Wiedeń, 1902; zdjęcie z: www.pinterest.com |
Marzę
o powrocie do Wiednia. Najlepiej wiosną albo wczesną jesienią, kiedy miasto
oddycha bez wysiłku, gdy nie dostaje zadyszki od lipcowo-sierpniowych upałów. Powietrze
latem jest tu nie do zniesienia wilgotne, a jednak pali niczym gorący popiół.
Dlatego letni dzień w Wiedniu zaczyna się wieczorem, kiedy temperatura spada, zrywa
się upragniony wiatr, a miasto, iluminowane tysiącami latarni, zanurzone w
historii, bierze w posiadanie dający wytchnienie cień.
Karl Pippich, Karlskirche, 1908; zdjęcie obrazu z: wikimapia.org |
Właściwie
nie znam współczesnego Wiednia; byłam tam zaledwie raz i krótko, większość
czasu spędzając w muzeach, kościołach oraz pałacach, udostępnionych turystom do
zwiedzania. Na spontaniczność i włóczęgę pozwalałam sobie jedynie wczesnym
rankiem lub wieczorami, kiedy szukałam miejsc znanych z literatury, starych
filmów, obrazów i fotografii. Miałam wtedy wrażenie swojskości tego, co –
czasem z trudem lub tylko przypadkiem – udawało mi się znaleźć.
Naschmarkt; zdjęcie z: www.briefmarken-forum.com |
Rozczarował
mnie Naschmarkt, bo w głębi duszy i wbrew rozsądkowi miałam nadzieję, że zobaczę
to wszystko, co obiecywały mi pastelowe akwarele dziewiętnastowiecznych malarzy.
Targ kwiatowy z przekupkami w jasnych fartuchach na błękitnych i czerwonych
spódnicach, przy stągwiach pełnych róż, hortensji, peonii albo margerytek. Targ
warzywny i owocowy, pachnący jabłkami, przejrzałymi śliwkami, malinami lub
truskawkami – zależnie od pory roku. Jednak nad współczesnymi straganami unosiła
się ciężka woń przypraw, chińszczyzny, ryb i starzyzny. Nie było też zegara,
który wznosił się dawniej nad kramami, wyznaczając pory dnia. I tylko kamienice
po obu stronach targu zapierają dech secesyjnymi zdobieniami. Kiedy oświetla je
słońce, aż mienią się złotem.
zaułek w szóstej dzielnicy; zdjęcie: zbiory własne |
Zachwyciłam
się zaułkami szóstej dzielnicy. Gumpendorfer Strasse ma barwę piaskowca, a czasem
fasady kamienic są tak jasne, że przywodzą na myśl marmur kararyjski. Ozdobne portale,
gzymsy, zdobienia okien i płaskorzeźby przebijają wszystko, co widziałam na
sztychach Karla Pippicha albo Maxa Neubauera.
zdjęcie z: www.oldpostcards.com |
Park
Schönbrunn znałam z planów i fotografii; ciekawe, że kojarzy mi się głównie ze
zdjęciem, na którym Gustav Klimt idzie do Tivoli
Café, kawiarenki
znajdującej się w Ogrodzie Tyrolskim. Bywał tam podobno często z przyjaciółmi,
przyjmowano go także na audiencjach w pałacu cesarskim. Od pałacu wolę jednak
park: chrzęszczące żwirem ścieżki wiodące do
fontann i posągów, do ukrytych w cieniu drzew ławeczek albo okazałych
gloriett. Właśnie w parku Schönbrunn miałam wrażenie, że wystarczyłoby
przymknąć oczy, aby ujrzeć letnie surduty i jedwabne suknie dziewiętnastowiecznej
socjety wiedeńskiej.
park Augarten o zachodzie słońca; zdjęcie: zbiory własne |
A
park Augarten? Z wielobarwnym kobiercem kwiatów na tle mrocznej ściany
kasztanowców, z symetrycznymi alejkami, którymi można iść i iść, aż dziczeją,
budząc irracjonalny lęk. Zwłaszcza wieczorem, kiedy wokół cichną ludzkie głosy,
a zamiast nich słychać dziwne szmery i szelesty. Prater z neonowym młyńskim
kołem, które wkrótce osiągnie sędziwy wiek stu dwudziestu lat? I wreszcie mój
ukochany Spittelberg, tęczowy, zadziorny, nieco krzykliwy. Spittelberg
urokliwych kawiarenek, tanich jadłodajni, galerii sztuki i przede wszystkim
dwupiętrowych, starannie odrestaurowanych kamieniczek.
kamienica w pobliżu targu Naschmarkt; zdjęcie: zbiory własne |
Mój
niezapomniany wieczór w Wiedniu? Chyba gdy przed ratuszem słuchałam „Don Giovanniego”
Mozarta. Albo kiedy włóczyłam się uliczkami Innere Stadt, aby tuż przed zachodem
słońca dotrzeć do katedry Świętego Szczepana. Albo ten, gdy wypatrywałam – mimo
zapadających ciemności – Hauptallee, a Prater migotał tandetnymi światłami
karuzel i gabinetów strachu. Albo…
Cóż.
Każdy wieczór w Wiedniu był niezapomniany.
zdjęcie: zbiory własne |
Schönbrunn; zdjęcie: zbiory własne |
glorietta w parku Schönbrunn; zdjęcie: zbiory własne |
ruiny Kartaginy w parku Schönbrunn; zdjęcie: zbiory własne |
park Schönbrunn; zdjęcie: zbiory własne |
park Schönbrunn; zdjęcie: zbiory własne |
motylarnia w Wiedniu; zdjęcie: zbiory własne |
Nigdy nie byłam w Wiedniu, ale dzięki Tobie poczułam klimat tego czarodziejskiego miasta :-)
OdpowiedzUsuńTak, klimat ma niezwykły. Wszystko przed Tobą! :-)
UsuńWspaniała wyprawa i współczesna i ta - w czasie:) Nigdy nie byłam w Wiedniu. Zazdroszczę Mozarta pod ratuszem...
OdpowiedzUsuńPowinnam napisać, że Mozarta oglądałam w wersji bardzo współczesnej, więc brakowało mi kostiumu! Podziwiam natomiast kulturę słuchania muzyki przez wiedeńczyków (zdumiewające skupienie, porażająca cisza, żadnych komentarzy, butelki wina, kieliszki, a miejsca? zajmowane co najmniej godzinę przed spektaklem). :-)
Usuń