Lubię także malarstwo skandynawskie; Tu: Anna Ancher (1859-1935), malarka duńska i jej autoportret; zdjęcie z: en.wikipedia.org/wiki/Anna_Ancher |
Wiem,
dziś to nic oryginalnego. Wszyscy czytają skandynawskie kryminały albo tasiemcowate,
stylizowane na sagi romanse. Wszyscy też twierdzą, że nie ma nic lepszego, że
znają się na literaturze Północy i że ją cenią. Wolne żarty. Kiedy tego lata
usiłowałam przebrnąć przez jeden z najnowszych skandynawskich bestsellerów,
kryminał okrzyknięty na forach internetowych arcydziełem, pomyślałam z rozczarowaniem,
że nie czuję w nim Skandynawii. Bo tę moją znam z zupełnie innych tekstów.
Anna Ancher, "Young Girl in front of Mirror", 1899; zdjęcie z: http://commons.wikimedia.org |
"Kolos", reż. Witold Leszczyński, 1991 r.; zdjęcie z: www.filmweb.pl |
Potem
czytałam już wszystko, co wpadło mi w ręce i pachniało Skandynawią: powieści
Knuta Hamsuna, Sigrid Undset, Karen Blixen, Hermana Banga, Johannesa Vilhelma
Jensena (jego „Upadek króla” to świetna powieść historyczna). Szperałam w
mitach skandynawskich oraz w źródłach historycznych, aż kwestia unii
personalnej między Danią, Szwecją i Norwegią była mi bliższa niż zawiłości
historii Polski. Działałam planowo, bo według klucza – „Słownika literatury
skandynawskiej”. Skłonność do ślęczenia nad mapami miejsc, o których czytam
(albo piszę), wypracowałam właśnie w owym czasie.
Mój ulubiony film prosto ze Skandynawii: "Przełamując fale", reż. Lars von Trier, 1998 r.; zdjęcie z: www.filmweb.pl/person/Lars.Von.Trier |
Zabawne,
że znakiem owego bzika na punkcie Skandynawii była moja praca magisterska. Do
dziś nie rozumiem, jak udało mi się przekonać promotora do pracy na temat
literatury skandynawskiej, bo twierdził początkowo, że pomyliłam kierunek i
uczelnię. A jednak postawiłam na swoim – na Wydziale Polonistyki w Warszawie. Byłam
jedyną osobą z grupy, która miała z pisania frajdę.
Czytałam w czasach liceum "Głód" Hamsuma. Od tamtej pory wiem, że literatura skandynawska jest szczególna. Obecnie czytam Opowiadania Tove Jansson. Inny klimat. Polecam A lasy wiecznie śpiewają. Nie lubię jednak skandynawskich kryminałów, choć próbowałam Mantela jedną czy dwie. Innych już nie. Sagi romansowe mimo, że lubię ten rodzaj literatury, mnie nie po pociągają. A praca mgr musiała być bardzo ciekawa:) dziękuję za ten post. Serdeczności
OdpowiedzUsuńTak, ja również "Głód" przeczytałam w liceum. :-) Jednak później znacznie bardziej podobało mi się "Błogosławieństwo ziemi" (powieść w stylu naszych "Chłopów", których ja zresztą nie lubię, więc dziwiło mnie, że Hamsun w takiej odsłonie przypadł mi do gustu). "A lasy wiecznie śpiewają" czytałam wielokrotnie, bo to rzeczywiście świetna powieść, ma to, co w literaturze lubię najbardziej, czyli opisy skomplikowanych relacji międzyludzkich (tu na przykład międzypokoleniowych). Natomiast moje ulubione sagi to powieści Undset. :-) Pozdrawiam serdecznie! :-)
UsuńA Undset jeszcze nie czytałam :) Powinnam nadrobić :)
UsuńDziękuję. serdeczności
Moim zdaniem warto przeczytać. Była to na przykład ulubiona pisarka Marii Dąbrowskiej, a to świetna rekomendacja. :-)
UsuńNie jestem wszyscy :) Nie czytalam jeszcze zadnego skandynawskiego kryminalu, w ogole malo znam literature skandynawska, chociaz 'malo' to malo powiedzian. Z tego co kojarze, co przeczytalam i w czym widze Skandynawie, to zaledwie dwie pozycje: Krystyna corka Lawrensa i Saga o Ludziach Lodu, obydwie jakies wlasnie dwadziescia lat temu, obydwie, o dziwo, klimatem do siebie podobne, przynajmniej ja je tak odbieralam wtedy.
OdpowiedzUsuńCieszę się w takim razie, bo to oznacza, że nie tylko ja nie mam serca do skandynawskich kryminałów. Saga o Ludziach Ludu to właśnie tasiemcowaty romans, który z prawdziwą skandynawską sagą nie ma nic wspólnego, natomiast "Krystyna..." bardzo mi się podobała. Wszystko jednak jest kwestią gustu. :-) Literatura skandynawska jest specyficzna i nie każdy ją lubi (pomijając kryminały). :-)
UsuńPięknie Pani to opisała. Takie wrażenia znalazłam właśnie w książce "A lasy wiecznie śpiewają" i "Dziedzictwo na Bjorndal" Gulbranssena. To właśnie namiętności człowieka na tle surowej i pięknej przyrody i jego zależność od Natury. To są także "moje" skandynawskie klimaty:)
OdpowiedzUsuńMożna się zakochać w przyrodzie Północy i nawet mroźne zimy przestają mieć znaczenie. Cieszę się, że mamy podobne zainteresowania. :-)
UsuńZ wielką radością przeczytałam o skandynawskich "źródłach", do których z wielką chęcią sięgnę. Moja miłość do Skandynawii jest krótka i póki co - spokojna i powściągliwa, jak chyba sama literatura tych terenów. W tym roku planuję odwiedzić Szwecję i mam nadzieję dobrze się do tego wyjazdu przygotować - głównie pod względem kulturalnego zaplecza. Dziękuję za ten post, jest dla mnie niezwykle cenny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Literatura skandynawska będzie świetnym dodatkiem do przewodników po Szwecji. :-) Moim marzeniem jest podróż po Norwegii; chciałabym zobaczyć fiordy, góry w północnej części kraju, zwiedzić Oslo, ale także malutkie wioski rybackie. Chętnie wybrałabym się też do Danii. :-) Życzę Pani niezwykłych wrażeń podczas pobytu w Szwecji. Pozdrawiam serdecznie. :-)
UsuńDla mnie wciąż, mimo lektury skandynawskich kryminałów, które lubię, wciąż i niezmiennie pierwsze skojarzenie z pojęciem 'literatura skandynawska' to - S. Undset i jej "Krystyna, córka Lawransa".
OdpowiedzUsuńNiedawno przeczytałam ją jeszcze raz, teraz już w formie ebooka i odnalazłam 'cały ten klimat', który zapamiętałam z czasu pierwszego czytania, jeszcze w liceum.
To jest książka, która powinna się znaleźć na liście każdego, a zwłaszcza każdej
miłośniczki literatury nie tylko skandynawskiej.
Tak, "Krystyna, córka Lawransa" ma typowy dla literatury skandynawskiej klimat, który kojarzę także z powieściami Marii Dąbrowskiej, głównie z "Nocami i dniami". Pamiętam, że w odległych czasach licealnych moje koleżanki zaczytywały się "Przeminęło z wiatrem", a ja wolałam Undset - i tak zostało. Dawno do niej nie zaglądałam; ciekawe, czy po latach podobałaby się i mnie. :-) Pozdrawiam serdecznie. :-)
Usuń