zdjęcie z: http://fotopolska.eu/Krakow/b2254,Planty.html |
Nic
chyba bardziej nie przywodzi na myśl Krakowa niż Planty. Dla mnie, przyjezdnej, żadne
miejsce w tym mieście nie ma podobnej magii, żadne bardziej nie kusi - i zapewne dlatego spacer Plantami traktuję niczym rytuał.
Stanisław Wyspiański, "Chochoły. Planty nocą", 1898-99; zdjęcie z: pl.wikipedia.org |
Jak
powstały Planty? Na pomysł rozbiórki otaczających najstarszą część Krakowa
murów obronnych wpadł ponoć jako pierwszy około 1802 roku architekt austriacki;
uznał, że otrzymane w ten sposób kamienie nadałyby się na budulec. Jednak ostatecznie
to krakowianie (nie Austriacy) rozebrali mury, cegły i kamienie wykorzystując
do remontów okolicznych domów. Wyburzanie zakończono w 1815 roku i już pięć lat
później zaproponowano, by założyć ogrody miejskie, co wcielono w życie dwa lata
później. Za datę założenia Plant przyjmuje się rok 1822.
Stanisław Wyspiański, "Planty o świcie", 1894; zdjęcie z: pl.wikipedia.org |
Dawne
Planty (zwane wówczas Plantacjami) różniły się od dzisiejszych. Dla mnie
symbolem tej odmienności są kamienne ławki, które ustawiano w alejkach
parkowych od 1833 roku. Zwyczaj ten zapoczątkowała hrabina Stanisława Rzewuska
i choć krakowianie nie byli nim zachwyceni, bo drewniane byłyby wygodniejsze i
zdrowsze, przyjął się na długo; jeszcze w 1967 roku można było znaleźć kamienną
ławkę w okolicach Teatru im. Juliusza Słowackiego.
zdjęcie z: http://fotopolska.eu/Krakow/b2254,Planty.html |
Planty
obsadzono drzewami, kasztanowcami, jesionami, akacjami, klonami, lipami, wiązami,
jaworami, dębami (przyjął się nawet egzotyczny platan), więc od początku ogrody pełniły funkcję promenady spacerowej. Oto jak z poczuciem
humoru i szczyptą ironii pisał o tym Zygmunt Nowakowski: „Przez Planty idą
radcy pana radcy, burmistrz z Pipidówki, grube ryby, gęsi i gąski, błyszczące
nędze, pańskie dziady”. Plantami wiodła droga na dworzec kolei żelaznej i ku
Kazimierzowi, na targi miejskie, do teatrów i do Sukiennic. Dziś jest podobnie.
O
rejonizacji ówczesnych Plant opowiadał Stanisław Broniewski. Najmniej
reprezentacyjną częścią były okolice ulicy Świętej Gertrudy i hotelu Royal,
gdyż znajdujący się niedaleko Wawel ze stacjonującymi w komnatach zamkowych wojskami austriackimi
sprawił, że spacerowali tu głównie żołnierze, czyli c.k. artylerzyści,
ordynansi, dragoni i ułani, którym w niedzielne popołudnia towarzyszyły
służące, bony, nianie i kuchty. Hotel Royal, ukończony w 1898 roku, również nie
cieszył się dobrą opinią. Wielokrotnie zmieniał właścicieli, jego gośćmi „byli
przeważnie agenci i komiwojażerowie przeróżnych branż, ze wszystkich krajów
cesarsko-królewskiej monarchii. Ci jednak mało korzystali z sąsiedztwa Plant,
załatwiając swe transakcje w kawiarni hotelowej lub przy stolikach ustawionych
latem na placyku przed hotelem”. Hotel Royal do dziś przyjmuje gości; w 1987
roku przeszedł gruntowny remont i można wynająć w nim pokój z widokiem na
Planty.
zdjęcie z: http://fotopolska.eu/Krakow/b2254,Planty.html |
Najciekawszym
rejonem Plant były okolice Rondla (Barbakanu), gdyż tu zaczynała się część
przeznaczona dla dzieci. „Drobiazg sypał kopczyki z alejowego piasku i kurzu,
nieco starsze roczniki dziewczynek uprawiały skakankę, rzucały ʺbalonemʺ lub
toczyły ʺkółkoʺ. Chłopcy, którym nie wolno było zadawać się ʺz byle kimʺ,
rysowali samotnie mamusiną parasolką po ziemi i spoglądali zazdrośnie na swych
rówieśników, bawiących się w ʺgoniawkęʺ (…). Dziewczynki grały w serso, którego
kółka lądowały nierzadko na damskim kapeluszu, ugarnirowanym kolibrem,
żardinierą kwiatową lub owocową”. Stały tu altanki (w stylu
chińsko-szwajcarskim) z wodą sodową i sokiem cytrynowym, z landrynkami,
dropsami i andrutami. Sprzedawano obwarzanki wprost z wiklinowych koszyków i
czereśnie „w gronach rozłożonych na kasztanowych liściach”.
zdjęcie z: http://fotopolska.eu/Krakow/b2254,Planty.html |
Porządku
na Plantach pilnowali plantowi – dozorcy plantacyjni. Dbali, by nie niszczono
zieleni, nie śmiecono, a także „aby wyrobnicy, pijacy i ludzie źle odziani nie rozpierali
się lub pokładali na ławkach, tudzież iżby w godzinach popołudniowych, gdy
porządniejsza publiczność używa przechadzki, ławki przy głównych drogach nie były
zajmowane przez gawiedź uliczną”. Plantowym przysługiwał przywilej aresztowania
kłopotliwych bywalców Plant, jeśli nie pomagały łagodne napomnienia i grzeczne
zwrócenie uwagi.
zdjęcie z: http://fotopolska.eu/Krakow/b2254,Planty.html |
Planty
przyciągały od zawsze dziwaków i oryginałów, były miejscem romantycznych
schadzek, zbrodni i samobójstw oraz drogą prowadzącą na uniwersytet. Przechodzili
tędy profesorowie i studenci, o których podaje liczne anegdoty Stanisław Broniewski.
Choćby o Karolu Dziewońskim, wykładowcy chemii organicznej, królującym w
Collegium Chemicum, w budynku z ogródkiem między wylotem ulicy Jagiellońskiej i
Wiślnej. Razu pewnego podczas egzaminowania kandydata na studenta pokazał
nieborakowi „muszlę pełną niedopałków, leżącą na stole, i zapytał:
–
Co to jest?
–
Popielniczka.
Egzaminator
milczy i czeka.
–
Muszla.
–
Nie! – krzyczy Dziewoński. – Dla pana w tej chwili jest to wyłącznie węglan
wapnia! Niedostatecznie!”.
zdjęcie: zbiory własne |
A
obłąkana staruszka zwana Kaśką zwierzyniecką? Żydowski szaleniec Ebe-Ebe? Dziwaczni
młodzieńcy z anielskimi skrzydłami u ramion, sprzedawcy rupieci i poezji,
genialni studenci matematyki w przykrótkich spodniach, grajkowie uliczni,
żebracy? Wszystkich ich można było spotkać na Plantach krakowskich i wszyscy
oni sprawiali, że miejsce to miało swoisty, niespotykany gdzie indziej klimat.
Źródła cytatów
oraz informacji o Plantach:
Mieczysław
Smolarski, Miasto starych dzwonów,
Wyd. Literackie, Kraków 1960.
Krzysztof
Jakubowski, Kraków na starych widokówkach,
Agora.
Andrzej
Kozioł, Na krakowskich Plantach, Wyd.
WAM, Kraków 2008.
Stanisław
Broniewski, Igraszki z czasem, Wyd.
Literackie, Kraków 1973.
Planty to wyjątkowe miejsce na mojej prywatnej mapie Krakowa. Kiedy na wiosnę pojawiają się krokusy u stóp muru ogrodów Muzeum Archeologicznego a drzewa otacza taka jasna mgiełka niewidzialnych prawie listków; o zmierzchu, kiedy zapalają się pierwsze latarnie; jesienią, gdy brodzi się lecących liściach, zimą... zawsze! Najbardziej lubię chyba - jak je nazywam - Planty Wyspiańskiego, ten fragment ze znanego obrazu.
OdpowiedzUsuńWspaniałe stare zdjęcia Plant znalazłam w książce-albumie "Autochromy. Małopolska", która przedstawia te pierwsze kolorowe fotografie Tadeusza Rzący. Dzisiejsze Planty nie są - niestety! - nawet w połowie tak zadbane jak tamte sprzed wieku. I widziałam słynną kamienną ławkę, na której z wdziękiem pozuje jakaś dama, może żona artysty. Świetny album - jeśli Pani nie zna, to z całym przekonaniem polecam.
A Pani tekst sprawił, że oczywiście zatęskniłam za Krakowem. Dobrze, że już jutro czeka mnie spacer Plantami :-)
Pani Ado! Zazdroszczę Pani jutrzejszego spaceru! Pani fotografie krokusów na Wawelu nasunęły mi myśl, aby wiosną pojechać do Krakowa choćby na dwa dni. A Planty kocham miłością bezkrytyczną, można by rzec, że jestem zaślepiona. I choć na pewno nie dorównują dawnym, to nawet te współczesne mają niezaprzeczalny urok. Lubię je także dlatego, że można tam dziś spotkać starszych wiekiem mieszkańców Krakowa. Są oni zdumiewająco życzliwi i żyją jakby poza czasem. Panie w kapelusikach i skromnych płaszczach, panowie w kapeluszach, ciemnych garniturach, niekiedy z laseczką w dłoni. Widziałam takie obrazki jesienią. Za tym tęsknię. :-) Po album "Autochromy..." na pewno sięgnę. :-)
OdpowiedzUsuń