich. Wybrał zatem cesarską Akademię Sztuk Pięknych w
Petersburgu; tu wystarczyło na egzaminie wstępnym przerysować ludzką głową z
odlewu gipsowego. Uczelni tej jednak nie skończył i nie wspominał jej dobrze,
gdyż było to miejsce bezduszne i biurokratyczne, „można było tu nauczyć się
malować, ale nigdy zostać artystą”. W latach 70. XIX wieku przebywał w
Monachium, gdzie poznał Maksymiliana Gierymskiego i Adama Chmielowskiego, zaprzyjaźnił
się z Henrykiem Siemiradzkim i Józefem Chełmońskim. Okres monachijski zakończył
wyjazd do Warszawy.
Stanisław Witkiewicz, Ranny powstaniec, 1881; zdjęcie z: www.polityka.pl |
Wczesna biografia Witkiewicza jest dość
typowa dla pokolenia, którego dzieciństwo i młodość przypadły na drugą połowę
XIX wieku. Był to dla początkującego artysty okres niezwykle ważny, gdyż ukształtował
jego późniejszą postawę życiową i poglądy na sztukę, przyczynił się też do krytycznych
opinii na temat tradycyjnej edukacji, która uczyła jedynie rutyny, zabijając
wszelkie przejawy indywidualizmu. Biografia ta (oraz wspomnienia i listy) podpowiada także, jakim Witkiewicz był
człowiekiem. Nie płaszczył się i nikomu nie kłaniał, miał dar prowadzenia
pasjonujących rozmów, negował autorytety, nieustannie spierał się z krytykami
sztuki, był patriotą, który do kwestii wolności ojczyzny przywiązywał ogromną
wagę. Gdy w 1890 roku zamieszkał z żoną i synem w Zakopanem i zawładnęła nim
„fiksacja zakopiańska” (określenie użyte przez Aleksandra Świętochowskiego),
ujawniły się też bezinteresowność i niepraktyczność. Witkiewicz nie
przywiązywał wagi do spraw materialnych, domy w stylu zakopiańskim projektował przeważnie
za darmo lub za śmiesznie niskie honoraria, choć przyszłymi właścicielami willi
byli ludzie znacznie od niego zamożniejsi.
Maria Witkiewiczowa (fot. Witkacy); zdjęcie z: nietylkozakopane.info |
O ile jednak kwestie materialne konsekwentnie
lekceważył, o tyle dla jego żony, Marii Witkiewiczowej, były one istotne. Utalentowana
muzycznie, studiowała w młodości w konserwatorium w Warszawie, lecz w
małżeństwie przedwcześnie się postarzała, zbrzydła, utyła, zgorzkniała. To ona
utrzymywała dom, wynajmowany w Zakopanem od miejscowego gazdy. Udzielała lekcji
muzyki i haftu, hodowała drób, robiła na drutach, prowadziła pierwszy w okolicy
chór; nieustannie zapracowana, zajęta rachunkami, zmagająca się samotnie z niedostatkiem,
wychowywała syna. Żona znanego malarza, matka przyszłego artysty – poświęciła
się im bezgranicznie, znosząc w milczeniu niedogodności życia, choroby męża
oraz jego budzącą plotki zażyłość z Marią Dembowską (muzą i towarzyszką zagranicznych
kuracji gruźlicy, na którą cierpiał od czasu nauki w Petersburgu). W tekstach o
Witkiewiczu Maria Witkiewiczowa jest przeważnie postacią marginalną, wspomina
się o niej mimochodem i głównie w przypisach, więcej miejsca poświęca się relacji
malarza z Heleną Modrzejewską i Marią Dembowską. Zapewne dlatego los tej kobiety
budzi moje współczucie.
Więcej o Stanisławie Witkiewiczu w
„Niepokorne. Judyta”.
Cytaty z: Zdzisław Piasecki, Stanisław
Witkiewicz. Młodość i wczesny dorobek artysty, Warszawa-Wrocław 1983.
STANISŁAW WITKIEWICZ:
Krokusy na tle śnieżnych gór, 1897; zdjęcie z: http: www.pinakoteka.zascianek.pl |
Wiatr halny, 1895; zdjęcie z: galeria.klp.pl |
Kwitnące jabłonie, 1899; zdjęcie z: www.polskiemuzy.pl |
Mgła wiosenna, 1893; zdjęcie z: www.pinakoteka.zascianek.pl |
Zachód słońca na morzu, 1887; zdjęcie z: z-ne.pl |
Lovran, motyw krajobrazowy III, 1905; zdjęcie z: www.pinakoteka.zascianek.pl |
Cudowna kobieto! Jakaż to radość, że cie znalazłam w tym przepastnym zbiorze blogów. Będę wierna.
OdpowiedzUsuńSerdeczności posyłam.
Jak miło zdobyć nową czytelniczkę. Zapraszam. :-)
UsuńMam szczególny sentyment do niepokojącego obrazu: Wiatr halny - za niesamowity klimat, eksponujący samotność... To chyba najwspanialszy obraz artysty... Piękna notka o barwnej parze. To prawda, że Maria jest niedoceniana...
OdpowiedzUsuńOstatnio przeczytałam gdzieś w sieci, że była apodyktyczna, złośliwa, że w ogóle miała trudny charakter. O ile wiem, Witkiewicz nie był lepszy, wystarczy poczytać relacje o nim w "Mahatma Witkac" Joanny Siedleckiej. ;-) Marii bardzo mi żal. Mąż artysta to czasem dopust losu. ;-)
UsuńJak zawsze wartościowy tekst - tym razem o kimś, kto mi jest bardzo bliski. Bardzo lubię jeszcze inny obraz Witkiewicza "Dwór w Udorminie", sam dwór, w którym S.W. mieszkał bodaj po powrocie z zesłania, dotrwał do naszych czasów. Nie wiem, w którym muzeum znajduje się ten obrazek (mocno zniszczony, ze spękaną warstwą farby), jest w nim dla mnie coś wyjątkowego. Lubię jeszcze "Gniazdo zimy" - pamiętam z "Listów do syna" opis, taki na gorąco ;-) tworzenia tegoż obrazu.
OdpowiedzUsuńPrzyznaję jednak, że bardziej od Witkiewicza-malarza cenię Witkiewicza-architekta, twórcę stylu zakopiańskiego, który okazał się tak żywotny. I Witkiewicza-krytyka sztuki. W tym był niezrównany wśród współczesnych i właściwie chyba stworzył taką nowoczesną krytykę sztuki u nas. Będę go też trochę bronić, gdy idzie o te kwestie przyziemne i bardzo życiowe - z jego "Listów" wynika, że troszczył się o byt domowy, pisał wiele artykułów (i walczył o zapłatę). Troszczył czy może raczej martwił. Ale i tak... I te projekty dla idei, pro publico bono... Nie wychodzi mi ta obrona i właściwie nawet trudno mi tutaj go bronić - Pani Maria miała niełatwe życie, poświęciła dla rodziny karierę, zajęła się prowadzeniem pensjonatów, które i tak nie przynosiły spodziewanych zysków (pamiętam z książki Deglera, że Witkacy poświęcił pierwsze swoje duże honorarium na spłatę długów pensjonatu). Biedna kobieta - dwóch artystów-ekscentryków, którzy niewątpliwie ją kochali, mimo wszystkich wad. Żeby nie pisać tutaj jej panegiryku, muszę wspomnieć, że to ona właściwie przyczyniła się do rozpadu małżeństwa Witkacego z piękną Jadwigą. Strasznie skomplikowane są losy tej rodziny, ale - jak pisał bodajże Tołstoj - wszystkie szczęśliwe rodziny podobne są do siebie, każda nieszczęśliwa - jest nieszczęśliwa na swój sposób.
Rozpisałam się znów, ale to "wina" Pani tekstu :-) Zachęca jak zwykle do myślenia, do dyskusji - za to nieodmiennie dziękuję!
Przyznaję, że Witkiewicz w roli krytyka sztuki i twórcy stylu zakopiańskiego także podoba mi się najbardziej. Cenię go również za odwagę; wydrukowane w "Przeglądzie Zakopiańskim" w 1905 roku "Bagno" świadczy o idealizmie i nonkonformizmie ( a także o poczuciu humoru). Moje współczucie dla Marii wynika głównie z tego, że choć utalentowana i pracowita, nie mogła rozwinąć skrzydeł. Podobno nie miała też głowy do interesów i mimo że podejmowała się prowadzenia różnych zakopiańskich pensjonatów, doprowadzała je do upadku. Owszem, posądzana jest o rozbicie małżeństwa Witkacego, jednak Stanisław Witkiewicz również ingerował w życie osobiste syna, wystarczy przypomnieć historię jego miłości do Anny Oderfeld. Może tam, gdzie spotykają się silne osobowości i tak różne talenty (oraz wrażliwości) trudno o zwykłe ludzkie szczęście?
Usuń